Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Tomasz Jaremczak 08.01.2013

Poseł Biedroń: nieśli mnie jak worek kartofli

Do 3 lat więzienia grozi Robertowi Biedroniowi. Oskarżony jest o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas zamieszek 11 listopada 2010 roku.
Biedroń przedstawił w sadzie zdjęcia z zatrzymaniaBiedroń przedstawił w sadzie zdjęcia z zatrzymania PAP/Tomasz Gzell

Doszło do nich w czasie demonstracji narodowców w dniu Święta Niepodległości w Warszawie. Biedroń - według policji - był wśród osób, które rzucały kamieniami i racami w ich stronę. Policja próbowała nie dopuścić do konfrontacji. Z zeznań policjantów wynika, że Biedroń chwycił jednego z nich, Tomasza B., i próbował mu wyrwać pałkę, a potem uderzył go w twarz.

We wtorek przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście rozpoczął się proces Roberta Biedronia z prywatnego aktu oskarżenia. W grudniu 2012 r. stołeczny sąd umorzył tę sprawę wobec "braku cech przestępstwa". Biedroń odwołuje się.

Był obserwatorem kontrmarszu ONR z ramienia Kampanii Przeciw Homofobii. Według jego wyjaśnień, w pewnym momencie policyjny kordon zaczął spychać kontrmanifestację z ulicy. Doszło do tego, że osoby postronne zmieszały się z uczestnikami kontrmarszu, którzy nie mieli się gdzie odsunąć, bo blokowały to stojące auta.

- Policjant Tomasz B. złapał mnie za płaszcz i wyrwał z tłumu - zeznał poseł. Podobno chciał go też kopnąć go w krocze. - Próbował mnie popychać pałką, co mnie bolało; nie chwytałem za nią; nie uderzyłem go też w twarz - powiedział Biedroń. Dodał, że nigdy nie używa przemocy, zwłaszcza wobec policji
- Zostałem przejęty przez innych funkcjonariuszy, którzy chwycili mnie za ręce i nogi, i przenieśli jak worek ziemniaków - zeznał poseł, pokazując zdjęcia z zajścia. - Używano przemocy, która sprawiała mi olbrzymi ból; krwawił mi nos - powiedział Biedroń. Gdy spytał policjantów, za co go zatrzymują, miał usłyszeć: "Za jajco!".

Według Biedronia Tomasz B. ciągnął go za szalik, zaczął się dusić. - Poprosiłem, by tego nie robił; ale on nie reagował - dodał poseł. Podkreślił, że gdy skuty kajdankami znalazł się w radiowozie, B. uderzył go ręką w twarz i w brzuch. - Mówił, że mnie zaj...e - zeznał Biedroń.
Na komendzie prosił policję o pomoc lekarza i umożliwienie kontaktu z bliskimi oraz z adwokatem. Lekarz polecił odwieźć go do szpitala (Biedroń skarżył się na ból w okolicach szyi, brzucha i nosa, otarcia itp.). Następnie w kołnierzu ortopedycznym przewieziono go do komendy; spędził noc w izbie zatrzymań.

Policjant Tomasz B., który jest oskarżycielem posiłkowym podtrzymał przed sądem, że został uderzony w twarz przez Biedronia. Jego zdaniem, Biedroń nie wykonał polecenia cofnięcia się, wobec czego zaczął spychać go, trzymając pałkę przed sobą.
- Oskarżony chwycił pałkę i próbował mi ją wyrwać; szarpnąłem się do tyłu, wtedy pan Biedroń puścił pałkę i uderzył mnie w policzek - zeznał B. - Krzyknąłem k...a, dostałem, zatrzymujemy go! - dodał policjant. Jego daniem szarpał się i ciężko było mu założyć kajdanki. - Został też poinformowany o swych prawach i o tym, czemu jest zatrzymany - powiedział B., podkreślając, że "sytuacja była dynamiczna".

Galeria: dzień na zdjęciach >>>
Proces odroczono do 18 lutego.

PAP, tj