Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Petar Petrovic 08.10.2013

Proces ws. wypadku w Przybędzy. Oskarżony nie przyznał się do winy

W wypadku zginęło 8 osób, a 10 zostało rannych. Proces rozpoczął się we wtorek przed bielskim sądem okręgowym. Oskarżony Janusz S., któremu prokuratura zarzuca spowodowanie wypadku, nie przyznał się do winy.

Proces pierwotnie miał się rozpocząć z początkiem lutego. Uniemożliwił to stan psychiczny Janusza S. Teraz biegli orzekli, że mężczyzna może już stanąć przed sądem, choć nadal jest pod opieką psychiatry i psychologa.
28 marca ub. roku S. prowadził ciągnik scania z wózkiem do przewozu drewna. Późnym wieczorem w Przybędzy naczepa uderzyła w jadący z naprzeciwka bus. Wracali nim górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła". Na miejscu zginęło sześciu pasażerów i kierowca. Ósma osoba zmarła w szpitalu. 10 osób zostało rannych.
Podczas pierwszej rozprawy prokurator Jacek Boda odczytał akt oskarżenia. Zarzucił Januszowi S., że nieumyślnie spowodował wypadek poprzez świadome naruszenie zasad bezpieczeństwa. Zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co wózek stracił stabilność toru ruchu, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z prawidłowo jadącym busem.
Janusz S. we wtorek nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Podtrzymał wyjaśnienia z prokuratury. Wynikało z nich, że nie zdawał sobie sprawy z nieprawidłowego połączenia ciągnika i naczepy. Twierdził, że zostało ono wykonane w profesjonalnym warsztacie. Prowadził też z bezpieczną prędkością, ok. 60-70 km na godzinę. Jak zeznawał w momencie wypadku poczuł jakby autem szarpnęło, ale nie sądził, że doszło do wypadku. Zatrzymał się spokojnie, wysiadł z kabiny i dopiero wtedy zauważył zmiażdżonego busa.
Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.
pp/PAP/IAR