Bezpieczeństwo energetyczne kosztuje. To znaczy, że energia w Polsce powinna powstawać z rodzimych surowców. A więc w dużej mierze z węgla. W efekcie energia w naszym kraju może być droższa niż gdzie indziej. Ta różnica w cenie energii to koszt bezpieczeństwa energetycznego Polski. Takie były tezy wystąpienia premiera Donalda Tuska w przemówieniu inaugurującym Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach.
Tak postawiony problem niezależności energetycznej i wysokich cen energii rodzi szereg pytań. Na przykład – kto poniesie koszty wyższych niż gdzie indziej cen energii: konsument, przedsiębiorstwa czy podatnicy?
Zacznijmy od przedsiębiorców. Jeżeli ceny energii w Polsce będą wyższe niż w innych krajach, to jeśli inne koszty, np. pracy nie będą niższe lub nie pojawią się inne przewagi konkurencyjne, to inwestycje zagraniczne zaczną omijać nasz kraj, szerokim łukiem. Może być i tak, że rodzimi przedsiębiorcy zaczną szukać szczęścia za granicą.
Oczywiście można przyjąć rozwiązanie, że ceny energii dla przemysłu będą dotowane i utrzymywane na niskim poziomie. Ale to oznacza, że zapłacą za to podatnicy.
Konsumentem chyba nikt się nie przejmuje.
Jeśli spojrzymy za ocean, to zobaczymy, że w wyniku rewolucji łupkowej ceny energii w USA gwałtownie spadły. Nagle okazało się, że przemysł amerykański zaczął się odradzać, a miejsca pracy z Chin przenoszą się do Ameryki.
Unia Europejska chce się reindustrializować, chce się łączyć sojuszem gospodarczym ze Stanami Zjednoczonymi. Jak to zrobić, jeśli będziemy mieli droższą energię niż w USA, czy w Chinach? Jaka będzie pozycja przemysłu europejskiego, w tym i polskiego wobec firm amerykańskich, które będą bardziej konkurencyjne ze względu na niższe koszty ponoszone na zakup energii? Przecież sojusz gospodarczy ze Stanami Zjednoczonymi oznacza, że żadne sztuczne bariery już nie będą nas chroniły przed konkurencją firm amerykańskich.
Kiedy więc chcemy zwiększać bezpieczeństwo energetyczne Polski poprzez godzenie się na wyższe ceny energii warto pomyśleć o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą takie rozwiązanie.
Robert Lidke