Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 08.08.2014

Główny Inspektorat Sanitarny: w Polsce nie ma zagrożenia wirusem Ebola

- A nawet gdyby pojawiły się pojedyncze przypadki zawleczone z Afryki, jesteśmy przygotowani na taką sytuację - zapewnił rzecznik GIS Jan Bondar.
Odpowiednio przygotowani medycy odwiedzają chorych w ich domach w LiberiiOdpowiednio przygotowani medycy odwiedzają chorych w ich domach w LiberiiPAP/EPA/AHMED JALLANZO
Posłuchaj
  • Doktor Grażyna Biesiada z Kliniki Chorób Zakaźnych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie o zagrożeniu wirusem Ebola w Polsce (IAR)
Czytaj także

W piątek, po nadzwyczajnym dwudniowym spotkaniu, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała, że epidemia Eboli - największa i najdłuższa w historii - jest niepokojąca wystarczająco, aby zakwalifikować ją jako sytuację nadzwyczajną na skalę międzynarodową. Zalecono, by władze poszczególnych krajów "przygotowały się na wykrywanie i postępowanie w przypadku zachorowań".

Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar, stwierdził, że "na razie nie ma sytuacji, która zmuszałaby Polskę do przedsięwzięcia jakichś nadzwyczajnych środków, na przykład montowania bramek termowizyjnych wykrywających pasażerów z gorączką na lotniskach czy rozdawania w samolotach ulotek".
Epidemia Eboli - czytaj więcej>>>
Przypomniał, że epidemia trwa od pół roku i co tydzień dwa samoloty wylatują ze stolicy Gwinei,  Konakry do Paryża, a mimo to nie odnotowano żadnego przypadku zachorowania poza Afryką. - Nie lekceważymy zagrożenia. Każdy przypadek gorączki tropikalnej był w przeszłości sprawdzany. U powracających z Afryki osób wykrywano wielokrotnie dengę, ale nie Ebolę. Gdyby jednak pojawił się taki pacjent, kilka krajowych ośrodków ma odpowiednie warunki do zapewnienia mu opieki - zapewnił.
Unijny komisarz ds. zdrowia Tonio Borg jako niewielkie ocenił w piątek ryzyko, by epidemia Eboli przedostała się do Europy. - Chcę uspokoić obywateli. Prawdopodobieństwo, że Ebola uderzy w terytorium europejskie jest skrajnie małe - oświadczył.
Wciąż nie ma skutecznego leku
Obecna epidemia Eboli rozpoczęła się w marcu w Gwinei i rozprzestrzeniła się do Sierra Leone i Liberii. Przypadki zachorowań odnotowano też w Nigerii. Od początku roku epidemia spowodowała śmierć prawie tysiąca ludzi.

Gorączkę krwotoczną Ebola wywołuje wirus Ebola należący do rodziny Filoviridae - jednoniciowych wirusów RNA. Jego rezerwuarem są prawdopodobnie owocożerne nietoperze, często spożywane w krajach Afryki (w Polsce nie występują). Zarazić się wirusem od człowieka można poprzez kontakt z wydzielinami osoby chorej, zwłaszcza krwią.
Objawy rozpoczynają się po okresie trwającym nawet 21 dni i początkowo przypominają grypę. Zarażony odczuwa bóle mięśni, dreszcze, ma wysoką gorączkę. Później pojawiają się wymioty, bóle klatki piersiowej i wysypka. Chory słabnie, następują obfite krwawienia wewnętrzne, z jam ciała, a nawet poprzez pory skóry. Umiera od 50 do 90 proc. chorych. Jeśli chory przeżył dwa tygodnie od wystąpienia gorączki, ma szansę wyzdrowieć.

Po wieloletnich badaniach opracowano wprawdzie szczepionki i leki przeciwko Eboli, jednak są one nadal w stadium eksperymentalnym. Pomimo to WHO podjęła decyzję o ich wykorzystaniu u chorych. Dotychczas stosowane było tylko leczenie objawowe (na przykład odpowiednie nawadnianie).
Wirus Ebola jest stosunkowo mało odporny - niszczy go na przykład promieniowanie UV (także światło słoneczne), temperatura powyżej 60 stopni Celsjusza, a także powszechnie dostępne chemiczne środki do dezynfekcji. Przestrzeganie zasad higieny dobrze chroni przed wirusem.

Szczególnie ważne jest odizolowanie osób chorych od zdrowych w odpowiednich ośrodkach i neutralizacja wirusa wydzielanego przez pacjenta. Wyjątkowo duży zasięg obecnej epidemii specjaliści przypisują, między innymi, brakowi właściwej izolacji chorych.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

PAP, kk