Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Gabriela Skonieczna 08.10.2011

Jackson zmarł przez odwyk? Zeznania lekarza

Lekarz Michaela Jackson oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci piosenkarza, twierdził, że chciał go pomóc mu odstawić silny lek znieczulający, jaki podawał mu przez dwa miesiąc.
Jackson zmarł przez odwyk? Zeznania lekarzafot. PAP/EPA/MARIO ANZUONI

W dziewiątym dniu procesu kardiologa Conrada Murraya przysięgli usłyszeli jego zeznania, które złożył na policji 27 czerwca 2009 r., czyli dwa dni po śmierci Jacksona. Król muzyki pop zmarł na skutek "poważnego zatrucia propofolem", czyli silnym lekiem znieczulającym, wykorzystywanym przez Murraya jako środek nasenny.

Propofol - codzienny lek nasenny

Podczas przesłuchania lekarz przedstawił swoją wersję wydarzeń, poprzedzających śmierć Jackson. Twierdził, że piosenkarz był już uzależniony od propofolu, gdy w maju 2009 r. Murray zaczął się nim zajmować. "Znał dawki" - powiedział lekarz. Przyznał, że w końcu za namową Jacksona zaczął mu podawać lek.

Na pytanie policji o to, jak często to robił, kardiolog odpowiedział: "Prawie codziennie".
Dodał, że trzy dni przed śmiercią piosenkarza próbował go odzwyczaić od leku. "Chciałem, by zasną w naturalny sposób" - mówił.

Butelka
Butelka propofol znaleziona w rezydencji Michaela Jacksona.

Wyjaśnił, że zmniejszył dawkę propofolu i zaczął podawać Jacksonowi inne środki uspokajające. Jednak w nocy z 24 na 25 czerwca 2009 r. piosenkarz, który przygotowywał się do występu w Londynie, nie mógł zasnąć. Seria koncertów miała na celu odbudowę kariery Jacksona, poważnie nadwerężonej w 2005 r. procesem o molestowanie seksualne dziecka, w którym go zresztą uniewinniono.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

- Powiedział mi: Muszę zasnąć, bo mam próby. Będę musiał je odwołać, bo nie mogę funkcjonować, jeśli nie śpię - relacjonował Murray. Po podaniu propofolu lekarz wyszedł do toalety i jak zapewnia "nie było go dwie minuty". Gdy wrócił Król Pop już nie oddychał.

Kochałem go, był moim przyjacielem

Podczas dwugodzinnego nagrana Murray mówi, że nie chciał zrobić krzywdy piosenkarzowi. "Kochałem Jacksona, był moim przyjacielem. Chciałem mu pomóc" - podkreślał.

Zdaniem prokuratury, Murray po podaniu propofolu nie monitorował stanu Jacksona we właściwy sposób. Prokuratura, powołując się na opinie biegłych, twierdzi, że lekarz w ogóle nie powinien był podawać propofolu w warunkach domowych, gdyż środek ten można bezpiecznie stosować tylko w szpitalu.

Osobisty lekarz Jacksona nie przyznaje się do winy. Jego obrońca twierdzi, że piosenkarz sam był winien swojej śmierci. Jeśli Murray zostanie uznany za winnego, będzie mu grozić do czterech lat więzienia

gs