To był 1993 rok. Turniej Czterech Skoczni i konkurs w Innsbrucku. Gdy wszyscy skakali już stylem „V”, Jarosław Mądry narty prowadził równolegle. Uważany jest za ostatniego skoczka latającego stylem klasycznym w konkursach najwyższej rangi. - Nie szła mi ta V-ka. Jasiek Kowal (kolega z reprezentacji – przyp. red.) mówił tak: Jarek, musisz oddać jeszcze z 1000 skoków V-ką.
>>> CZYTAJ TAKŻE: Koniec zgrupowania polskich skoczków narciarskich w Szczyrku. "Nie zapomnieli jak się skacze"
Znamy kalendarz Pucharu Świata 2020/21 w skokach. Wisła na początek
- Gdy skakałem klasycznie, i tak pokonałem wszystkich V-kowiczów – na letnim turnieju tatrzańskim w Strbskim Plesie. To był mój cel. Nie przejmowałem się tym, że skaczę normalnie, prosto. Chodzi o to, że skok zaczyna i kończy się na progu. Tam się wszystko rozgrywa. I chciałem właśnie tam zaskoczyć wszystkich. (...) Bardzo mi się podoba skok klasyczny. Może bym i zaczął skakać V-ką, ale mi nie szło, bo zawsze trochę "chodziłem do środka" i nie mogłem rozłożyć stóp. Jest to związane z tym, że inaczej wychodziłem z progu - wspomina w rozmowie z Polskim Radiem Jarosław Mądry.
Źródło: YouTube/MateuszW1990
W materiale przygotowanym przez Andrzeja Grabowskiego, Jarosław Mądry opowiedział nie tylko o skokach stylem klasycznym, ale też o całej karierze, pracy w USA i walce z ciężką chorobą - stwardnieniem rozsianym. Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
rbmk/PR1