Do tej pory syryjska stolica, gdzie przeważają zwolennicy prezydenta, nie była świadkiem demonstracji czy zamieszek.
Według świadków, syryjskie wojsko ostrzelało uczestników pogrzebów trzech młodych Syryjczyków, którzy zginęli w Damaszku w piątek. W pogrzebach, które przerodziły się w antyprezydenckie demonstracje miało brać udział około 300 tysięcy osób.
Wcześniej goszczący w Damaszku wiceminister spraw zagranicznych Chin Zhai Jun zaapelował do obu stron konfliktu o zaprzestanie przemocy. Poparł też pomysł syryjskiego prezydenta, by przeprowadzić 26 lutego referendum w sprawie zmian w konstytucji.
Mieszkający w Damaszku zwolennicy prezydenta mają nadzieję, że wizyta chińskiego wysłannika uspokoi sytuację w kraju. - Wierzę, że rozpocznie się w końcu dialog. W Syrii potrzebujemy dialogu, a Chiny mogą pomóc go rozpocząć - mówi Mohammed.
Organizacje praw człowieka twierdzą, że od początku konfliktu w Syrii zginęło co najmniej 7 tysięcy osób.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach>>>
IAR, to