Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Adam Kaliński 31.05.2019

Czy hossa gospodarcza zostanie z nami na dłużej?

Polska gospodarka nie traci tempa, bo jak podał dziś (31.05.2019 r.) GUS – w pierwszym kwartale wzrost gospodarczy w Polsce był nawet o 0,1 proc. wyższy niż szacowano kilka tygodni temu i wyniósł 4,7 proc.
Posłuchaj
  • Sonia Buchholtz z Konfederacji Lewiatan mówi o danych GUS dotyczących PKB w I kwartale tego roku. (Tomasz Matusiak)
  • Sonia Buchholtz z Konfederacji lewiatan uważa, że dane GUS dotyczące inwestycji należy traktować pozytywnie, jednak nie dają one pełnego obrazu o strukturze inwestycji. (Tomasz Matusiak)
  • Sonia Buchholtz z Konfederacji Lewiatan wskazuje na ważne dane GUS dotyczące ujemnego wkładu zapasów. To korzystna informacja dla polskich firm, dodaje ekspertka. (Tomasz Matusiak)
  • Sonia Buchholtz z Konfederacji Lewiatan zwraca uwagę na wysokie saldo wymiany handlowej, co jej zdaniem, może dziwić w obecnej sytuacji cyklu koniunkturalnego. (Tomasz Matusiak)
  • Piotr Bawolski, analityk finansowy komentując dane GUS o PKB powiedział, że wpływ na poziom konsumpcji w I kwartale miał układ kalendarza, bowiem święta wielkanocne wypadały w tym roku już w II kwartale. (Tomasz Matusiak)
  • Łukasz Kozłowski - Główny Ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich dzień przed publikacją danych GUS na temat PKB spodziewał się potwierdzenia wcześniejszego szybkiego szacunku podanego przez Główny Urząd Statystyczny. (Tomasz Matusiak)
  • O tym jak wypada Polska pod względem tempa wzrostu PKB na tle innych krajów Europy, a przede wszystkim tych z naszego regionu - mówił w Polskim Radiu 24 Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. (Elżbieta Szczerbak)
  • Ostatnie dane GUS na temat polskiego PKB komentował w radiowej Jedynce ekonomista Marek Zuber. (Sylwia Zadrożna)
  • Gospodarczy Temat Dnia w radiowej Jedynce - Justyna Golonko.

Nakłady brutto na środki trwałe w pierwszym kwartale wzrosły o 12,6 proc. i jest to dużo więcej niż w poprzednich kwartałach.

– Mamy co prawda hamowanie, ale naprawdę nieznaczne. Ten szczyt wzrostu to było 5,3 proc. w 2018 roku i dzisiejszy wynik 4,7 proc. oznacza, że te zmiany nie są duże. To jest w dalszym ciągu bardzo szybki wzrost gospodarczy. W największej gospodarce europejskiej, niemieckiej obserwujemy zjazd do 0,5 proc. wzrostu gospodarczego z ponad 3 proc. w czwartym kwartale 2017 roku – wyjaśnia gość Jedynki ekonomista Marek Zuber.

Wreszcie są inwestycje

Co jednak nas tak naprawdę ratuje w tej chwili przed większym hamowaniem? Bo wiele gospodarek europejskich hamuje bardziej od nas, choć nie tak bardzo jak Niemcy.

– To przede wszystkim inwestycje, które na pewno zaskoczyły analityków w pierwszym kwartale. Mamy tu wyraźny wzrost, ponad 12 proc. i tak dobrych wyników nie obserwowaliśmy już naprawdę dawno. Być może teraz to jest właśnie ten element, który będzie głównym czynnikiem niedopuszczającym do większego hamowania w następnych kwartałach – ocenia Marek Zuber.

Są to inwestycje przedsiębiorstw i sektora rządowego oraz samorządowego, mobilizowane przez fundusze europejskie.

– Z całą pewnością, w dużej mierze rzeczywiście są to samorządy i sektor publiczny. Gdy popatrzymy na te dane szczegółowe, które mamy dzisiaj dostępne, to jest wyraźny wzrost w pierwszym kwartale wydatków publicznych, szczególnie tych realizowanych przez rząd. Czyli jest to z całą pewnością element, który głównie wspomaga gospodarkę – uważa gość radiowej Jedynki.

Przedsiębiorcy znowu chcą się rozwijać

Mamy też wyraźniejsze odbicie, jeśli chodzi o inwestycje dokonywane przez firmy.

– Kilka dni temu ukazała się taka informacja, że po ponad trzech latach wreszcie coś pozytywnego dzieje się w inwestycjach. W 2016 roku było przecież załamanie inwestycji, w pierwszym kwartale 2017 też były słabe dane. Dopiero potem było nieco lepiej, ale tego odbicia nie było. I ono następuje dopiero w tej chwili. W pierwszym kwartale rzeczywiście były już bardzo, bardzo dobre dane – podkreśla Marek Zuber.

Jednak tu pojawia się pytanie – co dalej? Bo przecież nie jesteśmy pewni, czy to jest trwały wzrost.

– Tym bardziej, że jeśli weźmiemy pod uwagę badania przedsiębiorców nt. dlaczego doszło do tego załamania w 2016 roku, to wskazywali oni na dwa główne czynniki. Po pierwsze był to problem z brakiem ludzi do pracy, a po drugie to brak stabilności otoczenia gospodarczego. A przecież teraz nie mamy przełomu ani w jednym, ani w drugim. Ale trzeba też wyraźnie podkreślić, że ostatnie kwartały, szczególnie ostatnie miesiące, to mniej zaskakujących pomysłów ze strony rządu. Po drugie, jeśli nawet pojawiają się jakieś projekty, to one są jednak dyskutowane i z części z nich, jak w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej, sprawdzania tej działalności (test przedsiębiorcy) rząd potrafi się wycofać – przypomina gość radiowej Jedynki.

Dodaje, że może po prostu jest tak, iż po trzech latach bardzo wiele przedsiębiorstw doszło już do ściany, bo nie da się ciągle pracować na tej samej maszynie.

– Zostały one zmuszone, żeby inwestować, do tego doszły środki unijne i to wszystko spowodowało, że coś się zaczęło dziać. Ponadto mamy nieco niższą dynamikę konsumpcji, ale jednak wyższą niż w czwartym kwartale 2018 roku. Bo wtedy mieliśmy dość wyraźny spadek i część ekonomistów stawiało tezy, że będzie dużo gorzej w następnych kwartałach, ale na razie to się nie potwierdza – tłumaczy Marek Zuber.

Z najnowszych danych GUS wynika, że inwestycje w pierwszym kwartale wzrosły o 12,6 proc. rdr, konsumpcja prywatna wzrosła o 3,9 proc., zaś popyt krajowy wzrósł o 4,2 proc. rdr.

Dlaczego inwestycje są tak potrzebne?

Inwestycje firm są dla nas potrzebne podwójnie. Ponieważ z jednej strony to one od ręki dają jakiś popyt, bo to maszyny, urządzenia, budowle czy oprogramowanie. Ale one też budują bazę do tego, żeby można budować wzrost PKB w przyszłości.

– Bo w sposób oczywisty on jest budowany tym, że przedsiębiorcy mogą produkować, mogą wytwarzać towary, usługi i że może być ich więcej. Z natury inwestycje są wtedy, kiedy firmy widzą, że moce produkcyjne, które mają są albo niewystarczające co do jakości, albo niewystarczające co do skali działalności, którą chcieliby prowadzić przedsiębiorcy – zauważa gość PR 24 Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Jeśli np. jest więcej zamówień, a już niestety nie da się więcej wyprodukować, wtedy trzeba inwestować. W gospodarce realnej jednak inwestycje to nie jest taki prosty proces.

– To nie jest tak jak w filmach czyli telefon do maklera, kwota inwestycji, a jeśli zmienimy zdanie, to też przez telefon odwołamy. W gospodarce realnej, jeżeli firmy prowadzą bardzo prostą działalność, to proces inwestycyjny liczą kwartałami np. 5 –  6 – 8. Jeżeli prowadzą bardziej skomplikowaną działalność, to wtedy liczą w latach 5 – 6 – 8, więc przede wszystkim trzeba czuć, że będzie stabilny popyt i w którą stronę będzie szedł świat, jakie wyroby będzie chciał kupować, jakiej jakości i w jakich konfiguracjach. Musi być też poczucie spokoju nie tylko związanego z poziomem zbytu, ale przede wszystkim z tym, że warunki gospodarowania nie będą jakieś skrajnie odmienne od tego, co ma się w tej chwili – wylicza Piotr Soroczyński.

Dodaje, że przez jakiś czas u polskich przedsiębiorców było widać taką obawę, czy przypadkiem ta pogoń za zmianą, doskonaleniem przepisów nie będzie powodowała tego, że ich kalkulacje tego w jakich warunkach będzie się prowadziło biznes nagle wezmą w łeb.

– I po prostu wszystkie środki zainwestowane, bardzo często bardzo duże i bardzo często „swoje” po prostu gdzieś znikną – przypomina gość PR 24.

Zaskakujący poziom eksportu

Natomiast rzeczywiście, zdaniem Marka Zubera, mamy mniejszą dynamikę eksportu, ale nie jest tak źle jak wynikałoby to chociażby z hamowania gospodarki niemieckiej.

Z kolei Sonia Buchholtz z Konfederacji Lewiatan zwraca uwagę na wysokie saldo wymiany handlowej, co jej zdaniem może dziwić w obecnej sytuacji cyklu koniunkturalnego.

– W tych najnowszych danych zwraca uwagę saldo obrotów z zagranicą. Jest ono dodatnie i wysokie i wynosi 0,7 pkt proc. Nie jest ono typowe w tym momencie cyklu koniunkturalnego. Czyli jeśli naszych głównych partnerów handlowych dotyka spowolnienie, a naszej gospodarki nie to powinniśmy się spodziewać, że import będzie przeważał nad eksportem. Tymczasem jest zgoła odwrotnie – zwraca uwagę ekspertka.

W krajach, do których eksportujemy obserwujemy spowolnienie, więc czy ono w ogóle nie będzie odczuwalne, czy też jednak prędzej czy później nadejdzie?

– Ono jest jednak trochę odczuwalne, bo dynamika eksportu nam spadła i może być bardziej odczuwalna. Aczkolwiek występuje tutaj też ten czynnik, który występował w roku 2009. Wtedy jeszcze dodatkowo polskim eksporterom sprzyjało osłabienie złotego. A bardzo wielu kontrahentów zagranicznych, szczególnie z Niemiec, szukało tańszych alternatyw, ponieważ był kryzys, dlatego że było hamowanie gospodarki to samo obserwujemy dzisiaj – wyjaśnia Marek Zuber. 

Jeszcze mamy konkurencyjne koszty pracy

I stąd wybiera się polskich producentów jako tańszych. Możemy się smucić, że wciąż to cena jest najważniejszym elementem, który powoduje chęć kupowania w Polsce. A nie jest to np. wysoka jakość albo technologia.

– Ale i tutaj się wiele zmienia. Po pierwsze, cena w dalszym ciągu odgrywa bardzo dużą rolę, a wynika ona w dużej mierze z kosztów pracy. A mamy przecież wyraźny wzrost wynagrodzeń w Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat. Przypomnijmy to: już ponad 30 proc. wzrosło przeciętne wynagrodzenie, od stycznia 2014 roku. I ponad 35 proc. wzrosło minimalne wynagrodzenie. Ale to wciąż są niższe wynagrodzenia niż w Holandii, Belgii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i jeszcze w wielu innych krajach. To powoduje, że te polskie produkty są dużo, dużo tańsze a lepsze jakościowo. W branży motoryzacyjnej, uważa się, że osiągnęliśmy „top”. Czyli jesteśmy świetni, jeśli chodzi o jakość wyrobów. Więc jak jest hamowanie, jak jest kryzys w Niemczech, choć jeszcze nie recesja, to wtedy zaczyna się poszukiwanie tańszych zamienników. I to jest na pewno ten czynnik, który nam pomaga – wylicza gość radiowej Jedynki.

A motoryzacja to bardzo czuły sektor, i on często na świecie to spowolnienie odczuwa.

– Ale o ile w Czechach ponad połowa czeskiego eksportu jest związana z motoryzacją, o tyle my mamy tych „nóg” eksportowych więcej. Bo mamy motoryzację, szerzej automotive, mamy także duże AGD, mamy również rolnictwo, mamy też przemysł meblarski. Czyli wiele, wiele elementów – przypomina Marek Zuber.

Dzisiaj różnorodność to atut. Jednak kiedy przegrywaliśmy bitwy o inwestycje dużych koncernów motoryzacyjnych, to był to powód do zmartwienia.

– Słusznie martwiliśmy się, że się wtedy nie udało. Ale i tak sporo tych inwestycji mamy. Może nie te największe, w sensie wielkości fabryk, chociaż i takie też mamy, choćby Volkswagena czy koncernu PSA. Jednak mamy bardzo dużo fabryk mniejszych, produkujących części, podzespoły. A drugim największym inwestorem zagranicznym w Polsce są Japończycy. Właśnie w przemyśle związanym z produkcją samochodów, i to są części różnego rodzaju – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Prognozy stawiają nas w czołówce

Resort przedsiębiorczości i technologii przypomniał właśnie, że według najnowszej prognozy OECD, w 2019 r. Polska będzie czwartym najszybciej rozwijającym się krajem świata. Pod względem wzrostu PKB wyprzedzać nas będą: Indie, Chiny i Indonezja. Niedawno z kolei Eurostat podawał dane o wynikach gospodarczych i kraje naszego regionu ponownie zdominowały czołówkę państw o największym wzroście gospodarczym w Unii Europejskiej. Polska znalazła się na podium. Szybciej od nas rozwijały się jedynie Rumunia oraz Węgry.

– To są tylko prognozy OECD, które podobnie jak prognozy Banku Światowego czy Komisji Europejskiej mają to do siebie, że często się nie sprawdzają, ale myślę, że będziemy w czołówce, i to wszystko jedno, czy na czwartym, czy na szóstym miejscu. To jest dobra informacja – ocenia Marek Zuber.

Możemy się też porównywać do Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, ale niekoniecznie do Niemiec, czy do Stanów Zjednoczonych.

– Jeśli bowiem USA rozwijają się w tempie 3 proc., a my w tempie 4,7 proc., to jednak Stany Zjednoczone są od nas 2,5 razy bogatsze. Jeśli PKB podzielimy na liczbę mieszkańców, to już nie oznacza, że sytuacja gospodarcza w Polsce jest lepsza niż w USA. Ten element też trzeba brać pod uwagę. Ale to nie znaczy, że gdybyśmy skończyli ten rok właśnie na czwartym miejscu, to nie byłoby to sukcesem polskiej gospodarki – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Konkurencja jest duża

– Gdybyśmy popatrzyli na ostatnie 5 lat, to dla mnie ten cykl wzrostu gospodarki europejskiej zaczyna się w pierwszym kwartale 2014 roku. Świat nie miał kryzysu strefy euro, to było tylko w Europie. Jak oceniamy pierwszy kwartał roku 2014 i pierwszy kwartał roku 2019, to wzrost gospodarczy w takich krajach jak Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Litwa, Łotwa, Estonia i w Polsce, to wzrost ten jest bardzo porównywalny. Wszyscy po prostu mieliśmy i mamy, choć teraz to zróżnicowanie jest większe, dobra koniunkturę – podsumowuje gość radiowej Jedynki Marek Zuber.

Zgodnie z prognozą OECD Indie rozwijać się będą w tempie 7,2 proc., Chiny w tempie 6,2 proc., a Indonezja 5,1 proc. Polska gospodarka ma rosnąć w tempie 4,2 proc. PKB.

Małgorzata Byrska, Elżbieta Szczerbak, Sylwia Zadrożna, Tomasz Matusiak, ak, NRG

.