Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Jarosław Krawędkowski 07.04.2015

Dlaczego nie zapomnę o 1 procencie

Ludzie nie lubią, nie znoszą podatków. Uważają, że są za wysokie, i ci którzy je pobierają, przeznaczają je na bezsensowne cele – generalnie służące utrzymaniu ich przy władzy, a nie ludziom czy społeczeństwu.
Jarosław KrawędkowskiJarosław Krawędkowski

I ten pogląd jest mi bliski. Ale jest jeden, malutki, ale jakże ważny wyjątek – 1 procent podatku, który możemy odliczyć od rocznej daniny na rzecz organizacji użytku publicznego, a mówiąc po ludzku – po prostu dla innego człowieka potrzebującego pomocy. Tego odliczenia możemy dokonywać dopiero od 10 lat.

Wcześniej cała nasza danina czyli PIT szła do budżetu, a stamtąd trafiała, i nadal trafia na cele wyznaczane przez posłów w corocznej ustawie budżetowej. Teoretycznie na wsparcie tego, co ma służyć całemu społeczeństwu – na bezpieczeństwo czyli wojsko, policję, na służbę zdrowia, naukę, godną starość, politykę prorodzinną czy na działania służące np. poprawie innowacyjności polskiej gospodarki.

I niby wszystko wygląda ładnie, tyle że teoria często mija się z życiem, albo niekoniecznie dokładnie realizuje się w praktyce. Część pieniędzy z naszych podatków oczywiście trafia tam – gdzie powinna. Ale czy naprawdę wszystkie?

Eksperci wyliczają, że ok. 40–50 proc. podatku PIT wpada w wielką, rolniczą „czarną dziurę” – czyli trafia na dotację budżetową na KRUS, czyli na ubezpieczenie rolników. Pytanie, czy te kilkanaście miliardów złotych, jak wylicza Forum Obywatelskiego Rozwoju, ponad 400 zł od każdego polskiego podatnika, musi wspierać każdego rolnika? I tego biednego, i tego który swoimi dochodami, i zgromadzonym kapitałem zasila grupę milionerów, często nawet dolarowych?

A tych jest w Polsce, wg wyliczeń Global Wealth Databook 2014, już ponad 50 tysięcy, a według szacunków Credit Suisse,  za pięć lat będzie ich już 90 tysięcy.

Podatki na bezpieczeństwo, to również wielkie dotacje budżetowe, które trafiają na dofinansowanie nie tylko broni, ale także elektrowni, czy przywilejów emerytalnych – polskiej armii, policji, górników, kończących dzięki temu pracę przed 50., a przy okazji otrzymujących świadczenia dwa razy większe niż przeciętna emerytura Polaka, cieszącego się z „wolności pracowniczej” po 67. roku życia.

Z wyliczeń wynika, że te przywileje kosztują każdego podatnika jakieś tysiąc złotych z jego PIT-u.

Warto też przy okazji przypomnieć, że to właśnie pracujący, w myśl zasady solidaryzmu społecznego, łożą ze swoich składek emerytalnych na te emerytury.

Innym przykładem jest nieszczelny system wspierania zarejestrowanych bezrobotnych, również tych, którzy w tym czasie pracują na czarno, którym państwo opłaca składki zdrowotne. To przykład gdy państwo, czyli my, w postaci naszych podatków, płacimy za coś i niczego za to nie wymagamy. Chociażby tego, aby ktoś poszukał pracy i przestał być tzw. strukturalnym bezrobotnym, którego dzieci czy wnuki też mają szansę znaleźć się w tej grupie. No bo dlaczego nie brać, jak dają, ci frajerzy?

Myślę, że każdy z nas może tę wyliczankę kontynuować, oczywiście budując ją według swojej pozycji zawodowej czy społecznej, mniej lub bardziej korzystającej ze wsparcia budżetowego.

Jedno jednak, co jest wspólne, dla przedstawionego powyżej zjawiska to fakt, że my, jako obywatele, jako jednostki, mamy na to znikomy wpływ. Liczymy się jako wyborcy i podatnicy, dostarczający środki do realizacji politycznych, nie zawsze obywatelskich celów.

W tej całej pajdzie chleba, jak można by nazwać naszą daninę, jest jednak jedna malutka, bo wyliczana na jedną setną, część – to właśnie ten 1 procent przeznaczany na cele użytku społecznego.

To dla obywatela, jednostki, jest ta dobrze wypieczona, chrupiąca skórka na chlebie, dla której warto poświęcić więcej czasu i staranności, aby nasz chleb, czytaj: podatek, zachował jednak swój sens – nie tylko dla innych, również dla nas.

Po pierwsze, to my sami, nikt inny, decydujemy, z dokładnością do przysłowiowego jednego milimetra, gdzie te nasze pieniądze trafią.

A to znaczy, że nasz podatek zależy od nas, nie od władzy, zbliżających się wyborów, czy koniunktury politycznej, które mogą wypaczyć każdą, nawet najbardziej światłą ideę. Co w przypadku 1 procenta, nie wymaga chyba uzasadniania.

Tak jak nie trzeba tłumaczyć znaczenia kilkunastu, kilkudziesięciu czy kilkuset złotych więcej dla chorego na przewlekłą chorobę, dla rodziny walczącej o kilka, kilkanaście, czy też kilkaset dni bez bólu, lub wręcz życia, dla osoby bliskiej.

Dlatego pamiętajmy o jednym procencie.

Nie zostawiajmy decyzji na ostatnią chwilę, nie traktujmy tego tylko jako obywatelski obowiązek i nie wskazujmy, automatycznie, na pierwszą z brzegu organizację uzytku publicznego.

To nasz przywilej, nasz prawdziwy podatek, dlatego poświęćmy mu trochę czasu i wybierzmy najlepiej jak umiemy biorcę naszej jednoprocentowej prawdziwej, sensownej, wolności podatkowej.

Jarosław Krawędkowski