Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Beata Krowicka 27.06.2014

Afera taśmowa. Marek Falenta: jestem niewinny, nie mam nic do ukrycia

Biznesmen Marek Falenta, który jest podejrzanym ws. afery taśmowej, mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że jego zatrzymanie wiąże się z odmową odsprzedaży udziałów Składów Węgla Skarbowi Państwa.
Funkcjonariusze ABW i policja prowadzą czynności na terenie domu biznesmena Marka FalentyFunkcjonariusze ABW i policja prowadzą czynności na terenie domu biznesmena Marka FalentyPAP/Bartłomiej Zborowski

- W sprawie, w której zostałem zatrzymany, jestem niewinny i nie mam nic do ukrycia - mówi milioner. Prosi też, by nie nazywać go Markiem F. i nie ukrywać jego twarzy.

W wywiadzie biznesmen wspomina jak na około tydzień przed jego zatrzymaniem, podczas imprezy w restauracji Sowa i Przyjaciele, kilkakrotnie podchodził do niego wiceminister skarbu Rafał Baniak i pytał, za ile sprzeda Skarbowi Państwa spółkę Składy Węgla. - Nie pytał, czy sprzedam, ale za ile. Powiedziałem, że możemy o tym rozmawiać za dwa-trzy lata, ale teraz jest na to za wcześnie. Odszedł obrażony - wspomina Falenta, współwłaściciel firmy Składy Węgla i główny akcjonariusz giełdowych spółek Hawe i ZWG.

Biznesmen podkreślił, że gdy składał wyjaśnienia w prokuraturze, zaznaczał, że jest to sprawa polityczna.

Jako motyw, jakim miał kierować się Marek Falenta, zlecając nagrywanie rozmów polityków podawano wcześniej, że milioner mógł czuć się pokrzywdzony przez rząd, bo kilka tygodni temu działania prokuratury doprowadziły do zatrzymań w Składach Węgla i całkowicie sparaliżowały ich działalność.

Na początku czerwca policja zatrzymała 10 osób z spółek składywęgla.pl i MM Group. Są one podejrzane między innymi o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na łączną kwotę ponad 85 milionów złotych.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego wraz z prokuratorami i przedstawicielami innych służb od kilku miesięcy badali działalność spółki. Według CBŚ węgiel sprowadzany z Rosji i Kazachstanu sprzedawano tam jako polski. Nieprawidłowości dotyczyły też jego jakości i ilości. Tworzono także fikcyjną dokumentację handlu węglem.
Zatrzymanym postawiono między innymi zarzuty udziału w zorganizowanej grupie, mającej na celu popełnianie przestępstw i przestępstw skarbowych, zarzuty oszustwa przy sprzedaży węgla, wyłudzenia podatku VAT oraz prania pieniędzy.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

Marek Falenta powiedział w wywiadzie dla "GW", że to również było działanie polityczne. - Chciałem sprzedawać w Polsce tani rosyjski węgiel, co zabierało pieniądze baronom węglowym, a nie polskim kopalniom - skomentował.

Dodał, że zatrzymań w jego firmie dokonano, gdy ogłosiła ona, że obniża ceny węgla.

Biznesmen zaznaczył w wywiadzie, że niczego nie nagrywał, a menedżera restauracji Sowa i Przyjaciele Łukasza N., który usłyszał zarzuty ws. podsłuchów, zna, podobnie jak "wszyscy w Warszawie".

- Nie jestem szaleńcem i nie podjąłbym takiej akcji. Jestem na rynku od 17 lat, posiadam około 30 firm, zatrudniam około 2 tys. ludzi. Nie jestem samobójcą - mówił Falenta w RMF FM.

Według wcześniejszych doniesień to właśnie Łukasz N. obciążył w zeznaniach Falentę.

- Nie mam pewności, czy mnie obciążył. Nie pokazano mi jego zeznań - mówi biznesmen. - Jeśli mnie obciążył, to nie wiem dlaczego. Może kogoś kryje, może go zmusili - dodaje.

Biznesmen zapowiada, że złoży zażalenie na zatrzymanie, bo uderzono w jego wizerunek i "będzie to trudnie do odwrócenia". Przyznał, że przez dwa dni na spadku notowań jego spółek stracił 20 mln zł.

Zarzuty ws. podsłuchów

We wtorek Marek Falenta i jego szwagier Krzysztof R. zostali zatrzymani, a w środę usłyszeli zarzuty. Po wpłaceniu kaucji wyszli jednak na wolność.

Prokurator zastosował wobec nich środki zapobiegawcze. Jednocześnie przyznał, że nie znaleziono elementów charakterystycznych dla grupy przestępczej.
Markowi Falencie i Krzysztofowi R. prokurator zarzucił "współsprawstwo w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom" - poinformowała rzeczniczka prokuratury Warszawa-Praga Renata Mazur.

TVN24/x-news

Podejrzani nie przyznali się do winy, ale złożyli wyjaśnienia.

Wobec Marka Falenty prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 1 miliona zł, zakazu opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu i zakazem wydania nowego paszportu oraz dozór policji z obowiązkiem stawiania się we wskazanym Komisariacie 1 raz w tygodniu.
Wobec Krzysztofa R. prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 20 tys. zł,, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji z obowiązkiem stawiania się we wskazanym Komisariacie 2 razy w tygodniu.

W sprawie dotyczącej taśm opublikowanych przez "Wprost" wcześniej postawiono zarzuty dwóm osobom, pracownikom restauracji w których nagrywani byli politycy.

Gazeta Wyborcza, IAR, PAP, bk