Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Beata Krowicka 29.05.2013

Kanada: mer Toronto zamieszany w handel narkotykami?

Czarne chmury zbierają się nad Robem Fordem, merem Toronto. Po podejrzeniach o palenie cracku pojawiły się informacje, że mer wraz z rodzeństwem mógł handlować haszyszem.
Doug Ford, radny Toronto i brat mera Toronto Roba Forda. Obaj podejrzani są o handel narkotykami.Doug Ford, radny Toronto i brat mera Toronto Roba Forda. Obaj podejrzani są o handel narkotykami.PAP/EPA/WARREN TODA

W ratuszu największego miasta Kanady skandal goni skandal. Tydzień temu w mediach pojawiły się informacje, że Rob Ford, mer Toronto, nie stroni od narkotyków. Podejrzewa się go o palenie cracku, czyli szczególnie niebezpiecznej formy kokainy. Afera jeszcze nie ucichła, a już rodzi się kolejna.

Dziennik "Globe mail" donosi, że Ford i jego rodzeństwo, m.in. brat Doug, który jest radnym miasta, w latach 80. handlowali haszyszem.

Gazeta powołuje się na anonimowych rozmówców, którzy znali Forda i jego rodzinę. Są wśród nich dostawcy, uliczni dealerzy i nabywcy. Niektórzy z nich - jak podał dziennik - kupowali haszysz bezpośrednio od obecnego mera.

Zaledwie tydzień wcześniej dziennikarze gazety "Toronto Star" poinformowali, że widzieli film, na którym widać Roba Forda palącego crack. Próbę zdobycia nagrania podjął amerykański portal plotkarski Gawker.com, który chciał zapłacić właścicielowi za kompromitujący film 200 tys. dolarów. Portal stracił kontakt z osobą posiadającą nagranie.
Po ukazaniu się pierwszego artykułu Ford określił doniesienia mediów jako nieprawdziwe i "śmieszne". Po tygodniu oficjalnie oświadczył, że "nie używa cracku i nie jest od niego uzależniony". Zaprzeczył też istnieniu nagrania.
Jednak we wtorek w mediach pojawiła się informacja, że jego współpracownicy zostali powiadomieni, gdzie prawdopodobnie znajduje się film. Jak podawały dzienniki "Star" i "The Globe and Mail", informację tę przekazano również byłemu już szefowi zespołu współpracowników mera, który miał o sprawie powiedzieć policji.
Dotychczas nikt z rodzeństwa Fordów nie wniósł do sądu sprawy przeciw dziennikarzom. Natomiast w miniony weekend w paśmie programowym, które w jednym z torontońskich rozgłośni prowadzą mer i jego brat, obaj skarżyli się na prasową nagonkę, wyzywając dziennikarzy.
W ratuszy sytuacja wywołała oburzenie. W poniedziałek z pracy odeszli sekretarz prasowy mera i jego zastępca.
Całą sprawą, na razie bardzo ogólnie, zaczęła interesować się policja. Według telewizji CBC policjanci mieli rozmawiać z przynajmniej jednym pracownikiem mera w sprawie nagrania.
Ford jest merem Toronto od ponad dwóch lat. Wygrał wybory głównie głosami konserwatywnych przedmieść i mniej zamożnych mieszkańców. Przekonał ich hasłami o potrzebie ukrócenia polityki "ciepłych posadek" w mieście. Niedługo po objęciu stanowiska przez Forda okazało się, że w Toronto nie ma rozdawnictwa stanowisk i lukratywnych kontraktów, a więc nie ma na czym oszczędzać. Jedyne, co Ford potrafił zaproponować w ramach oszczędności, to likwidacja bibliotek, co rozśmieszyło mieszkańców.

PAP, bk

''