Ale czy taniej – oznacza naprawdę lepiej? Czy racjonalna miara, jaką są koszty, potrafi również wymierzyć coś, co trudno przeliczyć na pieniądze czyli powagę, prestiż, zaufanie, jakimi powinien darzyć obywatel swoje Państwo?
Bo firma, która przegrała kontrakt nazywa się Poczta Polska. A sądy i prokuratury, które wysyłają swoje pisma mają w nazwie Sąd Rzeczypospolitej Polskiej, Prokuratura Rzeczypospolitej Polskiej.
Czy przesyłka od tych instytucji odebrana w sklepie, kiosku, punkcie usługowym – a z takich kontrahentów korzysta firma PGP, która wygrała przetarg z Pocztą Polską – tym samym nie jest odarta z tego niepoliczalnego, nieuchwytnego, ale tak mi się wydaje, ważnego poczucia, że za odbieranym listem stoi Państwo Polskie?
Przepraszam za ten ton – można go odebrać jako zaszły element niemodnego patriotyzmu, czy też narodowej propagandy, ale czy marka „Polska” nie jest wartością, o której też trzeba pamiętać?
Wydaje mi się, że jeśli swój prestiż traci Poczta Polska – bo przegrała grę rynkową, to i jego cząstkę tracą też sądy i prokuratury – bo ich ważne przesyłki można odebrać w nie zawsze prestiżowych miejscach.
Oczywiście nie uważam, że wszystko co polskie musi oznaczać najlepsze i broniące się samą nazwą. Poczta Polska nie przegrała przetargu przez nazwę – bo staroświecka i niemodna, ale naprawdę oferowała droższą usługę. Ponadto, przyzwyczajona przez dziesięciolecia do swojej monopolistycznej pozycji, nie zauważyła, że świat się zmienia i dwa na cztery nieczynne okienka, długa kolejka po list polecony czy przekaz i ponad 100 tys. zatrudnionych osób – to droga prowadząca do klęski.
Stąd prośba – droga Poczto Polska: zacznij się naprawdę szybko zmieniać, pomyśl o prawdziwej ekonomii i pokaż, że też możesz wygrać swój wyścig na gospodarczej mapie Polski.
Jarosław Krawędkowski