Biernat i Grupiński należą do dwóch różnych, nieformalnych frakcji działających w Platformie Obywatelskiej i rywalizujących ze sobą o wpływy. Biernat należy do tak zwanej spółdzielni związanej z obecnym wicemarszałkiem Sejmu Cezarym Grabarczykiem. Z kolei Rafał Grupiński uchodzi za schetynowca (grupa polityków blisko współpracujących z Grzegorzem Schetyną).
Pierwszy topór wojenny wyciągnął Biernat, który w TVN 24 uznał, że najwyższa pora, by Grupiński przestał kierować klubem parlamentarnym PO. Już nawet określił, jakie cechy powinien mieć jego następca: - To musi być typ przywódcy, lidera, który prowadzi grupę do boju.
Na pytanie, czy przydałby się człowiek, który jest lepszym przywódcą niż Grupiński, Biernat odpowiedział: "który ma więcej charyzmy, jest przez większość klubu jak gdyby od razu akceptowany".
W odpowiedzi Grupiński oświadczył, że niektórym myli się kultura osobista z fizyczną.
W piątek spór między partyjnymi kolegami skomentował szef Platformy. - Nie podzielam poglądu przyszłego ministra Andrzeja Biernata. Zwróciłem mu już uwagę, że w momencie nominacji powinien zająć się jak najbardziej kompetentnie sportem, a nie sytuacją w klubie. Chyba wziął sobie do serca moją serdeczną prośbę - oświadczył Tusk.
Do słów Biernata odniósł się także Grupiński. Potwierdził, że przyszły minister sportu przeprosił go. Zaznaczył też, że podczas czwartkowego posiedzenia klubu spytał, czy ktokolwiek ma zastrzeżenia do poziomu prac kierownictwa. - Nikt się nie odezwał. Nikt nie zgłaszał wątpliwości, więc myślę, że sprawa jest zamknięta - ocenił szef klubu PO.
Według niego, czas na ocenę pracy klubu parlamentarnego będzie w przyszłym tygodniu. Wtedy ma dojść do spotkania władz klubu z premierem.
Zmiany we władzach klubu PO i tak są nieuniknione bo jednym z wiceprzewodniczących jest Biernat, który przenosi się z Sejmu do rządu.
Wszystko na temat rekonstrukcji rządu. Czytaj tu>>>
PAP/asop