Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Majewski 27.10.2018

Bundesliga: Lucien Favre odmienił Borussię. W Dortmundzie znowu mają świetną drużynę

Sezon 2017/2018 nie był udany dla Borussii Dortmund. Świetny start i późniejsza zadyszka kosztowały posadę trenera Petera Bosza. Jego następca Peter Stoger doprowadził drużynę z Zagłębia Ruhry do czwartego miejsca w tabeli Bundesligi, po czym podziękowano mu za współpracę. Zespół objął Lucian Favre, a gra i wyniki żółto-czarnych uległy zdecydowanej poprawie. 

Po zakończeniu minionego sezonu w Dortmundzie nie było zbyt wesoło. Austriak Stoger był w stanie zająć miejsce w tabeli premiowane awansem do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale gra wyglądała bardzo przeciętnie. Szybko, bo w 1/8 finału, pożegnano się też z Ligą Europy, do której BVB trafiło po słabej postawie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Pesymiści zakładali nawet, iż złota era klubu, związana z trenerskimi kadencjami Juergena Kloppa, a potem Thomasa Tuchela, dobiega końca i Borussii grozi ligowe średniactwo. 

Favre nadzieją 

Nadzieją kibiców na powrót dobrych czasów i lepszą grę był nowy szkoleniowiec BVB. Lucien Favre - trener, który w kilku miejscach pokazał, że szybko potrafi odmienić grę drużyny i osiągnąć z nią wartościowy rezultat. Tak było w FC Zurich, z którym zdobywał mistrzostwo Szwajcarii, w Herthcie Berlin, którą wprowadził do europejskich pucharów, czy w Borussii Moenchengladbach. Popularne "Źrebaki" pod jego wodzą wróciły do krajowej czołówki, zajmując trzecie miejsce w Bundeslidze w 2015 roku.

Przed objęciem posady w Dortmundzie, Favre pracował we francuskim OGC Nice. W sezonie 2016/2017 niespodziewanie doprowadził zespół z Lazurowego Wybrzeża do trzeciej pozycji w Ligue 1. W kolejnych rozgrywkach tak dobrze już nie było. Najpierw w eliminacjach Ligi Mistrzów lepsze okazało się Napoli, a sezon ligowy okazał się pasmem niepowodzeń i "Les Aiglons" skończyli dopiero na ósmym miejscu. 

Favre zdecydował się wrócić do Niemiec, gdzie jego trenerska gwiazda rozbłysła. Gdy obejmował zespół, ten był już na tournee w Stanach Zjednoczonych. Nieco opóźnione przyjście do klubu nie zmąciło jego dobrego nastroju. 

Chcę podziękować osobom, które mi zaufały. Teraz wspólnie zbudujemy nową drużynę. Borussia to jeden z najbardziej interesujących zespołów w Europie. Z niecierpliwością czekam na powrót do Bundesligi  - mówił, cytowany przez oficjalną stronę BVB. Nowy trener podpisał z westfalskim klubem dwuletni kontrakt. 

Transferowa ofensywa 

Szwajcar wraz z dyrektorem Michaelem Zorcem ostro zabrali się do pracy na rynku transferowym. Francuski stoper Abdou Diallo i duński pomocnik Thomas Delaney przyszli, odpowiednio z FSV Mainz i Werderu Brema, za łączną kwotę niemal 50 milionów euro. Diallo otrzymał niełatwe zadanie zastąpienia Sokratisa Papasthopoulosa, który odszedł do Arsenalu.

Następne 20 milionów trzeba było wyłożyć na powracającego do Europy z chińskich wojaży Belga Axela Witsela. Udało się też wypożyczyć dwóch piłkarzy niemających szans na regularną grę w hiszpańskich gigantach. Z Realu Madryt ściągnięto prawego obrońcę Achrafa Hakimiego. Marokańczyk miał być poważną alternatywą dla Łukasza Piszczka. Z kolei z Barcelony wypożyczony został zawodzący w barwach "Blaugrany" Paco Alcacer. Liczono, że napastnik swymi występami nawiąże do czasów gry w Valencii, kiedy to zapracował na powołanie do reprezentacji Hiszpanii. 

Reus wreszcie zdrowy 

Ze składu, który przed pięcioma laty dotarł do finału Ligi Mistrzów, w dortmundzkiej szatni zostali tylko Piszczek, Marco Reus i Marcel Schmelzer. Kibice, mając świeżo w pamięci poprzednie rozgrywki, patrzyli na początek sezonu z lekkim niepokojem, ale gra ich ulubieńców przekroczyła najśmielsze oczekiwania.

Zaczęło się średnio, bo od męczarni w meczu pierwszej rundy Pucharu Niemiec z drugoligowym Greuther Fuerth. Gola na wagę awansu w 120. minucie zdobył Reus - zawodnik, który do wielkiej piłki wypromował się jako podopieczny Favre'a w Moenchengladbach. Zarówno szkoleniowiec, jak i kibice mocno liczyli, że słynącemu z częstych kontuzji skrzydłowemu wreszcie nic nie będzie dolegało i ten potwierdzi swe nieprzeciętne umiejętności. Jak na razie, wszystko idzie zgodnie z planem. Reus gra od deski do deski - w ośmiu ligowych meczach do siatki trafiał pięciokrotnie, dokładając do tego aż pięć asyst. 

Borussia rozpoczęła zmagania w Bundeslidze od wyraźnej wygranej z zawsze groźnym RB Lipsk (4:1). Mecz ten okazał się jedynie zapowiedzią znakomitej dyspozycji, jaką podopieczni Favre'a czarują od początku sezonu. Sześć zwycięstw i dwa remisy w lidze oraz komplet wygranych w LM, gdzie dortmundczycy nie stracili jeszcze bramki, mówią same za siebie. Liderem i największą gwiazdą jest wreszcie zdrowy Reus, ale koledzy dorównują mu poziomem.

Supersnajper z Barcelony 

Środek pola został opanowany przez twardo grających Delaneya i Witsela, których zaangażowanie pozwala na pokazanie całego wachlarza umiejętności przez skrzydłowych i niezwykle skutecznego Alcacera. Hiszpan powoli wprowadza się w zespół, nie zawsze wychodząc w podstawowym składzie. W lidze zagrał dotąd cztery mecze, w których zdobył... siedem goli. Wspólnie z Luką Joviciem z Eintrachtu Frankfurt, wypożyczony z Barcelony napastnik prowadzi w klasyfikacji strzelców ligi niemieckiej. 

Jego popisem był zwłaszcza mecz z Augsburgiem. Alcacer pojawił się na murawie w drugiej połowie, co nie przeszkodziło mu w zdobyciu hat-tricka i odwróceniu losów meczu. Rywale dwukrotnie wychodzili wówczas na prowadzenie, lecz ostatecznie Borussia wygrała po dramatycznym spotkaniu (4:3). Nic dziwnego, iż prezes Hans Joachim Watzke już w październiku zdecydował się na wykupienie napastnika z "Dumy Katalonii" za 23 miliony euro, a selekcjoner Luis Enrique powołał go do hiszpańskiej kadry. 

W środowym meczu Ligi Mistrzów z Atletico, który był prawdziwym popisem Borussii (4:0), Alcacera zabrakło z powodu lekkiego urazu. Pod jego nieobecność, za zdobywanie bramek wzięli się inni. Dwukrotnie do siatki "Los Colchoneros" trafił wracający po kontuzji Raphael Guerreiro. Portugalski mistrz Europy podczas rekonwalescencji stracił miejsce w składzie, więc dwa zdobyte gole mogą pomóc mu w walce o powrót do wyjściowej jedenastki.

Pod nieobecność Guerreiro, Favre zdecydował się przesunąć na lewą stronę defensywy Hakimiego. Młody Marokańczyk początkowo grał na prawej obronie na zmianę z Piszczkiem. Jako lewy defensor radzi sobie doskonale, a mecz z Atletico skończył z... trzema asystami, zbierając kapitalne noty.

Dobrze oceniany jest też były reprezentant Polski, któremu tylko dwóch spotkań brakuje do stania się rekordzistą klubu pod względem meczów rozegranych w Lidze Mistrzów. Rywalizacja o miejsca na bokach defensywy w kolejnych miesiącach zapowiada się więc kapitalnie. 

Pewniaków brak 

Podobnie jest zresztą niemal na każdej pozycji. Poza bramkarzem Romanem Buerkim i Reusem, nikt nie może nazywać się pewniakiem do wyjściowego składu. 

Favre, który w poprzednich klubach dał się poznać jako zwolennik piłkarzy nienagannie wyszkolonych technicznie, w środku pola stawia na świetnie przygotowanych fizycznie Witsela i Delaneya, kosztem mających więcej atutów ofensywnych Juliana Weigla, Shinjiego Kagawy czy Mario Goetze. Ten ostatni dobrze spisał się jednak w starciu z Atletico, gdzie wreszcie grał przez cały mecz. Niewykluczone, iż środowy występ pozwoli Niemcowi wrócić do podstawowego składu BVB. 

Prawdziwą rewelacją jest skrzydłowy Jadon Sancho. 19-latek, pozyskany przed rokiem z juniorskich drużyn Manchesteru City, w rozgrywkach Bundesligi zaliczył już sześć asyst i doczekał się premierowego powołania do reprezentacji Anglii. Z dobrej strony pokazują się też Christian Pulisic czy Maximilian Philipp.

Objawieniem w linii napadu jest z kolei 18-letni Jacob Bruun Larsen, który w siedmiu ligowych spotkaniach trzy razy trafiał do siatki. O tym, jak dużym zaufaniem trenera się cieszy Duńczyk, niech świadczy fakt, iż na prestiżowe starcie przeciw Atletico, młodzieżowiec znalazł się w podstawowym składzie, zastępując Alcacera. 

Atak jest zresztą wielkim atutem BVB. 27 goli w ośmiu ligowych meczach to drugi najlepszy wynik w pięciu najlepszych ligach Europy. Skuteczniejsze jest tylko Paris Saint-Germain. Co ciekawe, jest to też rezultat historyczny. Nigdy wcześniej piłkarze Borussii nie zdobyli tak wielu bramek w ośmiu pierwszych kolejkach Bundesligi.

Nieźle wygląda również obrona. W LM nikt jeszcze nie znalazł drogi do bramki strzeżonej przez Buerkiego, natomiast w krajowej ekstraklasie zdarzyło to się osiem razy. Średnia gola na mecz jest jednak nieco myląca, gdyż pięć z tych bramek padło w dwóch spotkaniach: z Augsburgiem i Bayerem Leverkusen.

Mecz z "Aptekarzami" pokazał zresztą kapitalne przygotowanie mentalne Borussii. Po pierwszej połowie to Bayer prowadził dwoma golami, jednak druga część meczu była popisem podopiecznych Favre'a. Larsen, Reus i dwukrotnie Alcacer zdobywali bramki na miarę wygranej. Ogólna ocena, na jaką zasłużyli młodzi stoperzy BVB: Diallo, Dan-Axel Zagadou i kontuzjowany ostatnio Manuel Akanji, to co najmniej czwórka z plusem w skali szkolnej. 

Powtórka z rozrywki?

W takim krajobrazie nie trudno o optymizm. Przezorni mogą wprawdzie przypominać zeszłoroczny casus Petera Bosza, pod wodzą którego Borussia zaczęła sezon równie znakomicie. W siedmiu ligowych meczach zdobyła wówczas 19 punktów i zajęła pozycję lidera tabeli, w kilku starciach dotkliwie demolując rywali.

Wielka gra dowodzonej przez Holendra drużyny zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Seria dwunastu meczów bez wygranej, której symbolem był remis 4:4 w derbach Zagłębia Ruhry z Schalke 04 Gelsenkirchen, mimo prowadzenia... 4:0, przeważyła szalę. Dodatkowo dortmundczycy odpadli z Ligi Mistrzów i już w grudniu Bosz został zwolniony. 

Obecna Borussia wydaje się być zespołem lepszym od tej sprzed roku. Wówczas żółto-czarni byli uzależnieni od gry i nastrojów Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Obecnie Gabończyk zdobywa już bramki dla Arsenalu, a zespół sprawia wrażenie bardziej poukładanego i wyrównanego niż poprzedniej jesieni.

Ponadto Favre jest trenerem bardziej elastycznym taktycznie od Bosza, który uparcie usiłował zrobić z BVB niemiecką wersję Barcelony z czasów Josepa Guardioli. 

Kibice z Westfalii mogą się obawiać jedynie, że piękne chwile z Favre'm nie będą trwały wiecznie. Szwajcar ma opinię szkoleniowca, który świetnie rozpoczyna nowe projekty, ale po pierwszych sukcesach, traci kontrolę nad zespołem. Tak było w Berlinie i Moenchengladbach. Z obu tych klubów odchodził niedługo po osiągnięciu spektakularnego wyniku, gdy tylko zespół dopadał kryzys w nowych rozgrywkach.

Dzisiaj nikt jednak o tym nie myśli, a BVB rzuca wyzwanie dominującemu w ostatnich sezonach Bayernowi. Monachijczycy, mimo niedawnego kryzysu, mają tylko o cztery punkty mniej w ligowej tabeli. Wiadomo, że nie zdołają wyprzedzić odwiecznego rywala do 10 listopada, kiedy obie ekipy zmierzą się w niemieckim "Der Klassiker". 

Wydaje się, że w ciągu ostatnich pięciu lat dortmundczycy nigdy nie mieli tak solidnych podstaw do wiary w to, że mogą odzyskać prymat w Niemczech. Czy Lucien Favre zbudował kolejną wielką Borussię? Mecz z Atletico pokazał, iż taki pogląd może być uzasadniony.

Prawdziwym testem będzie jednak listopadowe starcie z Bayernem. Ewentualna wygrana sprawi, że nikt nie będzie już wątpił w siłę podopiecznych Szwajcara, a demony z ubiegłego sezonu ostatecznie zostaną przegonione. 

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl