Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 13.12.2011

"Po upadku arabskich dyktatorów, czas na Putina"

Po największych w Rosji od 1991 roku, a może od lutego 1917 roku, manifestacjach narzuca się wniosek, że władza Putina chwieje się w posadach - twierdzi znany francuski intelektualista Andre Glucksmann.

Po upadku tyranów w wyniku arabskich rewolucji - od Ben Alego po Kaddafiego - przyszedł czas na rosyjskiego autokratę, premiera Władimira Putina - twierdzi na łamach "Le Monde" filozof i obrońca praw człowieka Andre Glucksmann.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Według filozofa, tłumy protestujących na ulicach przeciw duetowi Putin-Miedwiediew są "początkiem zmierzchu demokracji pozorów" w Rosji. Glucksmann podkreśla, że "wszechobecna" w Rosji korupcja "spycha to wielkie państwo do rangi Somalii, nawet za Zimbabwe".

Dodaje, że bogactwa naturalne - "manna gazowo-naftowa" - rozkradane przez oligarchów, nie przyczyniły się do ponownej industrializacji Rosji. W jego opinii, większość oligarchów lokuje swoje majątki za granicą, a "50 proc. Rosjan" skazanych jest na wielką biedę, pijaństwo, prostytucję i choroby.

Autor nazywa Putina "największym globalnym protektorem - wraz z Chińczykami - wszystkich despotów, od Iranu po Koreę Północną", a także "sprawcą mordów na Kaukazie".

"Pytanie XX wieku brzmiało: totalitaryzm czy demokracja? Pytanie dnia to: demokracja czy korupcja? Rosjanie zaczynają je stawiać. My powinniśmy je usłyszeć" - pisze Glucksmann.

Według redakcji "Le Monde", presja tłumów nakazuje Putinowi dużo większe niż do tej pory ustępstwa wobec opozycji i "podjęcie wreszcie reform strukturalnych, ekonomicznych i politycznych". "To byłoby w rzeczywistości równoznaczne z porwaniem się na fundamenty systemu, który on sam zbudował. Ale Putin nie ma już innego wyboru" - kwituje gazeta.

PAP,kk