Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Aneta Hołówek 02.10.2018

Zbigniew Bródka, strażak, któremu robota pali się w rękach. "Teraz jadę na łyżwach, potem może będą rajdy, mam licencję"

- Mam przed sobą cel. Podchodzę do tego na serio, tak jak na serio podchodziłem do marzenia, by zostać mistrzem olimpijskim. Okoliczności są dobre, bo nie ma ciśnienia. Do igrzysk w Korei było takie ciśnienie, dało się je odczuć, ale ono zeszło. Rozpocząłem proces, ruszył mechanizm. Nie mam pewności jaki będzie efekt, ale wiem, że mnie jeszcze na coś stać - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Zbigniew Bródka, mistrz olimpijski z Soczi.

Sezon zimowy zbliża się wielkimi krokami. Podjąłeś decyzję o tym, że "jedziesz dalej". W łyżwiarskim świecie zaszło jednak trochę zmian. Wasza medalowa ekipa rozpadła się - Konrad Niedzwiedzki zakończył karierę, a Janek Szymański w tym sezonie będzie na urlopie. W Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego też zaszło kilka zmian - w sztabie szkoleniowym pojawiły się nowe osoby, a potem rozpoczął pracę także nowy prezes Rafał Tataruch. Zdecydowano jednak, że Witold Mazur dalej jest trenerem reprezentacji i będzie szkolił średniodystansowców. To chyba dobra dla Ciebie wiadomość?

Od samego początku współpracy z Witoldem Mazurem jestem zadowolony. To jednak, czy Zbigniew Bródka będzie kontynuował karierę nie zależało tylko i wyłącznie od  tego z kim będę trenował. Ważne było też to, jakie będą grupy szkoleniowe, z kim przyjdzie mi trenować, ale na pewno łatwiej będzie pracować z osobą, która mnie już zna.

Z Witoldem Mazurem, jako trenerem kadry narodowej, współpracujesz od zakończenia igrzysk w Soczi (na tych igrzyskach Bródka zdobył złoty medal w biegu na 1500 m, oraz brąz w biegu drużynowym) kiedy to doszło do zmiany, zakończyliście wówczas współpracę z trenerem Wiesławem Kmiecikiem. Witold Mazur był wtedy naturalnym kandydatem na nowego szkoleniowca.

Witek Mazur współpracował z kadrą już dwa lata po igrzyskach w Vancouver. Przyglądał się i uczył asystując trenerowi Kmiecikowi. Wtedy, gdy nastąpiła zmiana, było za mało czasu, aby z kimś innym się zapoznawać. Witek Mazur został trenerem głównym i to była dobra decyzja, bo wypracowanie dobrej relacji to jest bardzo długi proces, a my się już znaliśmy. Nie jest tak, że przychodzi nowy trener, daje zawodnikowi swój plan treningowy, ten go wykonuje i zostaje mistrzem. To tak nie działa.

Justyna Kowalczyk dopiero po sześciu latach współpracy z Aleksandrem Wierietielnym odniosła swój pierwszy sukces.

No właśnie. Tego jak zawodnik reaguje na dany plan, na trenera, uczymy się i to nie trwa chwilę. Relacja zawodnik – trener to nie jest działanie maszyn. Z Witkiem Mazurem zrobiliśmy dotąd bardzo dobrą pracę. Poza tym, nie wyobrażam sobie, mając w głowie mój cel, myśląc o mistrzostwach świata, że miałbym nagle zacząć współpracę z nową osobą. Dla mnie najważniejsze jest działanie długofalowe. Każdy trener powinien dostać przynajmniej cztery lata na to, by popracować z kadrą. To jest cykl, po którym możemy ocenić wiarygodnie taką osobę.

Czytaj więcej
Wiktor Ahn 1200.jpg
Dezerter ze statusem bohatera mówi dość. Wiktor Ahn zatęsknił za ojczyzną

Ty jesteś szczery i zawsze mówisz jasno o swoich oczekiwaniach. Po Soczi byłeś tą osobą, która otwarcie wnioskowała o zmianę trenera Wiesława Kmiecika. Do zmiany doszło, a wkrótce potem, gdzieś pojawiła się wypowiedź trenera, że Bródka coś technikę stracił, że odbicie ma już nie takie idealne. Wyjaśniliście sobie z trenerem wszystkie sprawy? 

Wyjaśniłem z trenerem wszystko, co było do wyjaśnienia, on to przyjął i myślę, że gdybym teraz poprosił go o radę, to by mi pomógł. To ja głośno i oficjalnie mówiłem o konieczności zmiany, ale myślę, że trener zrozumiał moje argumenty. Trener Kmiecik to pozytywny gość, zawsze ceniłem i cenię sobie jego rady. Sposób bycia trenera też zawsze był wyjątkowy, co zresztą miało wpływ na nasze wyniki i osiągnięcia sportowe. 

Wróćmy zatem do ostatnich wydarzeń. Ty współpracujesz z Witkiem Mazurem, ale PZŁS zatrudnił także szkoleniowców z Holandii. Łyżwiarzy specjalizujących się w długich dystansach i biegach ze startu wspólnego szkoli Tristan Loy. To nowość.

Ja uważam, że my w Polsce nie mamy złych trenerów. Zatrudnienie trenera z zagranicy nie jest też gwarantem sukcesu, ale to może być dla środowiska łyżwiarskiego w Polsce pewne odświeżenie. Zmiana spojrzenia na dotychczasową pracę. Bo gdy kręcimy się wokół siebie, mielimy cały czas to samo, to efekty spadają. Trzeba otwarcie powiedzieć, że po Soczi nie zrobiliśmy progresu, a wręcz nie utrzymaliśmy tego, co było wcześniej.

A dlaczego tak się stało? Czego właściwie zabrakło? Czy tylko tej "świeżości”?

To bardzo trudne pytanie i trudno na nie odpowiedzieć w dwóch zdaniach. 

Pomogę. Jak patrzyłam na nastroje panujące w ostatnim sezonie w kadrze pań, na nie najlepszą atmosferą w ich grupie, to o sukces zwyczajnie było bardzo trudno, to się nie mogło udać.

U nas było tak samo. Byliśmy bardzo nakręceni po sukcesie w Soczi, ale później każdy sam chciał trenować według własnego planu. To też był duży błąd.  

Bardzo przeżyłeś niepowodzenia tego ostatniego sezonu? Mistrz olimpijski wrócił z igrzysk już nie z tarczą, ale na tarczy.

Nie miałem z tym problemu, bo wiele rzeczy było niezależnych ode mnie. Zdrowie, choć mam na nie wpływ, nie jest zależne do końca ode mnie. Przecięcie nogi, które mi się przytrafiło niecałe trzy tygodnie przed startem w PjongCzangu, nie było zaplanowane.

Mięsień czworogłowy, z którym zmagałeś się od początku sezonu nie był już wówczas głównym problemem.

Tak jest skonstruowany nasz organizm. Bodziec bólowy jest większy tam, gdzie jest większy problem. A przed PjongCzangiem to prawie przecięty Achilles był naprawdę istotną przeszkodą.

Gdzie doszło do wypadku?

To się stało podczas treningu w Inzell. Jechałem prawie 60 km/h. Gdybym przeciął wówczas Achillesa musiałbym wrócić do domu i zapomnieć o igrzyskach. Tego się najbardziej bałem zanim zobaczyłem, co jest pod uszkodzonym ochraniaczem, notabene osłoną, która właściwie powinna zostać nienaruszona. Rana była bardzo głęboka, prawie do kości, ale ścięgno pozostało nienaruszone. Do tego upadłem na lód i uderzyłem się w głowę, która też ucierpiała.

Te wszystkie rzeczy, które przytrafiły Ci się w ostatnim sezonie, przed igrzyskami w PjongCzangu, to mógł być taki sprawdzian i wyzwanie losu, który pyta: czy mistrz przez to przejdzie? 

Ja zawsze tak podchodzę do życia. To są trudności, po pokonaniu których już tylko będzie łatwiej. Jak przeżyjesz coś trudnego, to przeżyjesz wszystko.

Co zatem przed Tobą?

Starty w nadchodzącym sezonie to ściąganie się na 1500 m, ale nie wykluczam też biegu masowego, zawsze chciałem się sprawdzić w tego rodzaju rywalizacji, choć to duże ryzyko.

Patrząc na zdjęcia przedolimpijskiej kontuzji z Inzell pewnie zastanowisz się kilka razy zanim staniesz na starcie. A bieg drużynowy? Konrad Niedźwiedzki już zakończył karierę. Janek Szymański odpoczywa. Nastąpiła zmiana pokolenia.

Po takim sezonie jak ten ostatni pojawiły się problemy finansowania. Gdy nie zdobywamy miejsca w ósemce na zawodach mistrzowskich nie mamy stypendium. No, ale my mamy brązowy medal mistrzostw Europy więc mam nadzieje, że drużyna będzie. Pretendentami do drużyny są Adrian Wielgat i Marcin Bachanek, ale są też inni młodzi zawodnicy, którzy mogą uzupełniać skład. W poprzednich latach nie mieliśmy zmienników.  

Wspomniałeś o finansach, dlatego zapytam o te Twoje. Masz cały czas sponsora, czy Twój menedżer jeszcze dopina kontrakty?

Jaki menedżer? Ja sam ogarniam wszystko. Finanse, media społecznościowe, współpracę przy ważnych projektach społecznych i różnych akcjach. Umowę ze swoim sponsorem, Zakładami Mleczarskim w Łowiczu, podpisałem jeszcze przed zdobyciem złotego medalu olimpijskiego w Soczi, po wywalczeniu Pucharu Świata na 1500 m w sezonie 2012/2013. Teraz mam nadzieję, że dalej będziemy współpracowali. 

A myślałeś kiedyś o podjęciu współpracy z jedną z holenderskich zawodowych grup łyżwiarskich? Tam panczeniści zarabiają naprawdę godziwe pieniądze. 

Zbigniew Bródka Nie akceptuję takiej metody zarabiania pieniędzy i zarobki nie grają tu zupełnie żadnej roli

Nie, to mnie zupełnie nie interesuje. Mam rodzinę i przeprowadzka do Holandii zupełnie nie wchodzi w grę. Nie akceptuję takiej metody zarabiania pieniędzy i zarobki nie grają tu zupełnie żadnej roli.

Co trzeba zrobić dla łyżwiarstwa w Polsce, abyśmy mieli choć promil sukcesów jakie ma Holandia? Oni zaczęli błyszczeć od 1986 roku, kiedy w Heerenveen wybudowali pierwszą halę łyżwiarską. Mają też myśl szkoleniową, mają tradycje, mają wspomniane zawodowstwo. My cieszymy się, że mamy jedną, wybudowaną w 2017 roku w Tomaszowie Mazowieckim halę no i dobre chęci.

Aby w jakiś sposób im dorównać musimy podjąć próbę wybudowania drugiej hali łyżwiarskiej. Na razie mamy tylko Tomaszów, a i tak nie każdego stać, aby tam przyjechać. Trzeba stworzyć warunki, żeby każdy polski panczenista mógł tam trenować i korzystać z tej hali.

Teraz tak nie jest?

Wejścia dla klubów na halę w Tomaszowie powinny być na zasadach karnetów, a nie pojedynczych biletów. Klubów nie stać na takie rozwiązanie. Może jeden bilet nie jest bardzo drogi, ale gdy policzymy ile tych wejść jest miesięcznie - przy założeniu, że trenujemy po dwa razy dziennie - to koszty robią się ogromne. Włodarze hali w Tomaszowie powinni praktykować rozwiązania, takie jak w innych halach na zachodzie Europy.

Może Wy, jako doświadczeni użytkownicy takich hal, powinniście doradzać w tych sprawach.

Staramy się to robić, ale słyszymy, że muszą zarobić na to, aby hala funkcjonowała.

Może Ministerstwo Sportu, powinno wziąć na siebie przynajmniej część kosztów utrzymania hali w ramach inwestycji w dyscyplinę, a później oczekiwać sukcesu?

To na pewno byłoby z korzyścią dla łyżwiarstwa. Nie powinno oczekiwać się medali nie ponosząc kosztów. Gdy patrzę ze swojej perspektywy, to gdyby nie sponsorzy i na pewnym etapie też praca w Państwowej Straży Pożarnej, tych sukcesów by nie było. Praca strażaka dała mi stabilizację, mi i mojej rodzinie. Dlatego Państwowa Straż Pożarna to poniekąd także mój sponsor. Zresztą bardzo ważny element też na przyszłość, bo zawsze będę miał dokąd wrócić po zakończeniu kariery.

Zbigniew Bródka Chcę podkreślić, że my sportowcy w pierwszej kolejności robimy coś dla siebie, oczywiście potem dla kraju i dla kibiców też, ale w pierwszej kolejności rozliczamy się przed sobą. Jeżeli moje 12. miejsce na igrzyskach kogoś nie zadowala to trudno

Jak Wy sportowcy radzicie sobie z oczekiwaniami kibiców. Przykład Artura Nogala, który tuż po starcie w biegu na 500 m upadł i zakończył występ na igrzyskach w PjongCzangu pokazuje jak okrutni potrafią być ci, którzy obserwują Wasze poczynania śledząc je w TV i komentując w internecie. Myślisz, że ci którzy nazwali Artura "nieudacznikiem” wiedzieli, że to się zdarza najlepszym, że podobny upadek zaliczył Jeremy Wotherspoon, który na igrzyska do Salt Lake City w 2002 roku jechał jako faworyt, a wrócił z niczym. Upadł ... tuż po starcie w biegu na 500 m.

Trzeba mieć świadomość, że ludzie nas znają tylko z mediów, z tego co one pokażą. Ten hejt wynika z nieznajomości dyscypliny, z ogólnej wiedzy dotyczącej sportu. To mniej więcej tak, jakbym ja miał komentować badania kosmiczne. A ja tego się nie podejmę, bo nie mam ku temu podstaw. Niestety ludzie bez elementarnej wiedzy wypowiadają się i zawsze tak już będzie, trzeba się z tym pogodzić. Chcę jednak podkreślić, że my sportowcy w pierwszej kolejności robimy coś dla siebie, oczywiście potem dla kraju i dla kibiców też, ale w pierwszej kolejności rozliczamy się przed sobą. Jeżeli moje 12. miejsce na igrzyskach kogoś nie zadowala to trudno, dla mnie jednak ważniejsza jest moja opinia i moja analiza. Ja temat znam dokładnie i od podszewki, wiem, że medal w Korei mi się nie należał, a Artur wie, że zrobił wszystko i jeszcze więcej, aby do igrzysk się przygotować. Hejterzy nie mają takiej wiedzy.

Czytaj więcej
Artur Nogal 1200.jpg
PjongCzang 2018: Artur Nogal "nieudacznikiem"? Dwie sekundy z życia sprintera to nie wszystko

Ty, niezależnie od sytuacji jesteś zawsze opanowany w swoich wypowiedziach. Nie targają tobą nadmierne emocje. W PjongCzangu poniosło natomiast Weronikę Nowakowską, która po swoim nieudanym starcie powiedziała: w du... byliście, g... widzieliście. W Rio z kolei Joanna Jóźwik stwierdziła kontrowersyjnie "jestem druga wśród kobiet" (Polka w  biegu na 800 m wywalczyła piąte miejsce. złoto igrzysk zdobyła reprezentantka RPA Caster Semenya, srebro - Francine Niyonsaba z Burundi, a brąz - Kenijka Margaret Nyairera Wambui, panie o których mówi się często w kontekście podwyższonego poziomu testosteronu). Jóźwik została "utemperowana” za tę wypowiedź przez sponsorów. Myślisz, że sportowcy powinni zawsze mówić co myślą?        

Czasami emocje biorą górę, ale powinniśmy z tym walczyć i trzymać je na wodzy. Zawsze. Ja też wiele razy miałem ochotę powiedzieć coś więcej, bardziej dobitnie, ale zanim coś powiem staram się ochłonąć. Rozsądnie podejść do każdej sytuacji, przemyśleć ją trzy razy, wyciągnąć wnioski niezależnie od tego, czy mierzę się z dobrymi czy złymi opiniami. Wiem też, że my, sportowcy nie jesteśmy w stanie powstrzymać emocji, bo czasami górę bierze zmęczenie psychiczne. Tak było w Soczi, gdy Koen Verweij ze mną przegrał olimpijskie złoto i nie potrafił podać mi ręki. Pewnie chwilę po biegu też bym mu tej ręki nie podał, ale już później tak. Pomyślałbym, że go szanuję, że zrobił taką pracę jak ja, ale wygrał. Zawsze wychodzę z założenia, że emocje to zły doradca.

Zbigniew Bródka Wiem, że my, sportowcy czasami nie jesteśmy w stanie powstrzymać emocji, bo górę bierze zmęczenie psychiczne. Tak było w Soczi, gdy Koen Verweij ze mną przegrał olimpijskie złoto i nie potrafił podać mi ręki. Pewnie chwilę po biegu też bym mu tej ręki nie podał, ale już później tak

A tak przy okazji mam taką refleksję, że łyżwiarstwo powinno być wdzięczne Bródce za to, że w Soczi zamieszał w worku z medalami i to nie faworyzowany Holender zdobył złoty medal w biegu na 1500 m. Gdyby tylko Holendrzy wygrywali, ten sport mógłby stać się nudny. Dla sponsorów też zupełnie nieciekawy. Oby się nie stało tak, jak stało się z sumo. Ta dyscyplina jest popularna tylko w Japonii, bo zdominowali ją zawodnicy z kraju "Kwitnącej Wiśni”.

Holendrzy nie mogą żyć w przeświadczeniu, że im się te medale należą, że tylko ich na nie stać i nikt nie może im podskoczyć. To jest zgubne. Łyżwiarstwo to sport dla każdego.

Wielu sportowców kończy swoje kariery, ale nie mogą zupełnie rozstać się ze sportem. Ty nie jesteś na początku swojej sportowej drogi. Co będzie potem, gdy zawiesisz już łyżwy na przysłowiowym kołku? Czym w przyszłości chcesz się zajmować?

Gwarantuję, że nigdy byś nie zgadła.

Na starcie zgadywania odpada już parę rzeczy… ale wielu olimpijczyków, którzy ostatnio zakończyli kariery zostało zawodnikami MMA.

Niedaleko, niedaleko…

To co, chcesz wejść do klatki jak Damian Janikowski czy Szymon Kołecki, czy może poboksujesz?

Pomysłów i predyspozycji mam wiele…

To może zapytam tak. Co kręci mistrza olimpijskiego, jak nie kręci on rund na torze łyżwiarskim?

Motory i samochody. Mam licencję wyścigową. Nie rajdową, ale wyścigową. Brałem udział w wyścigu Volkswagen Castrol Cup na torze Poznań. Bardzo mi się podobało i wiem, że nie jest to łatwy sport. Czy zdecydowałbym się jednak na coś więcej? Kwestią podstawową są oczywiście sponsorzy, to czy by się pojawili, bo to bardzo droga sprawa.

Zbigniew Bródka Mam licencję wyścigową. Nie rajdową, ale wyścigową. Brałem udział w wyścigu Volkswagen Castrol Cup na torze Poznań. Bardzo mi się podobało i wiem, że nie jest to łatwy sport. Czy zdecydowałbym się jednak na coś więcej? Kwestią podstawową są oczywiście sponsorzy

Adam Małysz zrealizował swoje marzenie, pojechał w Rajdzie Dakar, a mistrzem olimpijskim tak jak Ty nie był (po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego Małysz rywalizował w Dakarze w latach 2012-2016 w konkurencji samochodów).

Rzeczywiście Adam pokazał ducha walki. Na początku nic nie znaczył w stawce Dakaru, a później piął się w górę tego morderczego rajdu (w swoim debiucie w Rajdzie Dakar w 2012 roku Adam Małysz zajął 38. miejsce. W kolejnych latach uzyskiwał następujące rezultaty: 2013 – 15. miejsce, 2014 – 13. miejsce, 2015 – odpadł po drugim etapie, 2016 – 53. Miejsce – przyp.red.). To, że był wielkim sportowcem jest bardzo istotne, tylko ci najlepsi jeżeli powiedzą, że chcą coś jeszcze osiągnąć, obiorą jakiś cel, to są w stanie to zrobić.  

Zanim jednak rajdy, to najpierw spełnienie kolejnego marzenia, bo jedno spełniłeś – zostałeś mistrzem olimpijskim – kolejny cel to medal mistrzostw świata.

Bardzo chciałbym, a okoliczności są dobre, bo nie mam ciśnienia. Do igrzysk w Korei było takie ciśnienie, dało się je odczuć, ale ono zeszło. Zawsze mam w pamięci to, co mówiłem przed laty. Tuż po igrzyskach w Vancouver stwierdziłem, że na te następne do Soczi pojadę po złoty medal. Wyartykułowanie tego marzenia było początkiem pracy, którą potem systematycznie wykonywałem docierając do celu. Powiedziałem o tym rodzinie i kilku kolegom strażakom. Gdy się dowiedzieli, że chcę zostać mistrzem olimpijskim to się popukali w głowy i popatrzyli jak na wariata. Jak to jednak zrobiłem, byli zdziwieni. Jeden z nich powiedział później: Zbyszek, ty gadałeś tak poważnie. Teraz stawiam sobie kolejny cel i znów podchodzę do tego na serio. Rozpocząłem proces, ruszył mechanizm. Nie mam pewności jaki będzie efekt, ale wiem, że mnie jeszcze na coś stać.

Rozmawiała Aneta Hołówek, PolskieRadio24.pl 

 

* Polscy panczeniści są w tej chwili na obozie kadry w Inzell, tam trenują na lodzie, korzystają z hali, na której do sezonu przygotowywali się już wielokrotnie. W Tomaszowie Mazowieckim nie ma na razie lodu, w październiku to ma się zmienić.  

Nowy sezon PŚ w łyżwiarstwie szybkim rozpocznie się w Japonii - w terminie 16-18 listopada w Obihiro, a następnie światowa czołówka przeniesie się do Tomakomai. W dniach 7-9 grudnia zawody Pucharu Świata odbędą się w nowej hali lodowej w Tomaszowie Mazowieckim.

We włoskim Collalbo (11-13 stycznia) odbędą się mistrzostwa Europy. Mistrzostwa świata na dystansach zaplanowano tym razem w Inzell (7-10 lutego), sprinterskie w Heerenveen (23-24 lutego), a wielobojowe w Calgary (2-3 marca).