Do strzelaniny doszło w poniedziałek, 14 września, w Navy Yard , nieczynnej stoczni i fabryce broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich. Według świadków, ok. godz. 8.20 rano czasu lokalnego uzbrojony mężczyzna zaczął strzelać ze strzelby Remington 870 oraz pistoletu Beretta do ludzi pracujących w bazie - zabił 12 osób. Napastnik zginął później podczas wymiany ognia z policją.
Strzelanina w Waszyngtonie - czytaj więcej>>>
Według FBI napastnik, zidentyfikowany jako 34-letni były wojskowy rezerwista Aaron Alexis , wszedł do bazy legalnie, ponieważ jako pracownik kontraktowy miał przepustkę. Wiadomo też, że mężczyzna w przeszłości dopuszczał się aktów przemocy i wykazywał problemy emocjonalne . Dwukrotnie popadł w konflikt z prawem w sprawach związanych z bronią palną i w 2011 roku został wydalony z szeregów rezerwy marynarki wojennej za "uchybienia w zachowaniu".
Z analizy korespondencji elektronicznej prowadzonej przez Alexisa wynika, że był on gotów na śmierć. Jak podaje RMF FM, z raportu FBI dowiadujemy się, że napastnik cierpiał na urojenia. Twierdził, że jest kontrolowany lub pod wpływem fal radiowych niskich częstotliwości. "Atak ultraniskich częstotliwości to coś, z czym muszę sobie radzić od trzech miesięcy. By być całkowicie szczerym, to właśnie to, co do tego mnie skłoniło" - miał napisać w jednym ze znalezionych materiałów 34-latek.
Sprawa na nowo rozpoczęła dyskusję o dostępie do broni palnej. Prezydent USA Barack Obama spotkał się z rodzinami zabitych i rannych w Waszyngtonie. W wygłoszonym później przemówieniu ubolewał, że po raz piąty jako prezydent składa hołd ofiarom masakry z użyciem broni. Sugerował, że powinno się drastycznie ograniczyć prawo do posiadania broni.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, RMF FM, kk
