Zdaniem politologa nie ma znaczenia niewielka różnica między kandydatem PiS Jerzym Wilkiem a jego rywalką z PO. - Nieważne, czy chybiłeś o milę, czy o cal - oświadczył.
Jak zaznaczył Jarosław Flis, mobilizacja polityków PiS wystarczyła by wygrać wybory, mimo ujawnionych niekorzystnych dla jej kandydata nagrań. - Z drugiej strony spośród tych, co w drugiej turze zagłosowali ponad 50 proc. zmobilizowało PO, a ponad jedną trzecią - PiS - mówił Flis. Według niego świadczy o większej zdolności do mobilizacji elektoratu przez PO.
Flis ocenia, że sytuacja w Elblągu to mecz obosieczny – może wpłynąć w różny sposób i na zwycięzcę i pokonanego. Jeśli chodzi o PO, porażka w Elblągu może spowodować napięcia wewnątrz Platformy Obywatelskiej. – Dostała po nosie, to może ją zmobilizować, ale i podciąć skrzydła, spowodować kłopoty wewnętrzne – mówił Flis. Jeżeli chodzi o PiS, to zdaniem Flisa zwycięstwo może przynieść więcej dynamiki i pewności siebie, ale z drugiej strony może spowodować ”rozgorączkowanie”, doprowadzić do popełniania błędów.
Kandydat PiS na prezydenta miasta Jerzy Wilk pokonał w drugiej turze wyborów w Elblągu posłankę PO Elżbietę Gelert. Różnica między dwoma kandydatami wyniosła niewiele ponad tysiąc głosów.
Ślubowanie nowego prezydenta miasta odbędzie się w piątek. W radzie miasta żadna z czterech partii nie ma odpowiedniej liczby głosów by rządzić samodzielnie.
IAR/PAP/agkm
Wybory w Elblągu >>>
Galeria: dzień na zdjęciach >>>