Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Sylwia Mróz 03.02.2012

Tragiczny finał poszukiwań Madzi

Detektyw Krzysztof Rutkowski zmierza z matką dziewczynki w miejsce, gdzie zostawiła ona ciało dziecka.Detektyw Krzysztof Rutkowski zmierza z matką dziewczynki w miejsce, gdzie zostawiła ona ciało dziecka.(fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Galeria Posłuchaj
  • Rzecznik Komendy Głównej policji Mariusz Sokołowski: wiele poszlak wskazywało na udział członka rodziny
  • Mariusz Sokołowski: najpierw trzeba przesłuchać matkę dziecka
Czytaj także

W okolicach rzeki Przemszy w Sosnowcu wznowiono poszukiwania zaginionej półtora tygodnia temu półrocznej Magdy. Na miejsce jedzie także specjalna grupa policji z georadarem, który zostanie wykorzystany do określenia, czy "nastąpiło naruszenie struktury ziemi".

W nocy z czwartku na piątek śląska policja, za pośrednictwem detektywa Krzysztofa Rutkowskiego otrzymała informacje, że w okolicach rzeki Przemszy może się znajdować ciało Magdy. Takie informacje miała mu przekazać matka dziewczynki. Rozpoczęły się poszukiwania, ale zwłok nie znaleziono. Pakunek, na który wstępnie wskazywano, jako ten, w którym mogły się znajdować zwłoki dziecka okazał się zwiniętą kurtką. Tropu nie podjął również sprowadzony na miejsce pies.

Jak doszło do śmierci?

- Kocyk był śliski, wypadła, nawet nie wiem kiedy – opowiedziała matka dziewczynki w rozmowie z Krzysztofem Rutkowskim. Kobieta przyznała się detektywowi, że Madzia wyślizgnęła jej się z rąk, uderzyła głową w próg sypialni i zmarła. Matka przyznała się do porzucenia dziecka nad rzeką, jednak policji nie udało się odnaleźć ciała dziewczynki.

W trakcie kilkuminutowego nagrania rozmowy z detektywem Rutkowskim mama 6-miesięcznej Madzi opowiedziała o nieszczęśliwym wypadku. Dziewczynka zrobiła się po upadku sina.


Według relacji detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, matka przyznała się przed nim do spowodowania śmierci dziecka i wskazała miejsce w okolicach rzeki Przemszy, w którym miała porzucić ciało. Jak się okazało, w znalezionym pakunku pod drzewem w okolicy rzeki Przemsza, nie było dziecka. Jak przekazał dziennikarzom Adam Jachimczak z biura prasowego śląskiej policji, zawiniątkiem okazała się kurtka. Na miejsce poszukiwań policja sprowadziła psa wyszkolonego do odnajdywania zwłok.

Ukrycie zwłok

Katarzyna W. twierdzi, że dziecko wypadło jej ze śliskiego kocyka i uderzyło głową w próg. Ponieważ nie dawało oznak życia, w szoku i ze strachu postanowiła ukryć ciało a potem upozorować atak na siebie i porwanie dziecka. Dopiero po ponad tygodniu przyznała się prywatnemu detektywowi do tego, co stało się naprawdę.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

Jak powiedział IAR rzecznik Komendy Głównej policji Mariusz Sokołowski, podczas śledztwa wiele poszlak wskazywało na udział członka rodziny w zabójstwie. Przypomniał, że matka nie chciała się poddać badaniu wariografem. Zastrzegł jednak, że dopóki nie ma stuprocentowej pewności, nie należy przyjmować jakiejkolwiek wersji za oficjalną. Rzecznik powiedział, że w poszukiwanie Magdy zaangażowano spore siły, ponieważ od wielu lat w Polsce nie odnotowano żadnego uprowadzenia dziecka dla okupu lub wywiezienia poza Polskę, stąd ta sytuacja wydawała się być wyjątkową.

Policja będzie przesłuchiwać kobietę. Będzie m.in badać, czy jakaś inna osoba nie pomagała w ukryciu zwłok. Prokurator podejmie następnie decyzję w sprawie ewentualnych zarzutów oraz wniosku o tymczasowe aresztowanie.

Uprowadzenie dziecka?

W związku ze zniknięciem dziewczynki powstało kilka hipotez przebiegu zdarzeń. Podejrzewano m.in., że dziewczynka została uprowadzona za granicę. - Dziecko może być w promieniu 5 kilometrów, jak i za granicą kraju – mówił na konferencji prasowej we czwartek Krzysztof Rutkowski.

Detektyw: poszlaki prowadzą do Niemiec >>>


Krzysztof Rutkowski twierdził, że ma poszlaki, które w poszukiwaniach porwanej w Sosnowcu małej Madzi "prowadzą go na teren Niemiec". Detektyw zwrócił podczas spotkania z dziennikarzami uwagę, że głównym problemem w poszukiwaniach dziecka jest brak świadków zdarzenia - nikt nie widział, jak matka Madzi upada, a dziecko jest zabierane z wózka.


Portret porywacza

Wcześniej policyjni śledczy, pracujący nad profilem psychologicznym porywacza, ustalili że mężczyzna, który miał związek ze zniknięciem dziecka, musiał znać jej rodzinę. Profil psychologiczny opracowywany był na potrzeby specjalnego zespołu operacyjno-śledczego, który zajmował się porwaniem dziecka.

Rodzina Madzi: porywacz od dawna śledził >>>

W minionych dniach podawano relacje ojca i dziadka dziewczynki, którzy mówili, że mała Madzia mogła być od dłuższego czasu śledzona. Policja również przychylała się do opinii, że mogło dojść do zaplanowanego porwania.

Kim jest porywacz Madzi? >>>

– Wszystkie fakty ze szczegółami wskazują na to – komentował zaginięcie dziewczynki w rozmowie z "Faktem" emerytowany policjant i właściciel biura detektywistycznego Arkadiusz Andała. Podkreślał w rozmowie z gazetą, atak nastąpił w ostatniej chwili już przed samym domem rodziców.

Poszukiwania dziecka


Magda zaginęła w ubiegły wtorek wieczorem w Sosnowcu. Matka zeznała, że została zaatakowana od tyłu, a kiedy ocknęła się, w wózku nie było jej córki. Za pomoc w ustaleniu sprawcy napadu wyznaczono nagrodę. Na ulicach Sosnowca oraz innych miast Zagłębia i Śląska pojawiły się zdjęcia dziecka. Plakat z portretem zaginionej dziewczynki wydrukowała także lokalna prasa.

Sprawą zajęła się specjalna grupa operacyjno-śledcza, w skład której wchodzą między innymi funkcjonariusze sosnowieckiej policji i śledczy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Policja w ramach prowadzonego śledztwa przesłuchała kilkadziesiąt osób. Niestety nie przyniosło to przełomu w sprawie zaginionej dziewczynki.

IAR, PAP, TVN24, "Fakt"/ sm