Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Tomasz Jaremczak 08.04.2013

Antoni Macierewicz. "Śledczy" od katastrofy smoleńskiej

W sprawie Smoleńska najpierw ogłosił zbrodnię, a dopiero potem zaczął szukać dowodów – pisze o Antonim Macierewiczu "Newsweek”.
Antoni Macierewicz na okładce NewsweekaAntoni Macierewicz na okładce NewsweekaNewsweek.pl

Kariera Macierewicza jako śledczego zaczyna się 20 lipca 2010 roku, dwa tygodnie po wyborach prezydenckich stwierdza, że 10 kwietnia doszło do zbrodni. Na początku nie mówi jednak o eksplozji na pokładzie Tupolewa, koncentruje się na błędach rosyjskich kontrolerów. Sugeruje natomiast, że to, co działo się na wieży, nie było przypadkiem. W styczniu 2011 roku, po raporcie MAK nt. katastrofy smoleńskiej ogłasza, że polski samolot był naprowadzany na śmierć.

Trzy lata po Smoleńsku – debata w Jedynce

W sprawie katastrofy smoleńskiej Macierewicz nie lekceważy żadnego śladu. Jak pisze Newsweek "szum wokół sprawy przyciąga wariatów stadami” np. w 2011 jego do jego parlamentarnego zespołu zgłasza się człowiek, który twierdzi, że ma metafizyczny kontakt z zabitymi pasażerami. Inny przedstawia się jako były agent KGB, który nie może przyjść do Sejmu , bo jest śledzony.

Przełom następuje, gdy zgłasza się do niego prof. Wiesław Binienda, Polak pracujący na uniwersytecie Akron. Jego badania dają wyniki jesienią 2011 roku. Wynika z nich, że to nie brzoza oderwała skrzydło od samolotu, ale wybuchy - gdyby nie było eksplozji, to samolot nie rozpadłby się na aż tyle kawałków, a z pasażerów nie zdarłoby ubrań. Od tego momentu hipoteza o kontrolerach schodzi na drugi plan. Pierwsze miejsce zajmuje teoria wybuchu.

Do tych ustaleń początkowo ostrożnie podchodzi nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński. Próbuje je weryfikować. Z czasem zaczyna im jednak ulegać. – Jarek patrzy na Smoleńsk przez pryzmat geopolityki. Analizuje to co dzieję się naszej części Europy po śmierci prezydenta. Gruzja – skręt na wschód, Ukraina – skręt, Litwa – to samo. Jeśli takie rzeczy się dzieją, warto zadać sobie pytanie, kto skorzystał na tej śmierci – powiedział "Newsweekowi" jeden z jego współpracowników.

Drugi przełom następuje 30 października 2012 roku, po publikacji Rzeczpospolitej o śladach trotylu na pokładzie samolotu. Twierdzi, że ustalenia dziennikarza Cezarego Gmyza w tej sprawie są prawdziwe oraz, że ma nagranie eksperta współpracującego z prokuratura, który wszystko potwierdza. Na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. Smoleńska prezes PiS mówi już o zbrodni. - Zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP i innych przedstawicieli życia publicznego, to niesłychana zbrodnia - powiedział Jarosław Kaczyński.

Po aferze z trotylem Macierewicz łapie wiatr w żagle. Zaczyna na jeździć po Polsce, głosząc hipotezy o zamachu. Na spotkaniu w Niepołomnicach, na pytanie kiedy zostaną zidentyfikowani winni tej tragedii, odpowiada: - Nasze hipotezy są tak dalece zaawansowane, a podpisy - tak, podpisy - na tyle wyraźne, że zajmie to najwyżej kilka lat - cytuje Macierewicza "Newsweek."

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>

Zdaniem tygodnika to najprawdopodobniej reminiscencja lektury "Korporacji zabójców", podobno ulubionej książki Antoniego Macierewicza opisującej działania Federalnej Służby Bezpieczeństwa pod rządami Władimira Putina. Jej autorzy twierdzą, że rosyjskie służby dokonując zamachów, często pozostawiają po sobie charakterystyczne materiały wybuchowe.

Newsweek/polskieradio.pl, tj