Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Tomasz Jaremczak 28.10.2012

Samobójstwo? Śmierć świadka katastrofy smoleńskiej

Remigiusz M. był technikiem pokładowym z samolotu Jak-40. Wylądował na rosyjskim lotnisku, godzinę przed katastrofą TU 154 M.
Rządowy Jak-40Rządowy Jak-40Hiuppo/Wikipedia

Zmarł w nocy z soboty na niedzielę.

Rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek potwierdził portalowi Niezależna.pl, że Remigiusz M. nie żyje. O szczegółach, ani przyczynach śmierci, nie chciał jednak mówić odsyłając do prokuratury. Wiadomo, że zwłoki chorążego znaleziono w jego domu w podwarszawskim Piasecznie.
- Mogę jedynie powiedzieć, że wstępne oględziny nie wskazują na udział osób trzecich stwierdził Mrozek. Najprawdopodobniej zarządzona zostanie sekcja zwłok. Zdecyduje o tym prokurator.

Gen. bryg. rez. Jan Baraniecki, zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej w latach 1997-2000 wątpi, że żołnierz targnął się na swoje życie. - Patrząc na to, co dzieje się wokół wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, to wersja samobójstwa absolutnie do mnie nie przemawia. Nie sądzę, aby wszystkie te okoliczności, mimo swej dotkliwości, mogły tu przeważyć. Piloci, w ogóle żołnierze, nie załamują się tak łatwo. Chyba że są dodatkowo mocno szykanowani – powiedział "Naszemu Dziennikowi" gen. Baraniecki.

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>

Chorąży Remigiusz M., ujawnił między innymi, że kontroler z wieży na smoleńskim lotnisku, wydał im komendę o zejściu na wysokość 50 metrów. Technik pokładowy z Jaka-40 zapewnia, że słyszał jak identyczną komendę otrzymała załoga TU-154M. A także rosyjskiego Iła-76. Nie mógł się pomylić, bo komenda była powtarza trzykrotnie, a on doskonale znał język rosyjski. Mówił też, że tuż przed katastrofą prezydenckiego tupolewa słyszał dwa wybuchy. Nie kojarzył ich źródła.

Niezależna.pl, Nasz Dziennik, polskieradio.pl/tj