Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 14.08.2015

Chiński cud gospodarczy powoli traci impet. A świat zaczyna obawiać się kłopotów

Polska gospodarka rośnie wolniej, gorsze od oczekiwań są też dane z Niemiec i Francji. Analitycy ścinają prognozy dla Stanów Zjednoczonych, a Ludowy Bank Chin ratuje eksport Państwa Środka nieoczekiwanym osłabieniem kursu juana. Widać zadyszkę światowej gospodarki.
Posłuchaj
  • Światowa gospodarka spowalnia, choć są rejony, gdzie ten wzrost jest lepszy, i perspektywy są lepsze, chociażby Polska. Ale są też miejsca, takie jak Chiny, gdzie to spowolnienie widać gołym okiem – wyjaśnia gość Jedynki Bartosz Zawadzki, analityk Admiral Markets. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Głównym kołem zamachowym chińskiej gospodarki jest eksport, na drugim miejscu są inwestycje. Próbowano dodać to tego jeszcze wewnętrzną konsumpcję – komentował na antenie Polskiego Radia 24 Adam Kaliński, dziennikarz portalu wsensie.pl, który przez wiele lat mieszkał i pracował w Chinach. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia
  • W tym tygodniu Pekin wpływał na kurs juana już trzykrotnie co doprowadziło do największej dewaluacji od 20 lat. Jak zauważa Andrzej Sadowski, z Centrum im. Adama Smitha, to próba pobudzenia chińskiego eksportu, ale nie tylko. (Kamil Piechowski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Poprzez obniżenie kursu juana Chinom chodziło też o pobudzenie popytu wewnętrznego na rodzime towary – uważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Kamil Piechowski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Działania Chin mogą im się odbić czkawką. Ingerowanie państwa w ekonomię odstrasza inwestorów – podkreśla Piotr Soroczyński z KUKE. (Kamil Piechowski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Zdaniem Mieczysława Bąka z Krajowej Izby Gospodarczej, to co dzieje się w Chinach może też dotknąć Polskę. (Kamil Piechowski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Chiński juan nie jest taką samą walutą jak dolar, euro czy złoty – tłumaczył na antenie Polskiego Radia 24 Adam Kaliński, dziennikarz portalu wsensie.pl. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Amerykanie wielokrotnie apelowali do władz chińskich, aby wzmocniły swoją walutę. Powód tych nacisków był jeden: chiński eksport, który zalewał rynek amerykański – podkreśla na antenie Polskiego Radia 24 Adam Kaliński, dziennikarz portalu wsensie.pl. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Tymczasem inwestorów może uspokoić przegłosowanie przez grecki parlament przyjęcia trzeciego pakietu pomocowego. Tym razem Ateny otrzymają prawie 86 mld euro pomocy.

– Ale Grecja odeszła już na drugi plan, po tym jak osiągnięto wstępne porozumienie. Kiedy zostały do uzgodnienia kwestie administracyjne, wtedy rynki już przestały się tym interesować. Co widać też na podstawie tego, że np. euro zaczęło się umacniać, czyli problem grecki odszedł na drugi plan. Gdyż de facto został rozwiązany – wyjaśnia gość Jedynki Bartosz Zawadzki, analityk Admiral Markets.

Światowe rynki mają już inne problemy

Globalne prognozy ekonomiczne są niezbyt korzystne. Dzisiaj np. ścięto prognozy dla amerykańskiej gospodarki.

– Także Chiny mają przed sobą słabszy okres. W Stanach z kolei mogą  zostać odłożone w czasie podwyżki stóp procentowych, gdyż amerykański rynek pracy nie osiągnął spodziewanych wskaźników – dodaje Zawadzki.

Czy to wszystko oznacza, że w światowej gospodarce dzieje się źle?

– Światowa gospodarka niestety spowalnia, choć są oczywiście rejony, gdzie ten wzrost gospodarczy jest lepszy, i perspektywy są lepsze, chociażby Polska, nasza „zielona wyspa”. Ale są też miejsca, takie jak Chiny, gdzie to spowolnienie widać gołym okiem. Jeżeli my moglibyśmy się poszczycić, nie mówiąc o strefie euro, czy o USA – wzrostem gospodarczym na poziomie 7 proc., to zapewne bylibyśmy bardzo szczęśliwi. Ale jeżeli przez dekady, chińska gospodarka rozwijała się w tempie powyżej 10 proc., to  rzeczywiście ten obecny wynik jest dla chińskich władz rozczarowujący – zauważa gość radiowej Jedynki.

Władze chińskie zdecydowanie reagują

Ludowy Bank Chin (PBOC) obniżał wartość swojej waluty w tym tygodniu nawet o 6 proc. Zapowiada też uwolnienie kursu juana.

– Gospodarka chińska wyraźnie przyhamowała. I Ludowy Bank Chin próbuje różnymi sposobami ją pobudzić. Ostatnio właśnie poprzez obniżkę kursu narodowej waluty, żeby poprawić swój eksport – ocenia analityk.

Jak dodaje na antenie Polskiego Radia 24 Adam Kaliński, dziennikarz portalu wSensie.pl, który przez wiele lat mieszkał i pracował w Chinach, kurs juana jest ustalany przez chiński bank centralny, przez chińskie władze.

– Jest on powiązany z dolarem. Tę zależność można bardzo łatwo zauważyć, bo kiedy wzmacnia się dolar, to wzmacnia się juan, a kiedy dolar się osłabia, to słabnie też chińska waluta. Także państwo cały czas kontroluje kurs swojej narodowej waluty. Rynek niewiele ma tutaj do powiedzenia.

Były co prawda próby uwolnienia juana, były naciski na Chiny, ale Chińczycy nie chcą tego zrobić.

– Nie chcą tego, ponieważ zaniżony kurs juana promuje i wspomaga chiński eksport, a głównym kołem zamachowym chińskiej gospodarki jest eksport, na drugim miejscu są inwestycje. Próbowano dodać to tego jeszcze wewnętrzną konsumpcję. Jest ona wspierana od 3–4 lat, ale jak na razie, mimo że chińska klasa średnia liczy ok. 300 mln osób to okazuje się, że ta konsumpcja nie jest w stanie zastąpić, czy też w dużym stopniu uzupełnić eksportu i inwestycji w chińskim PKB, choć co prawda rośnie ona z roku na rok – tłumaczy Adam Kaliński.

Jednak spodziewano się, że tak pożądana konsumpcja wewnętrzna będzie większa, i że bardziej wspomoże gospodarkę Chin.

Juan – walutą światową?

Z zestawienia kursu juana przez ostatnich 10 lat wynika, że w roku 2006 za dolara płacono ponad 8 juanów. Wtedy właśnie Stany Zjednoczone naciskały na Chiny, żeby coś zrobiły i umocniły ten kurs. I rzeczywiście kurs zmienił się na 6,5 juana za dolara. Dlaczego Amerykanom tak zależało na umocnieniu juana?

 – Przede wszystkim dlatego, żeby dla Chin stał się mniej opłacalny eksport do Stanów Zjednoczonych. Bo największe rynki eksportowe dla Chin to właśnie Unia Europejska, USA i Japonia. A mocniejszy juan wpływa na przyhamowanie tego eksportu. Chińczycy zgodzili się wówczas na wzmocnienie swojej waluty, ponieważ chcieli wejść do WTO, chcieli pokazać że są elastyczni, że potrafią reagować na oczekiwania Zachodu, czyli ze względów strategicznych, trochę politycznych – wylicza Adam Kaliński.

I dodaje, że ponadto Chiny chcą uczynić juana walutą światową. Gdyby za bardzo interweniowali na rynku pieniądza, to wtedy te marzenia trzeba by było odłożyć.

– Natomiast to osłabienie juana w ostatnich dniach wskazuje, że przynajmniej na jakiś czas chcą przełożyć tę akcję. Ponieważ dla nich ważniejszy jest jednak wzrost gospodarczy, cele makroekonomiczne – zaznacza Kaliński.

Miliony odbiorców dla światowych eksporterów

Działania rządu i chińskiego banku centralnego przede wszystkim koncentrują się na tym, żeby chińskie towary znowu były bardziej konkurencyjne, i łatka „Chińskie dobre, bo tanie” –  znów ma być aktualna.

– Ale ten kij ma dwa końce. I jeżeli Chiny obniżają kurs swojej waluty, to dla partnerów z innych krajów, którzy z kolei eksportują towary do Państwa Środka, staje się to niekorzystne, mniej opłacalne. Stąd też te wszystkie nerwowe reakcje na doniesienia z Chin – dodaje Zawadzki.

Konsumenci chińscy bowiem są bardzo ważni dla eksporterów europejskich. Niemiecki przemysł motoryzacyjny przetrwał kryzys przede wszystkim dlatego, że miał możliwość szerokiego eksportu do Chin.

– Niemcy nawet nie tyle eksportują samochody do Chin, ile mają tam swoje fabryki, swoje montownie. Ale Niemcy to jest jednak szczególny przypadek, jeśli chodzi o Chiny. Są oni tam bardzo mocno gospodarczo zakorzenieni, a chiński rynek jest dla niemieckiej gospodarki bardzo ważny. Kanclerz Angela Merkel co najmniej kilka razy w roku odwiedza Chiny, i zabiera ze sobą sporą grupę niemieckich biznesmenów, dyrektorów koncernów, co świadczy o tym, jak bardzo ważne są Chiny dla niemieckiej gospodarki – zauważa gość Polskiego Radia 24.

Kolejna odsłona światowej wojny walutowej…

Chiny z pewnością więc dołączyły do światowych wojen walutowych. Przecież Stany Zjednoczone poprzez program QE, obniżanie stóp procentowych także pobudzały swoja gospodarkę, podobnie jak Europejski Bank Centralny, czy też nawet Japonia, która prowadzi zupełnie odmienną politykę pieniężną, i to od dawna. Czyli wszyscy to robią, ale to, że Pekin przyłączył się do tego grona, to już nie podoba się światowemu rynkowi.

 – Dlatego się nie podoba, że Chiny są 2. gospodarką na świecie. A niektóre szacunki mówią nawet, że już pierwszą. Stąd też wszyscy się zastanawiają, czy te dane makroekonomiczne napływające z Chin nie są jeszcze gorsze w rzeczywistości, skoro władze chińskie uciekają się do tego typu rozwiązań – komentuje gość Jedynki.

Tym bardziej, że oficjalnym liczbom podawanym przez chińskie władze, tak naprawdę, niestety mało kto wierzy. Tamtejsza statystyka sprawdza się raczej tylko na papierze…

…w wydaniu azjatyckim

Konkurencją dla Chin, dla tej „fabryki świata”, są przede wszystkim kraje konkurujące niskimi kosztami pracy. Dlatego ekonomiści obawiają się, że także te państwa będą starały się wpływać na obniżenie kursu swoich walut i zacznie się wojna walutowa.

– Produkcja trochę ucieka, gdyż chińskie koszty produkcji rosną, ponieważ robotnicy już nie godzą się na najniższe stawki, zmieniają pracodawców, są kapryśni – uważa Adam Kaliński.

Chińczycy bowiem się bogacą, są coraz zamożniejsi i dlatego produkcja przenosi się do biedniejszych krajów, takich jak Wietnam, Laos czy Birma. Tam bowiem robotnicy chcą jeszcze pracować za takie stawki, za jakie chińscy już odmawiają.

– Choć oczywiście rezerwuar taniej chińskiej siły roboczej jeszcze się nie wyczerpał. To są nadal setki milionów ludzi ze wsi, którzy migrują do miast, poszukują pracy i lepszego życia – dodaje gość Polskiego Radia 24.

Czyli Państwo Środka nadal pozostanie tą „fabryką świata”, która jest od 20 lat.

Model chiński jest niezwykle złożony

A obecnie Chiny zakładają, że wzrost produktu krajowego brutto w tym roku wyniesie ok. 7 proc. Gdyby więc nie osłabiły juana, to wtedy tego celu makro mogłyby nie osiągnąć.

– Ponadto obecna ekipa rządowa jest bardzo mocno krytykowana za to, że próbuje gospodarkę ożywić w ten sposób, że silniej wprowadza różne elementy rynkowe, że bardziej otwiera ją na świat niż do tej pory. I gdyby PKB Chin spadł poniżej 7 proc., to „twardogłowi” członkowie KPCh, którzy są w opozycji do rządu, mieliby argument, że ta strategia się w Chinach nie sprawdza. I że trzeba robić to, co do tej pory robiono, czyli duży interwencjonizm państwowy, czyli „socjalizm o chińskiej specyfice”, czyli róbmy jak do tej pory, tylko jeszcze lepiej, ewentualnie z poprawkami, z niewielkimi zmianami – wyjaśnia Adam Kaliński.

Jednak nawet chińscy ekonomiści twierdzą, że dotychczasowy model rozwoju Chin wyczerpał się. Chiny już wszystkie swoje rezerwy wyczerpały, i ręczne sterowanie gospodarką już niewiele pomoże. A warto przypomnieć, że wzrost gospodarczy Chin, przez wiele lat – to było nawet powyżej 10 proc., co jest bezprecedensowe w skali świata.

Zdaniem Kalińskiego, ostatnie decyzje o osłabieniu juana podjęto też ze względu na to, że w lipcu bardzo spadł chiński eksport, o 8, 3 proc. I to przestraszyło chińskie władze, i dlatego zdecydowano o dewaluacji juana.

Polska gospodarka bardzo nie ucierpi… 

Jak te działania w sferze kursów walutowych, czyli to co robi Ludowy Bank Chin, uderzają rykoszetem także w polską gospodarkę – wyjaśnia Mieczysław Bąk z Krajowej Izby Gospodarczej.

– Polska jest akurat w takiej sytuacji, że my niewiele eksportujemy do Państwa Środka. Ale na pewno nie będzie to wszystko dla nas bez znaczenia, bo ostatnio nasz eksport do Chin zaczął jednak dość szybko rosnąć. W 2014 roku był to wzrost o 1/3, i zaczęliśmy poza takimi tradycyjnymi towarami, które wysyłaliśmy do Chin, takimi jak miedź, czy też urządzenia, sprzedawać także żywność. Dlatego to, co się obecnie dzieje, nie ułatwi nam sytuacji dalszego wchodzenia na ten rynek. Ale nie przesadzałbym z wpływem tych problemów. W końcu dewaluacja była tylko 2-proc., ale był to wystarczający sygnał, który spowodował, że kurs chińskiej waluty zaczął spadać. I jeżeli ten trend się utrzyma, to może rzeczywiście przerodzić się w poważniejsze problemy – podkreśla ekspert KIG.

Dodajmy, że w szczytowym momencie dewaluacja sięgała nawet 6 proc.

…ale polski rynek walutowy będzie miał trudniej

Eksport do Chin to jest mniej więcej 0,5 proc. całego polskiego eksportu, więc to raczej szczególnie nie uderzy w polskich producentów. Ale na polski rynek walutowy, to co dzieje się w Państwie Środka ma jednak wpływ.

– Rzeczywiście, bezpośrednio może nie uderzy, ale pośrednio już może. Niepokoje związane z chińską gospodarką, niepokoje na rynkach, mogą niestety negatywnie wpływać na polskiego złotego. Nasza waluta może się po prostu osłabiać. Każdy niepokój rynkowy uderza przede wszystkim w waluty krajów rozwijających się, również w polskiego złotego. Z kolei jeśli polski złoty będzie się osłabiał, to pomijając euro, bo to akurat pozytywna informacja, gdyż akurat dużo eksportujemy do strefy euro – ale jeśli chodzi o franka szwajcarskiego czy dolara amerykańskiego, to nie jest już to takie korzystne. Ponieważ dużo z kolei importujemy płacąc w dolarach amerykańskich, a jeśli chodzi o franka szwajcarskiego, to przede wszystkim istotne są tu kredyty, których wartość wzrasta w tym momencie – ocenia Bartosz Zawadzki.

I tak właśnie funkcjonuje gospodarka w dobie globalizacji, gdzie nie ma obszarów całkiem bezpiecznych, izolowanych od negatywnych skutków różnych zjawisk, nawet tych najodleglejszych …

Krzysztof Rzyman, Robert Lidke, Kamil Piechowski, Małgorzata Byrska