Po południu Sojusz Lewicy Demokratycznej ma wybrać władze klubu. Kontrkandydatem Leszka Millera jest Ryszard Kalisz. Według nieoficjalnych informacji swojego kandydata może zgłosić Grzegorz Napieralski. Miałby nim być Leszek Aleksandrzak.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
- Ja się przed długi czas wahałem, ale podjąłem decyzję o kandydowaniu na szefa klubu. Nie tylko dlatego, że jest stosowna grupa koleżanek i kolegów, która chce mnie zgłosić, ale także dlatego, że nie akceptuję tego, co dzieje się w ostatnich dniach wokół Sojuszu Lewicy Demokratycznej - powiedział Miller. - Mianowicie widać takie wyraźne dążenie do złamania samodzielności i suwerenności klubu, podyktowania mu władz, składu władz i programu działania - dodał.
Gość "Sygnałów Dnia" Programu Pierwszego Polskiego Radia powiedział, że działacze SLD zdecydują dziś, czy władze klubu będą suwerenne, czy koncesjonowane. - Trzeba przerwać dokładanie chrustu do stosu, którym jest SLD - oświadczył Leszek Miller. Jednocześnie zadeklarował, że jeśli wygra Ryszard Kalisz - będzie pierwszym, który mu pogratuluje i podejmie współpracę.
Miller podkreślił, że po porażce wyborczej jego partia potrzebuje bardzo sprawnego, charyzmatycznego przywódcy, który zdoła skonsolidować lewicę. Sojusz musi udowodnić, że jest zwarty, zjednoczony i potrafi zachować własną odrębność.
Polityk dodał, że jest zdecydowanie przeciwny łączeniu funkcji szefa klubu i szefa partii. 29 października odbędzie się Rada Krajowa Sojuszu, na której - zdaniem Leszka Millera - powinny zapaść decyzje o sposobie wyboru nowego przywódcy.
IAR,kk