Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Sylwia Mróz 09.10.2011

Wybory 2011: alarm o bombie w lokalu "dla żartu"

Policjanci brytyjscy na zlecenie polskich funkcjonariuszy zatrzymali mężczyznę, który w sobotę po godzinie 22 zadzwonił do Komendy Głównej Policji, mówiąc o podłożeniu ładunku wybuchowego w jednym z lokali wyborczych na warszawskim Śródmieściu.
Kobieta głosuje w lokalu wyborczym w Warszawie.Kobieta głosuje w lokalu wyborczym w Warszawie.(fot. PAP/Radek Pietruszka)

Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP, powiedział IAR, że lokal został dokładnie sprawdzony przez policyjnych pirotechników, wyposażonych w specjalistyczny sprzęt. Policjanci wykorzystywali do tego także specjalnie szkolone psy.

Czytaj relację na żywo z wyborów parlamentarnych 2011 >>>

Okazało się jednak, że w lokalu nie było bomby, w związku z tym przed godziną 7 komisja wyborcza otworzyła go i udostępniła wyborcom. Z relacji dyżurnego, który rozmawiał z mężczyzną, mówiącym o podłożeniu bomby, wynikało, że mówił on po polsku, ale z obcym akcentem. Policjanci ustalili, że telefon wykonano z Wielkiej Brytanii, dlatego poprosili brytyjskich funkcjonariuszy o pomoc w namierzeniu mężczyzny.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

40-letni Polak, który od kilku lat mieszka w Wielkiej Brytanii, został nad ranem zatrzymany. Brytyjscy policjanci relacjonują, że mężczyzna, zapytany o motywy postępowania, odpowiedział, iż zrobił to dla żartu. Wiadomo, że Jacek K. był pijany. Będzie odpowiadał przed sądem na podstawie brytyjskiego prawa, grozi mu do siedmiu lat więzienia.

IAR, sm