Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Klaudia Dadura 28.09.2020

Włodzimierz Gut ostrzega: jeżeli będziemy lekceważyć zagrożenie, to nawet szczepionka nam nie pomoże

W ostatnich dniach liczba zakażeń koronawirusem znacząco wzrosła. W sobotę odnotowano 1584 nowe przypadki COVID-19. - Jeżeli osoby lekceważące zagrożenie związane z pandemią będą dominować, to nasza sytuacja nigdy się nie zmieni. Nawet jeśli powstanie szczepionka - ocenia prof. Włodzimierz Gut, wirusolog.

Klaudia Dadura, PolskieRadio24.pl: W Polsce rejestrujemy dziennie ponad 1500 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Wcześniej mówił pan, że jeżeli liczba zakażeń przekroczy 1000, to będzie dramat.

Prof. Włodzimierz Gut: Nie jest dobrze, ale to dotyczy całej Europy. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Tymczasem zamiast spadku zachorowań, wszędzie widać ich wzrost. W niektórych krajach sytuacja jest znacznie gorsza niż u nas. Nie ma jednak dramatu o tyle, że nowe zakażenia dotykają młodsze roczniki, więc nie ma tak dużej liczby osób zajmujących miejsca w szpitalach i korzystających ze specjalistycznego sprzętu.

pap sutkowski 1200.jpg
Dr Sutkowski: musimy zaufać fachowcom i przestać wierzyć w różne teorie spiskowe

Z czego wynika taki wzrost liczby zakażeń?

Powodem jest lekceważenie zaleceń służb sanitarno-epidemiologicznych przez młode osoby. To widać. W szkole wszystko jest jak trzeba, ale poza szkołą nie ma zachowanego ani dystansu, ani nie nosi się maseczek tam, gdzie jest to wskazane.

Wspomniał pan o sytuacji związanej z COVID-19 w innych państwach. Kolejne kraje biją rekordy zakażeń koronawirusem, a jednocześnie liczba zgonów utrzymuje się na poziomie porównywalnym z tym, co rejestrowano wiosną (np. w Polsce) czy wręcz dużo, dużo niższym (np. we Francji). Czy wirus już nie jest dla nas tak groźny jak na początku pandemii?

To prawda, że pojawiają się spekulacje dotyczące osłabnięcia wirusa, ale on nie osłabł. Jego parametry się nie zmieniły, okres wylęgania jest taki sam i nie ma żadnych innych oznak potwierdzających tę tezę. Po prostu grupy zakażeń są inne niż na początku. Teraz chorują ludzie młodzi, a z reguły na koronawirusa umierają seniorzy.

Czytaj również:

Inną teorią – wciąż popularną - jest to, że koronawirus nie jest wcale groźny. "Przecież na grypę umiera tyle samo albo i więcej osób" - co by pan powiedział tym, którzy tak twierdzą?

O ile się orientuję, mamy do czynienia z wieloma różnymi zakażeniami. Naprawdę, lekceważenie koronawirusa z tego względu, że jest podobny do grypy, to ośmieszanie się. Bronić się trzeba przed każdym zagrożeniem. Takim osobom zaproponowałbym przyjęcie do wiadomości, że choroby nie istnieją i nie trzeba chodzić do lekarza, no bo po co. Albo, że jeżeli nie mam grypy, to oznacza, że jestem absolutnie zdrowym człowiekiem i nic innego mi nie szkodzi.

Czy powinniśmy spodziewać się dalszych wzrostów zachorowań?

To zależy właśnie od ludzi lekceważących zagrożenie związane z COVID-19. Ci, którzy się zabezpieczają, nie przyczyniają się do rozprzestrzeniania wirusa. Jeżeli grupa osób lekceważących zagrożenie będzie dominować, to nasza sytuacja nigdy się nie zmieni.

Nawet jeśli powstanie szczepionka?

Czy zna pani szczepionkę, która jest w 100 proc. skuteczna? Są szczepionki z 90-98 proc. skutecznością. Przy koronawirusie mówi się o dopuszczeniu szczepionki do stosowania, jeśli skuteczność będzie wynosiła 50 proc. To oznacza, że połowa osób zaszczepionych i niedostosowujących się do zaleceń sanitarno-epidemiologicznych, będzie mogła się zarazić.

Zdaniem Adama Niedzielskiego, ministra zdrowia, taka szczepionka może być dostępna w Polsce najwcześniej wiosną przyszłego roku. Czy pan wierzy w te zapowiedzi?

Praca nad szczepionką to długi i żmudny proces. Najszybciej powstaje koncepcja, która musi być sprawdzona na niewielkiej grupie ludzi. Następnie rozpoczyna się drugą fazę, podczas której sprawdza się bezpieczeństwo szczepionki na znacznie większych populacjach. Potem trzeba narazić osoby zaszczepione na wirusa. Musi się utrzymać odpowiednio wysoki poziom choroby, żeby rozróżnić grupę zaszczepionych od tej, która dostała placebo. Dopiero wtedy można orzec, czy szczepionka będzie skuteczna czy nie. Oczywiście ten proces można przyspieszyć. Jak powiem pani, że pięć szczepionek zostało dopuszczonych do użytku, to się pani zdziwi. Szczepionka jest stosowana na młodych ludziach, którzy pilnują granic przed COVID-em, czyli zajmują się tworzeniem sieci kwarantanny dla przyjeżdżających.

Zbliża się sezon grypowy. Czy system opieki zdrowotnej jest wystarczająco przygotowany na to, by poradzić sobie z pacjentami chorymi na grypę i COVID-19?

System - jeśli chodzi o przyjmowanie pacjentów z grypą - funkcjonuje bez zmian. W przypadku koronawirusa struktura jest kilkuwarstwowa. Problem polega na tym, żeby odróżnić jedno od drugiego. A ja mówię całkiem coś innego. Te metody, które chronią nas przed koronawirusem, chronią nas również przed grypą. W momencie zastosowania obostrzeń, w kwietniu i marcu, spadła liczba zachorowań na grypę w stosunku do ubiegłych lat.

Od kilku tygodni testujemy pacjentów objawowych. W związku z tym obecny system pomija osoby bezobjawowe. Czy to dobra strategia?

Testowanie osób objawowych ma na celu odróżnienie ich od innych zakażeń po to, żeby móc objąć kwarantanną ich otoczenie. To jest dobre rozwiązanie. Chodzi o zastosowanie do konkretnego celu, czyli wyłapania patogenu i zabezpieczenia populacji przed jego krążeniem.

Z prof. Włodzimierzem Gutem rozmawiała Klaudia Dadura