Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Beata Krowicka 05.06.2013

Turcja: ostre starcia z policją. Premier udaje, że nic się nie stało

Niespokojna noc w Stambule. Policja znów użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, by nie dopuścić do wtargnięcia do biura premiera.
Policja zatrzymała jednego z uczestników protestów w StambulePolicja zatrzymała jednego z uczestników protestów w Stambule PAP/EPA/SEDAT SUNA

Zamieszki trwały także w Ankarze i mieście Hatay przy granicy z Syrią.

Sytuacja w Turcji osiąga temperaturę wrzenia. Nawoływania przedstawicieli rządu, by demonstranci odstąpili od protestów tylko zaogniają sytuację. W nocy z wtorku na środę trwały manifestacje w Stambule i Ankarze. Demonstranci w obu miastach usiłowali przedostać się do biur premiera Recepa Tayyipa Erdogana.

Kolejne starcia wybuchły także w prowincji Hatay, przy granicy z Syrią, gdzie dzień wcześniej na skutek obrażeń odniesionych w czasie demonstracji zmarł 22-letni mężczyzna. Według telewizji NTV, w najnowszych walkach rannych zostało tam dwóch policjantów i trzech demonstrantów.
W ciągu dnia do największych demonstracji dochodziło ponownie na placu Taksim w Stambule.
Protestujący przynieśli narodowe flagi i skandowali hasła wzywające premiera Erdogana do rezygnacji. Na placu grała muzyka, a niektórzy uczestnicy demonstracji tańczyli i klaskali.
Był to kolejny dzień, trwających od piątku antyrządowych protestów w Turcji. Demonstranci żądają ustąpienia premiera, któremu zarzucają autorytaryzm i dążenie do przekształcenia Turcji w kraj islamski.
Tymczasem Recep Tayyip Erdogan wydaje się zupełnie nie przejmować sytuacją w kraju. Przebywa obecnie w czterodniowej podróży zagranicznej, a spotkania z prasą wykorzystuje do tego, by krytykować demonstrujących i zarzucać im współpracę z zagranicą. Nie precyzuje, na czym miałaby ona polegać.

Narzeka przy tym na zagraniczne media, które jego zdaniem szerzą dezinformację.

Podejście premiera budzi wśród Turków oburzenie. - To nieodpowiedzialność, ignorancja i arogancja. On zachowuje się, jakby nic się nie stało. Próbuje pokazać ludziom, że nie dzieje się nic tak ważnego, by musiał zmieniać swoje plany. Premier ma nadzieję, że protesty ustaną przed jego powrotem - mówi portalowi polskieradio.pl Fatih Mistacoglu, mieszkaniec Stambułu.

We wtorek amerykański wiceprezydent Joe Biden wezwał tureckie władze do respektowania praw swych politycznych oponentów i zaznaczył, że Stany Zjednoczone bronią prawa do zgromadzeń i niestosowania przemocy zarówno przez demonstrantów, jak i stronę rządową. Przemawiając w czasie dorocznej konferencji rady amerykańsko-tureckiej podkreślił, że jedynie Turcy mogą rozwiązać problem przetaczających się przez kraj demonstracji. Turcja nie może wybierać między demokracją a wynikami gospodarczymi - oświadczył.

Dzień wcześniej sekretarz stanu John Kerry wyraził zaniepokojenie nadmiernym użyciem siły przeciwko demonstrantom w Turcji. Waszyngton z zadowoleniem przyjął natomiast pojednawcze wystąpienie tureckiego wicepremiera z wtorku.

Bulent Arinc przeprosił we wtorek manifestantów, którzy zostali ranni w starciach z policją podczas antyrządowych protestów. W jego ocenie pierwsze manifestacje na placu Taksim w Stambule były "słuszne i usprawiedliwione". Wicepremier wezwał jednak do zaprzestania demonstracji.

W środę trwa w Turcji strajk generalny pracowników sektora publicznego. Konfederacja Związków Zawodowych Pracowników Sektora Publicznego (KESK) napisała w oświadczeniu, że strajk jest "odpowiedzią na terror państwowy wobec masowych protestów w całym kraju". Do zrzeszonych w KESK związków należą m.in. pracownicy uniwersytetów.

''IAR, PAP, bk