Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Artur Jaryczewski 11.09.2013

Protesty w Warszawie. Związkowcy wyszli na ulice

Po zakończeniu pikiet przed resortami, w środę po południu, służby porządkowe szacowały, że w demonstracjach w stolicy wzięło udział łącznie ok. 18 tys. osób.
Związkowcy w WarszawieZwiązkowcy w WarszawiePAP/Grzegorz Michałowski
Galeria Posłuchaj
  • Sejm otoczony przez związkowców - relacja Kseni Maćczak (IAR)
Czytaj także

Najwięcej osób zgromadziły manifestacje przed resortami transportu (ok. 6 tys.), gospodarki (ok. 4 tys.), zdrowia (ok. 3 tys.) i Skarbu Państwa (ok. 2,5 tys.). Rzecznik komendanta stołecznego policji st. asp. Mariusz Mrozek powiedział, że w związku z manifestacjami policja nie odnotowała incydentów. Protestujący domagają się m.in. obniżenia wieku emerytalnego i podniesienia płacy minimalnej. Związkowcy reprezentują przemysł metalowy, chemiczny gazownictwo i górnictwo. Przyjechali z całej Polski. Razem, ale każdy pod swoim sztandarem protestują członkowie Solidarności i OPZZ. Chcą dialogu społecznego. Oczekują, że rząd wysłucha ich postulatów, dotyczących rezygnacji z elastycznego czasu pracy czy odstąpienia od zatrudniania na tzw. umowy śmieciowe.

Uczestnicy pikiet idą obecnie przed Sejm, gdzie powstaje już miasteczko namiotowe związkowców. Gdy manifestanci ruszyli sprzed ministerstw w kierunku Sejmu, policja stopniowo wyłączała ruchu na kolejnych ulicach, a przywracała go w innych miejscach. Część autobusów komunikacji miejskiej skierowano na objazdy. Przed godz. 14 zamknięte dla ruchu były Krakowskie Przedmieście i ul. Miodowa, Al. Jerozolimskie (od ul. Chałubińskiego w kierunku Pragi) i Al. Ujazdowskie (na odcinku pl. Na Rozdrożu - pl. Trzech Krzyży). Przywrócono natomiast ruch na ul. Rakowieckiej i Chałubińskiego oraz w Al. Szucha. W środę i w kolejnych trzech dniach w Warszawie zostanie zorganizowanych 17 manifestacji.

fot.
fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Szef Solidarności Piotr Duda mówił rano w radiowej Jedynce, że miejsce protestu jest symboliczne. W Sejmie powstaje bowiem "złe prawo uderzające w polskich pracowników", a odrzucane są tam rozwiązania proponowane przez związkowców - w tym o płacy minimalnej. W przekonaniu prezydenckiego ministra Tomasz Nałęcz, ludzie mają prawo wychodzić na ulice ze swoimi postulatami i demonstrować niezadowolenie, jeśli tak postanowią, bo to gwarantuje konstytucja demokratycznego państwa. Z kolei prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zaapelowała do organizatorów i uczestników manifestacji, żeby zwłaszcza w środę starali się nie utrudniać życia mieszkańcom.

Sejm nie będzie się odgradzał od obywateli - zadeklarowała marszałek Sejmu Ewa Kopacz, zapewniając, że w trakcie związkowych protestów wokół budynku parlamentu nie staną barierki. Z kolei związkowcy zapowiadają, że protesty w stolicy będą spokojne. Ludzie nie przyjadą do Warszawy, by palić opony, będą walczyć o lepsze rządzenie - zadeklarował przewodniczący OPZZ Jan Guz po z Ewą Kopacz.

Najbardziej gorąco może być w sobotę. Na ten dzień zapowiedziano zorganizowanie marszu gwiaździstego. Władze szacują, że w sobotnim marszu może wziąć udział nawet 100 tysięcy związkowców.

PAP/IAR/aj