Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 07.03.2013

Dyrektor teatru Bolszoj oblany kwasem. Solista oskarżony o zorganizowanie ataku

Tancerza Pawła Dmitriczenko oskarżono o "spowodowanie poważnego zagrożenia zdrowia ofiary". Mężczyźnie grozi 12 lat więzienia.
Paweł DmitriczenkoPaweł DmitriczenkoPAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Taka sama kara grozi dwóm wspólnikom solisty - bezpośredniemu sprawcy ataku Jurijowi Zaruckiemu i kierowcy Andriejowi Lipatowowi. Obaj mężczyźni również zostali w czwartek formalnie oskrżeni. Cała trójka trafiła do aresztu. Sędzia nie zgodził się na wypuszczenie Dmitriczenki za kaucją w wysokości 500 tys. rubli (12,5 tys. euro).
17 stycznia późnym wieczorem 42-letni dyrektor artystyczny moskiewskiego teatru Bolszoj Siergiej Filin został napadnięty przed swoim domem w centrum Moskwy. Chluśnięto mu w twarz kwasem, niemal go oślepiając. Filin doznał oparzeń twarzy trzeciego stopnia i jest obecnie leczony w Niemczech.
29-letni Dmitriczenko przyznał się do zlecenia ataku na dyrektora. Podkreślił jednak, że nie chciał, by Filin został oblany kwasem. Tancerz twierdzi, że poskarżył się znajomemu na "politykę teatru, złe rzeczy, do których tam dochodzi, na korupcję" i zgodził się, gdy ten zaproponował, że pobije Filina. Dmitriczenko przyznał też, że zapłacił Zaruckiemu i Lipatowowi 50 tys. rubli (ok.1250 euro).
Państwowa telewizja zasugerowała, że motywem ataku była odmowa Filina w sprawie obsadzania partnerki Dmitriczenki, 21-letniej solistki Andżeliny Woroncowej, w głównych rolach. Jako dyrektor artystyczny baletu Filin ma moc decydowania o karierach tancerzy. Prasa wielokrotnie rozpisywała się o tym, że twardą ręką kieruje zespołem. Informowano też o nieporozumieniach między dyrektorem a tancerzami.
W taką wersję nie wierzy żona Filina, Maria Prorwicz. Jej zdaniem krąg osób zaangażowanych w styczniowy atak był szerszy. - Ludziom, którzy pracowali lub pracują w teatrze Bolszoj, zaczęto grozić dwa lata temu. Nie należy mówić tylko o jednym motywie, o tym, że doszło do tego tylko z powodu pani Woroncowej - dodała. - Przed śledczymi jest jeszcze dużo pracy w celu ustalenia wszystkich okoliczności - podkreśliła.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk