Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Grażyna Raszkowska 26.11.2015

Handlowcy i producenci żywności boją się nowego podatku

Coraz więcej emocji budzi zapowiedziany przez rząd podatek od handlu wielkopowierzchniowego. Handlowcy obawiają się, że jeśli będzie on źle skonstruowany, to zamiast pomóc, może zniszczyć także mniejsze palcówki handlowe w Polsce.
Posłuchaj
  • Andrzej Gantner dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności, który był gościem radiowej Jedynki uważa, że grupą, która może najbardziej obawiać się nowego podatku są producenci i przetwórcy żywności, którzy dostarczają produkty do handlu. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Opinia, że duże sieci handlowe nie płacą podatków jest nieprawdziwa – tłumaczy Andrzej Maria Faliński dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, który był gościem na antenie PR 24. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Radosław Piekarz, doradca podatkowy, ekspert analiz Klubu Jagiellońskiego uważa, że Polska może ponieść konsekwencje wprowadzenia podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jest wiele nieścisłości w przygotowywanej ustawie podatkowej – mówi Radosław Piekarz, doradca podatkowy, ekspert analiz Klubu Jagiellońskiego. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wzrost podatków pobierany od przedsiębiorstw zarówno produkcyjnych jak i handlowych, powoduje wzrost cen dla konsumentów – mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Część firm po wprowadzeniu podatku może zniknąć z rynku – mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Konsumenci z kolei mogą obawiać się, że to oni poniosą koszty związane z wprowadzeniem takiego podatku, bo ceny produktów wzrosną.

Rząd chce, by od przyszłego roku duże sklepy płaciły 2 proc. podatek, gdyż potrzebne są dodatkowe wpływy do budżetu państwa.

Opodatkowane miałyby być sklepy o powierzchni powyżej 250 m kw. Ma to dać budżetowi ok. 3,5 mld zł.

Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności, który był gościem radiowej Jedynki jest zdania, że zarówno handlowcy, jak i konsumenci mają powody do obaw, ale grupą, która może się najbardziej obawiać zmian są producenci i przetwórcy, którzy dostarczają produkty do handlu.

─ To my staniemy się pierwszą ofiarą tego podatku, to wobec tych przedsiębiorstw, które produkują żywność pójdą pierwsze żądania, aby obniżać ceny dostaw, po to, by zrekompensować sobie straty w wyniku finansowym. Im wyższy będzie ten podatek, tym wyższe będą żądania w stosunku do nas. I co ciekawe, my nie mamy praktycznie żadnej możliwości ucieczki od tych żądań – komentuje Andrzej Gantner.

Producenci żywności pełni obaw

I z punktu widzenia producentów żywności nie ma znaczenia, jaka będzie konstrukcja nowego podatku: czy będzie on progresywny czy jednakowy dla wszystkich. – To ma znaczenia dla polskich sieci handlowych. Jeżeli ten podatek zostanie trochę inaczej skonstruowany, tak, jak to jest postulowane, by był on progresywny i rósł w miarę obrotów –może się okazać, że faktycznie nie uderzy on tak mocno w polskie mniejsze sieci, a praktycznie bardziej uderzy w wielopowierzchniowy handel. Ale musimy też pamiętać, że 45 proc. żywności w Polsce sprzedaje się przez właśnie tego rodzaju handel. Nie ma więc realnej możliwości dla średniego czy dużego producenta żywności uciec od tego kanału dystrybucji. To oznacza, że im wyższy będzie tam obowiązywał podatek, tym większe będą żądania w stosunku do nas do obniżenia ceny. A w sytuacji jaką mamy w tej chwili w wielu branżach, chociażby mleczarskiej czy mięsnej – żądanie jakichkolwiek obniżek jest gwoździem do trumny.

Podatkiem byłyby objęte sklepy 250-metrowe i większe.

– W naszych warunkach nie można mówić, że 250 metrów, to sklep wielkopowierzchniowy. To są średniej wielkości sklepy, głównie w rękach polskich właścicieli i są to też polskie sieci – wylicza Andrzej Gantner.

I dodaje: – Jeśli weźmiemy pod uwagę, że ten podatek jest próbą ukarania dużych inwestorów zagranicznych za to, że stworzyli sieci w Polsce i nie chcą płacić podatków, to jaki jest sens karania małych, polskich sieci, które nie mają z tym nic wspólnego?

Do rozważenia inne rozwiązania

Joanna Chilicka z Polskiej Izby Handlu zaznacza, że kryterium powierzchni uderzy w małych przedsiębiorców i proponuje inne rozwiązanie.

– Kryterium powierzchni, czyli 250 metrów kwadratowych, jest niefortunne, bo to tysiące średnich sklepów na naszych osiedlach. Uważamy, że podatek powinien być nałożony tylko według obrotu, który obejmuje jeden numer NIP. To jeden podmiot gospodarczy – jeden sklep, ważne, aby ten podatek nie obejmował całych systemów franczyzowych. Franczyza jest odpowiedzią handlu tradycyjnego na siłę dużych sklepów, dużych firm. Małe sklepy się zrzeszają i w ten sposób mają szanse przeciwstawić się tym wielkim – mówi ekspertka.

Potrzebne są konsultacje

Zrozumiałe są więc postulaty o konsultacje w tej sprawie.

– Powinni być konsultowani nie tylko handlowcy, ale cały łańcuch dostaw, który bierze udział w handlu. Również producenci i dostawcy. Mamy nadzieję, że ktoś to dobrze rozważy, czy skórka jest warta wyprawki, czy przypadkiem zbyt duże obciążenie podatkiem obrotowym tego finalnego sklepu detalicznego nie spowoduje zbyt poważnych skutków dla całego łańcucha dostaw – mówi gość Jedynki.

I czy nie okaże się, że straty będą dużo większe np. u przetwórców czy rolników niż korzyści, które się osiągnie z nowej daniny.

– Dostawcy zawsze chcą dużo sprzedawać i dlatego godzą się na wiele warunków, bo konkurencja jest wielka – dodaje dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Konsumenci mogą się nie zorientować

A konsumenci mogą finalnie nawet nie zauważyć, że cena na dany produkt wzrosła o 1-2 proc. – Przy większości produktów spożywczych jest to niezauważalne – wskazuje Andrzej Gantner.

Uważa, że niektóre sklepy będą próbowały nawet zyskać na całej operacji, bo będą miały pretekst, aby obniżyć ceny dostawy, a zarobić na cenach sprzedaży.

Wygranymi mogą też się okazać sklepy internetowe, bo na razie nie są brane pod uwagę, jeśli chodzi o opodatkowanie.

– Handel internetowy, także ten dotyczący żywności, mocno się rozwija – podkreśla gość Jedynki.

Zwraca też uwagę, że może dojść do podziałów powierzchni, bo właściciele będą woleli zainwestować w małe sklepy niż oddawać cześć obrotów.

– Jeśli poszłaby taka fala inwestycji w mniejsze formaty, w jednej sieci, to może się okazać, że polskie sklepy osiedlowe nie wytrzymają takiej konkurencji. I to będą te koszty, na które też trzeba zwrócić uwagę i rozpatrzeć wszystkie scenariusze.

Co na to prawo UE?

Niektórzy eksperci mówią, że ten projekt w obecnym kształcie jest niezgodny z prawem unijnym, że to może zakwestionować Europejki Trybunał Sprawiedliwości.

– Można to też potraktować, jako dyskryminację konkretnych podmiotów gospodarczych. A to jest niedozwolone – mówi Andrzej Gantner.

Jeszcze inne propozycje

Podatek progresywny, uzależniony od generowanych obrotów, a nie od powierzchni sklepów, obejmujący wszystkie rodzaje handlu detalicznego, także internetowy – to główne postulaty utworzonego przez 11 firm Polskiego Forum Handlu, w sprawie podatku od handlu wielkopowierzchniowego, który chce wprowadzić rząd.

Proponowany podatek od dużych sklepów uderzy nie tylko w firmy z branży handlowej, ale również w ich pracowników oraz konsumentów, bo jak mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan ,ceny w sklepach wzrosną. 

– Wzrost podatków pobierany od przedsiębiorstw zarówno produkcyjnych jak i handlowych, tu nie ma różnicy, powoduje wzrost cen dla konsumentów. Jest to szczególnie widoczne w przypadku produktów charakteryzujących się niską elastycznością cenową, czyli podstawowych, których konsumpcję trudno jest po prostu ograniczyć. Podatek od sprzedaży zostanie wręcz w znacznej mierze przerzucony na konsumentów, w części zostanie sfinansowany przez przedsiębiorstwa handlowe, a w części przez przedsiębiorstwa dostarczające produkty do sklepów. Ich właściciele otrzymają nieco niższą dywidendę, z czym będą się musieli pogodzić, a ich pracownicy muszą się liczyć z wolniejszym wzrostem wynagrodzeń. Bo to nie będzie tak, że w sklepach na skutek wprowadzenia podatku od sprzedaży zostaną obniżone wynagrodzenia. Ale pracownicy nie mogą liczyć na przewidywane wynagrodzenia w przyszłości, bo skoro zmniejszą się dochody akcjonariuszy, czy właścicieli sklepów to, tą stratą będą chcieli się „podzielić” z pracownikami – mówi Jeremi Mordasiewicz z Konfederacji Lewiatan.

Transfer zysków pod znakiem zapytania

Nowy rząd chce wprowadzić podatek od handlu wielkopowierzchniowego już w przyszłym roku. Nowa ustawa ma ograniczyć potencjalny transfer zysków osiąganych ze sprzedaży detalicznej na terenie kraju przez duże koncerny. Podatek CIT jak mówi minister Henryk Kowalczyk – można obejść, a podatku obrotowego obejść się nie da.

Opinia, że duże sieci handlowe nie płacą podatków jest nieprawdziwa – tłumaczy Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, który był gościem na antenie PR 24.
– Jedne firmy płacą więcej CIT, inne mniej , np. nasza branża, czyli handel wielkopowierzchniowy obojętnie czy polski czy zagraniczny, to nie ma większego znaczenia, funkcjonuje w ten sposób, że jest to biznes oparty o bardzo dużą rotację produktów, o szybkie obroty, niskie marże i w związku z tym niski zysk brutto, który jest opodatkowany CITem. Stawianie zarzutów podatkowych jest nieusprawiedliwione, bo to jest kwestia dopuszczenia lub zakazania pewnego modelu robienia biznesu właśnie w sektorze handlu. Wszyscy opowiadają o jakichś transferach i unikaniu podatków, a nikt nikogo tak naprawdę za rękę nie złapał – mówi gość PR 24.

Przetrwają najsilniejsi

Supermarkety sobie poradzą. Podatek od handlu najbardziej zaszkodzi mniejszym sklepom – uważa dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, Andrzej Maria Faliński.

– Ci najwięksi zachowają korzystne ceny, ci mniejsi, najczęściej polscy operatorzy, będą mieli te ceny wyższe i zaczną tracić klientów. A jeśli tak się stanie, to, to się przełoży na podatki: na CIT i głównie na VAT i wyjdzie efekt taki, że pewnie na tym ekstra podatku państwo coś zarobi, ale rozliczając to wszystko bilansowo, okaże się, że było to nieopłacalne - uważa Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji
I dodaje: – Biznes ma swoje prawa i będzie się bronił i nie ma znaczenia czy jest polski, chiński, amerykański czy niemiecki. Będzie bronił swojego bilansu, przychodów i kosztów – mówi gość PR 24.

Sylwia Zadrożna, Justyna Golonko, Dominik Olędzki, Grażyna Raszkowska