Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Artur Jaryczewski 05.12.2012

Co wykryto na wraku? Śledczy: wyjaśnią badania

Przez kilka godzin w Sejmie prokuratorzy starali się odpowiadać na pytania posłów w sprawie wykrycia pewnych substancji na wraku tupolewa.
Szef Wojskowej Prokuratury Wojskowej w Warszawie prok. Ireneusz Szeląg (2L) i rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa (L)Szef Wojskowej Prokuratury Wojskowej w Warszawie prok. Ireneusz Szeląg (2L) i rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa (L)PAP/Grzegorz Jakubowski

- Niektóre detektory wykazały obecność trotylu na elementach wraku prezydenckiego Tupolewa -poinformował o tym Naczelny Prokurator Wojskowy, pułkownik Jerzy Artymiak, który podkreślił, że nie oznacza to, iż w samolocie rzeczywiście był trotyl. Prokurator, który uczestniczył w nadzwyczajnym posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, wyjaśnił, że detektor mógł zareagować na obecność innej substancji o podobnym składzie chemicznym. W czasie jednej z prób wykazał na przykład obecność trotylu po zbliżeniu do pudełka pasty do butów.

Nadzwyczajne posiedzenie komisji, zwołane na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski, było poświęcone informacjom, przedstawionym przez prokuraturę wojskową 30 października, po opublikowaniu przez "Rzeczpospolitą" artykułu o znalezieniu śladów trotylu we wraku. Prokurator Artymiak powiedział, że w środę przywieziono do Polski przeszło 250 próbek z wraku. Natomiast pień brzozy, o którą zawadził prezydencki samolot, jest zdeponowany w prokuraturze rosyjskiej i zostanie przebadany przez biegłych polskich i rosyjskich. Prokurator zapowiedział, że wszystkie ustalenia biegłych znajdą się w opinii końcowej, która zostanie udostępniona stronom postępowania i opinii publicznej.

Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pułkownik Ireneusz Szeląg powiedział, że oświadczenie Prokuratury z 30 października sporządzono na podstawie informacji biegłych. Podkreślił, że badania wraku aparatami wykrywającymi materiały wybuchowe miały na celu tylko wybór próbek do pobrania. Dopiero badania laboratoryjne tych próbek mogą potwierdzić lub wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.

Zobacz serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>

Odpowiadając na sugestię posła Prawa i Sprawiedliwości Antoniego Macierewicza, według którego pierwsze oznaki awarii Tupolewa wystąpiły przed zderzeniem z brzozą, prokurator powiedział, że samolot zawadził wcześniej o czubki drzew, a ich kawałki mogły dostać się do silników. Posłowie PiS-u zarzucali prokuraturze wojskowej, że zataiła przed opinią publiczną informację o wykryciu trotylu we wraku.

Obecny na posiedzeniu komisji Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania śladów ewentualnych materiałów wybuchowych - powiedział, że "nie może zgodzić się ze stwierdzeniem", że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to "mogą to być także jony innych substancji". - W warunkach naturalnych (...) jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru - mówił Bokszczanin. Dodał, że kwestia, w jaki sposób trotyl trafił na badane miejsce - "czy został naniesiony przez osoby mające do czynienia z materiałami wybuchowymi i mające na przykład zanieczyszczone ubrania" - to już sprawa śledztwa prowadzonego przez prokuraturę.

Przewodniczący komisji, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Ryszard Kalisz, dał posłom 10 dni na złożenie pisemnych pytań do prokuratury wojskowej. Po uzyskaniu odpowiedzi Kalisz zwoła kolejne posiedzenie komisji. Gdy przewodniczący zamknął posiedzenie, posłowie PiS-u protestowali twierdząc, że nie uwzględnił składanych przez nich wniosków formalnych.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

IAR/PAP/aj