Czy rozbudowa sieci fotoradarów w Polsce ma służyć bezpieczeństwu na drogach, czy poprawie sytuacji polskiej gospodarki? Czy chodzi o to, byśmy jeździli wolniej, czy żebyśmy płacili mandaty, z których dochody wkalkulowane są w plany budżetowe Ministerstwa Finansów? Na ten temat toczy się od paru tygodni coraz ostrzejsza dyskusja. O tyle ciekawa, że obie strony mają mocne argumenty.
- Nie sądzę, by fotoradar z nieoznakowanego radiowozu działał prewencyjnie, on każe, ale po fakcie. Prewencję należy postrzegać jako uczenie ludzi poruszania się po drodze i zwracania uwagi na wiele aspektów ruchu drogowego, nie tylko na prędkość - mówi Szymon Sołtysik, redaktor naczelny polskiej edycji pisma "Top Gear”.
Gość Jerzego Sosnowskiego podkreśla, że podobnie jak w lotnictwie i na drodze wypadek to zawsze sprawa złożona z wielu elementów i okoliczności. - Może być prędkość połączona ze złym stanem drogi, ze złym stanem samochodu, z niewyszkoleniem kierowcy, dekoncentracją, ale mówienie o tym, że to tylko i wyłącznie prędkość to upraszczanie i droga na skróty. Fotoradar stojący jaskrawy przy drodze na pewno działa na kierowcę w sposób taki, że zdejmie nogę z gazu, czasami naciśnie hamulec - wyjaśnia Szymon Sołtysik.
Adam Sobieraj, rzecznik prasowy warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich, argumentuje, że każdy rodzaj prewencji, który chroni życie, jest dobry. - Nawet jeżeli przyczyną jazdy 50km/h będzie sprzeciw ministrowi Rostowskiemu, bardzo dobrze. Mnie nie interesuje powód, interesuje mnie to, żeby ludzie jeździli 50 km/h - zwraca uwagę gość Trójki.
Posłuchaj innych rozmów w "Klubie Trójki" >>>
Czy nadmiar znaków nie dezorientuje kierowców oraz czy nie jest prawdą, że w Polsce generalnie jeździmy za szybko, a kierowcy-piraci mają zdecydowanie zbyt dobre mniemanie o sobie? Zapraszamy do wysłuchania całego "Klubu Trójki".
Audycji można słuchać od poniedziałku do czwartku po godz. 21.00. Zapraszamy.