Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Szymon Gebert 21.02.2012

Wybory w Jemenie, które "nic nie zmienią"

Dziś w Jemenie odbywają się "wybory" prezydenckie, w których startuje jeden kandydat. Zdaniem Jarosława Kociszewskiego krajowi grozi wojna domowa.
Obecnie wice, a po wyborach już w pełni prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-HadiObecnie wice, a po wyborach już w pełni prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-HadiFot. PAP/EPA/YAHYA ARHAB
Posłuchaj
  • Jarosław Kociszewski w "Sygnałach Dnia"

- Jemen leży przy ważnym szlaku komunikacyjnym, który wiedzie z Chin, przez Kanał Sueski. To położenie jest kluczowe. Spokój i stabilizacja w Jemenie jest dla nas wszystkich ważna, bo może się odbijać na cenie ropy naftowej - tłumaczył w Sygnałach Dnia dziennikarz Redakcji Międzynarodowej Polskiego Radia.

Jego zdaniem dzisiejsze wybory nie oznaczają, że były prezydent oddaje władzę w pełni. - Jego synowie nadal rządzą resortami siłowymi, a kandydat na prezydenta był jego zastępcą. W praktyce ci sami ludzie pozostają u władzy. Jest to wygodne dla Stanów Zjednoczonych, Europy, państw Zatoki Perskiej, które wynegocjowały porozumienie - powiedział Kociszewski. Przypomniał, że Ali Abdullah Saleh wyjechał na emigrację polityczną do USA, oficjalnie - na leczenie ran, które odniósł w zamachu.

Teraz w "wyborach" bierze udział jeden kandydat, zastępca Saleha Abd ar-Rab Mansur al-Hadi. Zdaniem Jarosława Kociszewskiego "chodzi o to, by nie dopuścić do wojny domowej". - To jest kraj bardzo biedny i szalenie podzielony, przede wszystkim podziałami plemiennymi. Południe chce odtworzenia socjalistycznej republiki ze stolicą w Adenie, tam też działa al-Kaida, która przejęła kontrolę nad częścią kraju. Północ nie chce mieć nic wspólnego z południem, Z kolei szyici rządzący północą są oskarżani przez Arabię Saudyjską (jedynego sąsiada Jemenu – red.) o tendencje pro irańskie. Mówimy więc o wrzeniu, które może doprowadzić do kolejnej wojny domowej - przestrzega Kociszewski.

W jego poczuciu wszystkim stronom, tj. krajom Zatoki, UE i Stanom Zjednoczonym, chodzi o utrzymanie status quo, uspokojenie rejonu i zapewnienie bezpiecznej żeglugi.

- Po wyborach nic się nie zmieni. Przeciwnicy prezydenta będą wychodzić na ulice, armia wierna prezydentowi będzie do nich strzelać, a na niebie dalej będą latać amerykańskie bezzałogowce - zakończył dziennikarz.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

sg