Karty od kilku dni nie powinny już znajdować się w miejscowej drukarni. Prokuratora bada, czy karty te nie miały być użyte w celu fałszowania wyniku wyborów parlamentarnych.
Zgodnie z podpisanym przez drukarnię protokołem wszystkie wydrukowane karty do głosowania zostały przekazane lokalnym komisjom wyborczym już w środę. Dlaczego jednak 350 tysięcy kart znajdowało się do nocy z piątku na sobotę w drukarni - to stara się ustalić bułgarska prokuratura.
W Bułgarii w czasie całej kampanii wyborczej formułowano opinie, iż wybory mogą zostać sfałszowane, a praktyka kupowania głosów - przede wszystkim wśród bułgarskich Romów - może zmniejszyć wiarygodność wyników głosowania.
Dimitier Bechev, politolog i szef sofijskiego biura do spraw stosunków międzynarodowych Rady Europejskiej podkreślał w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia, iż po niedzielnym głosowaniu będzie ogromna liczba oskarżeń o sfałszowanie wyborów, a sprawa kupowania głosów pojawi się ponownie.
Według bułgarskich ekspertów partie, które zechcą kupować głosy będą musiały zapłacić za jeden głos od 50 do 100 euro. Niedzielne wybory w Bułgarii monitoruje z ramienia OBWE ponad 200 obserwatorów.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
IAR, to