Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Anna Wiśniewska 09.06.2014

Zróbmy sobie dzień wolności energetycznej

Mamy coraz więcej dni wolności w... rankingach. Od lat już funkcjonuje pojęcie dnia wolności podatkowej. Teraz pojawił się nowy: dzień wolności hipotecznej. W tym pierwszym przypadku mówimy o dniu, w którym przestajemy pracować na podatki i na inne daniny na rzecz państwa. Natomiast w drugim – chodzi o dzień, w którym przestajemy w danym roku pracować na spłatę raty kredytu hipotecznego.
Robert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SARobert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SA

Dzień wolności podatkowej przypada w Polsce zawsze w czerwcu lub w lipcu, dzień wolności hipotecznej, wyliczony po raz pierwszy, przypada na początek czerwca.

A może pokusimy się o kolejne dni wolności? Mnie przychodzi do głowy dzień wolności energetycznej. Dlaczego energetycznej? Bo za energię płaci w Polsce każdy z nas. Czyli ten wskaźnik jest tak powszechny, jak wskaźnik podatkowy. Kredyty hipoteczne ma jednak mniejszość z nas.

Co ważne, na poziom tego wskaźnika ma ogromny wpływ państwo. Ceny energii elektrycznej i ceny gazu dla konsumentów są regulowane przez Urząd Regulacji Energetyki.

Ale nie są regulowane np. ceny węgla czy też ceny drewna na opał. Tu działa rynek.... ale nie do końca. Zresztą na cenę energii dla konsumentów też ma wpływ w jakimś stopniu rynek, bo w końcu większość prądu produkujemy w elektrowniach węglowych. A sporo z nas ogrzewa swoje domy, używając nie gazu czy prądu, ale właśnie węgla.

No dobrze, ale po co nam taki wskaźnik wolności energetycznej i co może na niego wpływać?

Jeśliby ktoś się pokusił o przeprowadzenie odpowiednich obliczeń i wskazanie dnia wolności energetycznej, to być może doszlibyśmy do ciekawych wniosków. Na przykład uświadomilibyśmy sobie, ile każdego z nas kosztują określone decyzje rządu – lub częściej brak tych decyzji.

Tak więc: ważne są decyzje URE o cenach prądu i gazu. Istotne jest to, gdzie kupują węgiel polskie elektrownie – w kraju czy za granicą. Czy elektrownie są przymuszane do budowy nowych bloków energetycznych zasilanych węglem, czy też mogą szukać innych źródeł energii? Jak rośnie cena energii w związku z dopłatami do odnawialnych źródeł energii? Czy cena węgla wzrasta, bo wydobywamy go w kopalniach tzw. trudnych geologiczne, bo zgadzamy się na odroczenie kopalnianych zobowiązań wobec ZUS, bo górnicy mają odrębny system emerytalny, do którego muszą dopłacać podatnicy?

Czy Polska zmniejszy import węgla? Jakie są lub będą koszty dostosowania naszej energetyki opartej na węglu – do wymogów unijnych dotyczących ograniczenia emisji CO2?

Na szczęście każdy z nas ma indywidualną możliwość przesunięcia w czasie swojego dnia wolności energetycznej. Jak? W bardzo prosty sposób. Ograniczając zużycie energii, np. ocieplając dom czy po prostu korzystając z energooszczędnych urządzeń. Sposobów jest wiele. Można też zdecydować się na własne źródła energii. Oczywiście wszystko liczymy na kalkulatorze (najlepiej zasilanym energią słoneczną).

Taki dzień wolności energetycznej, przyznają Państwo – to dobre narzędzie edukacyjne i... promocyjne, np. dla producentów materiałów budowlanych czy baterii słonecznych.

A swoją drogą, gdyby zsumować te trzy dni wolności: energetycznej, podatkowej i hipotecznej to okaże się, że prawie cały rok tyramy na podatki, na spłatę kredytu, na prąd, na ogrzewanie. To smutne. Ale zawsze można wyjechać na Wyspy Kanaryjskie – tam przynajmniej odpadną koszty ogrzewania.

Robert Lidke