Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Petar Petrovic 11.09.2013

Bury o protestach związkowców: rozmowy powinny się toczyć przy stole, a nie na ulicy

Tak zapowiedź kilkudniowych protestów związkowców w Warszawie komentuje przewodniczący klubu PSL Jan Bury.
Związkowcy w trakcie demonstracji przed Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej podczas pierwszego dnia Ogólnopolskich Dni Protestu 11 bm., w Warszawie.Związkowcy w trakcie demonstracji przed Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej podczas pierwszego dnia Ogólnopolskich Dni Protestu 11 bm., w Warszawie. PAP/Maciek Chmiel

Demonstranci pikietują najważniejsze ministerstwa, a także Sejm. Do kulminacji akcji ma dojść w sobotę. Domagają się m.in. rzeczywistego dialogu społecznego i przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej. Chcą odwołania ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza i pozbawienia go funkcji przewodniczącego Komisji Trójstronnej.
Jan Bury uważa, że to absurdalne żądanie. Według niego, Kosiniak-Kamysz jest jednym z lepszych ministrów rządu Donalda Tuska. Szef klubu PSL zwraca uwagę, że rząd nie może spełnić wszystkich postulatów związkowców, nie zważając na warunki ekonomiczne, budżet. - Odpowiedzialny minister musi patrzeć całościowo, na efekty swoich decyzji - dodał.
Jan Bury uważa też, że protesty są niepotrzebne, bo spory i tak nie zostaną rozwiązane na ulicy, lecz podczas negocjacji.
Polityk PSL, dopytywany, czy rząd nie boi się utraty większości koalicyjnej po ewentualnym opuszczeniu szeregów PO przez Jarosława Gowina i Jacka Żalka, odpowiedział że nie, bo wierzy w rozsądek wyborców.
Jarosław Gowin w ciągu miesiąca ma poinformować o swojej politycznej przyszłości, a więc co i z kim będzie tworzył. Rzeczpospolita napisała, że powstaje konserwatywna partia popierająca interesy przedsiębiorców, wolny rynek i rodzinę.

Protest związkowców w Warszawie

Szef Solidarności Piotr Duda mówił rano w radiowej Jedynce, że miejsce protestu jest symboliczne. W Sejmie powstaje bowiem "złe prawo uderzające w polskich pracowników", a odrzucane są tam rozwiązania proponowane przez związkowców - w tym o płacy minimalnej. OPZZ zapowiada spokojne i merytoryczne, ale głośne manifestacje.

Protesty
Protesty związków zawodowych w Warszawie PAP/Rafał Guz

W środę i w kolejnych trzech dniach w Warszawie zostanie zorganizowanych 17 manifestacji. Mieszkańcy stolicy muszą się liczyć z utrudnieniami w komunikacji. Przez kilka najbliższych godzin nie będzie można przejechać: Alejami Ujazdowskimi, Miodową, Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem, a także w okolicach Sejmu i Placu Trzech Krzyży.

W przekonaniu prezydenckiego ministra Tomasz Nałęcz, ludzie mają prawo wychodzić na ulice ze swoimi postulatami i demonstrować niezadowolenie, jeśli tak postanowią, bo to gwarantuje konstytucja demokratycznego państwa.

Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz zaapelowała do organizatorów i uczestników manifestacji, żeby zwłaszcza w środę starali się nie utrudniać życia mieszkańcom.

Najbardziej gorąco może być w sobotę. Na ten dzień zapowiedziano zorganizowanie marszu gwiaździstego.

Związkowcy zarzucają rządowi, że nie liczy się z ludźmi pracy i wprowadza bardzo niekorzystne dla nich rozwiązania. Wśród nich wymieniają wprowadzenie elastycznego czasu pracy i wydłużenie wieku emerytalnego. Związkowcy twierdzą także, że premier Donald Tusk nie chce z nimi współpracować.

Władze szacują, że w sobotnim marszu może wziąć udział nawet 100 tysięcy związkowców.
Sejm nie będzie się odgradzał od obywateli - zadeklarowała marszałek Sejmu Ewa Kopacz, zapewniając, że w trakcie związkowych protestów wokół budynku parlamentu nie staną barierki.

Z kolei związkowcy zapowiadają, że protesty w stolicy będą spokojne. Ludzie nie przyjadą do Warszawy, by palić opony, będą walczyć o lepsze rządzenie - zadeklarował przewodniczący OPZZ Jan Guz po z Ewą Kopacz.

pp/IAR/PAP

Zobacz galerię: dzień na zdjęciach >>>