Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Artur Jaryczewski 06.03.2012

Katastrofa smoleńska. Wystrzały z broni BOR?

Niebawem miną dwa lata od katastrofy, a Rosja nadal nie chce zwrócić Polsce kamizelek kuloodpornych oraz broni funkcjonariuszy BOR.
Wrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWłodzmierz Pac, Polskie Radio

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

- Kamizelki kuloodporne są produkowane z włókna kewlarowego. Są grube, mają wiele warstw. Gdy pocisk uderza w kamizelkę, włókna się rozciągają, ale nie pękają, nie wracają też do stanu pierwotnego. Jeśli w Tu-154 doszło do eksplozji, na kamizelkach mógł zostać ślad od uderzeń różnych odłamków, ale także wbiłyby się w nie drobiny materiału wybuchowego - mówi "Gazecie Polskiej" specjalista od badania materiałów wybuchowych.

Także zbadanie broni, jaką mieli przy sobie funkcjonariusze BOR będący na pokładzie samolotu (funkcjonariuszom, którzy mieli zabezpieczać teren w Smoleńsku i Katyniu przed lądowaniem, Rosjanie zabronili, by zabrali ze sobą broń), mogłoby dać odpowiedź, czy z broni tej strzelano po katastrofie. Jak pisze "Gazeta Polska" na filmie znanym z internetu pod nazwą "Samolot płonie" słychać wystrzały. Według analizy dostarczonej z Niemiec zespołowi parlamentarnemu ds. katastrofy smoleńskiej - to odgłosy pochodzące z broni palnej.

- Analiza sprawia wrażenie bardzo profesjonalnej - zarówno obraz, jak i dźwięk. Dźwięk jest wyczyszczony i odszumiony, a obraz przejrzysty, najlepszy ze wszystkich, jakie widziałem. Analizę zrobiono bardzo szczegółowo, z dźwiękiem podzielonym na dwu-sekundowe, bardzo dokładnie opisane fragmenty - komentował w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Antoni Macierewicz.

Czy zatem strzały utrwalone na nagraniu pochodzą z broni funkcjonariuszy BOR? A jeśli nie, w jakim celu Rosjanie tak długo ją przetrzymują? - zastanawia się "Gazeta Polska".

Mimo wielokrotnego podnoszenia sprawy zwrotu broni polskich funkcjonariuszy Rosja milczy w tej sprawie, nie podając nawet terminu, kiedy ją zwróci.

"Gazeta Polska"/ aj