Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Anna Borys 15.03.2014

Emerytura jak fatamorgana… niestety cudów nie będzie

Gdy planujemy kupno telewizora czy samochodu, myślimy najczęściej racjonalnie. Kupimy taki model, na jaki wystarczy nam pieniędzy. Gdy zastanawiamy się nad emeryturą, w naszym myśleniu zaczynają się pojawiać elementy magiczne.
Emerytura jak fatamorgana niestety cudów nie będzieGlow Images/East News

Choć wielu z nas marzy o domu z ogrodem, sportowym aucie lub luksusowej limuzynie, a w najgorszym razie o plazmowym telewizorze w rozmiarze XXL, czy modnym smartfonie, to jednak w finansowym planowaniu realizacji tego typu zakupów kierujemy się zdrowym rozsądkiem, czyli kalkulacją możliwości i ich konfrontacją z ideałem. Kompromis często jest od tego ostatniego dość odległy, ale póki co, trzeba gdzieś mieszkać, czymś jeździć i czasem obejrzeć film i zaimponować znajomym jakimś gadżetem. Gdy jesteśmy bardziej niecierpliwi lub ambitni, część deficytu między marzeniem, a realiami uzupełniamy kredytem. Mało kto oczekuje, że pomoc w zaspokojeniu potrzeb lub realizacji marzeń przyjdzie z zewnątrz. Choć czasem można liczyć na bogatego wujka lub ciocię, to jednak zdarza się to rzadko i trudno takie przypadki uwzględniać w większości planów i kalkulacji.

Inwestujemy z głową

Oszczędzając lub inwestując także najczęściej nie mamy złudzeń, że szybko i łatwo osiągniemy krociowe zyski. Choć narzekamy na niskie odsetki w bankach, unikamy niepewnych lokat, podejrzanie patrząc na nadmiernie atrakcyjne oferty. Zbyt chciwych i nieostrożnych czasem spotyka sroga kara. W inwestowaniu nieco częściej może ponieść fantazja w pogoni za wysokimi zyskami, ale i w tym przypadku emocje szybko bywają studzone i wracamy do twardej rzeczywistości, nierzadko z mocno uszczuplonym kapitałem. Obrażeni na rynek odwracają się od niego na stałe, a nauczeni pokory korzystają z jego możliwości już znacznie bardziej rozsądnie.

Emerytura jak fatamorgana

W większości przypadków sposób naszego podejścia zmienia się zupełnie, gdy zaczynamy myśleć o emeryturze. Przede wszystkim myślimy o niej rzadko, rezygnując z jej planowania pod presją bieżących spraw i wydatków lub zniechęceni odległą, a przez to mglistą i niezbyt optymistyczną perspektywą. Najczęściej poprzestajemy na narzekaniu na ZUS, rząd i posłów w końcu i tak pozostawiając swoją przyszłość instytucjom, do których nie mamy zbyt wielkiego zaufania i rozwiązaniom, o których wiemy, że nie zapewnią nam tego, czego oczekujemy. Zupełnie nieracjonalnie sądzimy, że jakoś to będzie i liczymy, że rząd, którego nie lubimy, nie da nam zginąć, a ZUS na czas wypłaci to, co się nam należy.

Bezpieczeństwo jest złudne

Takie właśnie założenia leżą u podstaw naszego myślenia o emeryturze: że się nam należy i że powinna być odpowiednio wysoka. Sądzimy, że obowiązujące w codziennym życiu zasady kalkulacji nie mają w tym przypadku zastosowania. Po części to efekt funkcjonującego przez wiele lat systemu, który działa anonimowo, w oderwaniu od naszej konkretnej sytuacji i sprawia wrażenie, że naszą emeryturą „ktoś” się zajmuje i o niej myśli. A jak wiemy, nie jest to dobry wujek. „Ktoś” opłaca za nas jakieś składki, których wysokości najczęściej nawet nie znamy. „Ktoś” coś z nimi robi, a jak przyjdzie czas, to przyśle nam pieniądze. Których, jak wiemy, będzie nam za mało. System ten, działając bez naszej wiedzy i minimalnej choćby aktywności z naszej strony, sprawia, że nie czujemy żadnego związku między tym jak działa, a naszą przyszłością. Czujemy się wręcz zwolnieni z myślenia o niej. Wciąż jesteśmy przyzwyczajeni, że nasze składki idą do jednego „worka” i nie ma większego znaczenia, ile się ich w ciągu naszego zawodowego życia uzbiera.

Potrzebne są twarde kalkulacje

Tymczasem wszyscy urodzeni po 31 grudnia 1948 r. otrzymają emeryturę, której wysokość będzie zależna od wielkości zgromadzonego kapitału i prognozowanej długości życia po przejściu na emeryturę. Wielkość kapitału zależy zaś od wysokości składek i liczby przepracowanych lat. W tym obowiązkowym systemie jedynym elementem, na który mamy wpływ jest ten ostatni, czyli liczba lat aktywności zawodowej. Przedłużając ją, możemy się przyczynić do zwiększenia naszego kapitału, gromadzonego w ZUS i OFE i w efekcie zwiększyć wysokość emerytury, skracając przy okazji liczbę lat, w ciągu których będziemy z niej korzystać. O ile oczywiście zdrowie i sytuacja na rynku pracy nam pozwoli. Być może też właśnie fakt, że w tym systemie niewiele od nas zależy, powoduje, że niezbyt się nim interesujemy.

Czeka nas duże rozczarowanie

Stosując metodę kalkulacji, obowiązującą w codziennym życiu, z której wynika, że skoro nasza przyszła emerytura wyniesie dużo poniżej naszego wynagrodzenia, szybko dojdziemy do wniosku, że tę dysproporcję, z którą kiedyś gwałtownie się zetkniemy, warto by jakoś złagodzić. Jedynym sposobem, by to osiągnąć, jest uzbieranie dodatkowego kapitału i jego inwestowanie w taki sposób, by jego wartość wzrosła. I tu już cudów nie ma. Tyle sobie tej dodatkowej emerytury wypłacimy, ile uzbieramy pieniędzy i o ile zdołamy je pomnożyć.

Open Finance, abo