Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Adam Kaliński 10.03.2022

"Rosyjski gaz bez zakłóceń płynie do europejskich klientów". OSW pokazało niepokojące analizy

Inwazja na Ukrainę nie doprowadziła do tej pory do żadnych zakłóceń dostaw rosyjskiego gazu do odbiorców europejskich - twierdzi ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Szymon Kardaś. W pierwszych dniach po agresji tranzyt tego surowca osiągnął maksymalny zakontraktowany dobowy poziom 109,6 mln m sześc.

"Sygnałem wskazującym, że strona rosyjska jest zainteresowana podtrzymaniem dobrych relacji z partnerami zagranicznymi, jest także spłata przez Gazprom zobowiązań wynikających z wyemitowanych wcześniej euroobligacji. Według doniesień medialnych wszystkie należności (1,3 mld dolarów) zostały uregulowane terminowo, niezależnie od wprowadzonych przez rosyjskie władze ograniczeń przepływów walutowych z Rosji do państw trzecich" - poinformował autor analizy.

Szymon Kardaś zauważył, że choć na razie nie doszło do żadnych zakłóceń w eksporcie i tranzycie rosyjskiego gazu, to w ostatnich dniach pojawiły się, po raz pierwszy od wybuchu inwazji, otwarte groźby strony rosyjskiej w tym zakresie. Ilustracją tego - zdaniem eksperta - jest m.in. oświadczenie Aleksandra Nowaka, wicepremiera rosyjskiego rządu odpowiedzialnego m.in. za sektor paliwowo-energetyczny, że w ramach lustrzanej odpowiedzi na zablokowanie Nord Streamu 2, Rosja ma prawo do wstrzymania tranzytu gazociągiem Nord Stream 1. Dodał on jednocześnie, że Rosja nie zamierza tego robić, bo taka decyzja nie przyniosłaby korzyści żadnej ze stron.

Możliwość działań dywersyjnych

Zdaniem Kardasia groźby Rosji są najprawdopodobniej polityczną odpowiedzią na pojawiające się w krajach UE postulaty wstrzymania lub znaczącego ograniczenia importu rosyjskiego gazu. "Nie oznaczają one tym samym podjęcia rzeczywistej decyzji w tej sprawie, która generowałaby dla Moskwy koszty ekonomiczne i wizerunkowe" - zaznaczył. Według analityka bardziej prawdopodobnym scenariuszem może być zainicjowanie przez Moskwę działań dywersyjnych mogących uniemożliwić tranzyt gazu przez Ukrainę.

Czytaj także:

Jednocześnie - jak zauważył ekspert - konsekwencją inwazji i wdrożonych sankcji jest spadek kapitalizacji rosyjskich firm energetycznych; wartość akcji Gazpromu spadła o 93,7 proc., Łukoilu o 99,2 proc., a Rosnieftu o 92,5 proc. Innym negatywnym skutkiem jest wycofywanie się dużych koncernów energetycznych ze współpracy z firmami rosyjskimi..

Niektórzy partnerzy mogą się wycofać 

Kardaś wskazał, że szczególnie dotkliwe będzie dla Rosji wycofanie się niektórych zagranicznych partnerów z działających lub planowanych inwestycji w sektorze gazu skroplonego. W przypadku projektów LNG dużej skali Rosja nie dysponuje bowiem własnymi zasobami technologicznymi. We wszystkich działających obecnie w Rosji terminalach LNG tzw.

dużej skali wykorzystywane są technologie zachodnich firm: amerykańskiej APCI, niemieckiej Linde, brytyjsko-holenderskiej Shell, francuskiej Air Liquide. Choć Rosja opracowała własną technologię "Arkticzeskij kaskad", która została wykorzystana przy czwartej linii produkcyjnej w ramach projektu Jamał LNG, to z doniesień branżowych wynika, że ocena jej jakości okazała się bardzo niska, i wiele wskazuje, że nie będzie ona stosowana w kolejnych przedsięwzięciach.

Co dalej z Nord Stream 2?

Co prawda - jak czytamy - projekt Nord Stream 2 został zamrożony jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, ale agresja Rosji może przesądzić o losach inwestycji. Ekspert zauważył, że po objęciu spółki Nord Stream 2 AG i członków jej zarządu amerykańskimi sankcjami pojawiły się doniesienia medialne o złożeniu przez przedsiębiorstwo wniosku o ogłoszenie upadłości. Choć informacja ta została zdementowana przez spółkę, to jednocześnie potwierdzono, że doszło do zwolnienia wszystkich 140 pracowników.

W mediach branżowych pojawiła się także informacja o możliwej likwidacji niemieckiej spółki Gas for Europe, która miała być operatorem i właścicielem niemieckiej części gazociągu. Co więcej - jak podkreślił - 1 marca niemiecki minister gospodarki oświadczył, że gazociąg Nord Stream 2 nie zostanie certyfikowany w dającej się przewidzieć przyszłości. O losie inwestycji mogą przesądzić także decyzje koncernów zachodnioeuropejskich.

Ryzyko finansowe

Koncern Shell zapowiedział wprost wycofanie się z projektu Nord Stream 2 (w kwietniu 2017 r. spółka zobowiązała się do udzielenia stronie rosyjskiej pożyczek w wysokości ok. 950 mln euro na realizację inwestycji). Przedstawiciele koncernu Wintershall DEA oświadczyli z kolei, że spisują na straty ok. 1,1 mld dolarów pożyczonych spółce Nord Stream 2 AG. Francuska firma Engie odnotowała istnienie ryzyka finansowego na poziomie 1,1 mld dolarów, w szczególności gdyby doszło do ogłoszenia upadłości spółki Nord Stream 2 AG. Koncern OMV zapowiedział natomiast zrewidowanie swojego stanowiska co do udziału w projekcie.

"Choć nie jest jasne, co ostatecznie stanie się z już wybudowanym i gotowym do eksploatacji (od strony technicznej) gazociągiem, to jego ewentualne uruchomienie w dającej się przewidzieć przyszłości wydaje się, z przyczyn politycznych, nierealne" - podsumowuje ekspert OSW.

Czytaj także:

PR24, akg