Wielka Brytania i Ekwador coraz ostrzej kłócą się o Julianna Assange’a. Założyciel WikiLeaks złożył podanie o azyl i czeka na decyzję prezydenta kraju, Rafaela Correi. Tymczasem Londyn wysłał do Quito list, w którym sugeruje, że może pochwycić Australijczyka siłą. - To skandal - odpowiadają południowo-amerykańscy politycy.
Minister spraw zagranicznych Ekwadoru Ricardo Patino był wyraźnie wzburzony, gdy stanął przed dziennikarzami by skomentować list. - Nie jesteśmy brytyjską kolonią - stwierdził. Ten ton wkrótce podjęła ekwadorska ulica. W stolicy kraju rozpoczęły się demonstracje.
Londyn cały czas podkreśla, że jest zdeterminowany, by wypełnić swój prawny obowiązek i doprowadzić do ekstradycji. Długo wydawało się że w ambasadzie Assange jest bezpieczny. Ale Brytyjczycy znaleźli kruczek: ustawę z 1987 roku, która w pewnych warunkach pozwala Londynowi zawiesić status dyplomatyczny obcych przedstawicielstw. To otwierałoby furtkę do wejścia do placówki i doprowadzenia Assange’a na komisariat.
Tymczasem prezydent Ekwadoru podobno podjął już decyzję w sprawie ewentualnego azylu. Ma ją ogłosić w czwartek około godziny 14.00 czasu polskiego.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
IAR/aj