Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Dariusz Krępski 27.07.2018

Publicyści o protestach przeciwko reformom sądownictwa

Przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie protestowali w czwartek wieczorem przeciwnicy zmian w sądownictwie. Krytykowali podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustaw m.in. o Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i prokuraturze. Między innymi na ten temat w Debacie Poranka Polskiego Radia 24 dyskutowali Agaton Koziński (Polska The Times), Jarema Piekutowski (Nowa Konfederacja) i Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska Codziennie).
Posłuchaj
  • 27.07.18 Debata poranka: Agaton Koziński (Polska The Times), Jarema Piekutowski (Nowa Konfederacja), Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska Codziennie) cz. 1
  • 27.07.18 Debata poranka: Agaton Koziński (Polska The Times), Jarema Piekutowski (Nowa Konfederacja), Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska Codziennie) cz. 2
Czytaj także

Po formalnym zakończeniu zgromadzenia, około godz. 23.00, część manifestantów została przed Pałacem. Jedna z uczestniczek stała na betonowym podwyższeniu obok policji z flagą "NAPAD", z megafonów wokół rozlegał się dźwięk syren. Inny z manifestujących stał między funkcjonariuszami z transparentem, kolejny z flagą. Grupa skandowała niecenzuralne słowa pod adresem prezydenta. Vis a vis kościoła przy Pałacu Prezydenckim doszło do użycia gazu łzawiącego. Policja poinformowała, że nikt nie został zatrzymany. Osoby zachowujące się agresywnie miały być tylko wylegitymowane. Policja kompletuje teraz materiały dotyczące czwartkowej manifestacji.

Tomasz Sakiewicz zauważył, że protesty to nieodłączny element demokracji. - Jest tam kilka tysięcy osób, ale w większości to zaangażowani funkcjonariusze partyjni albo działacze KOD. To nie jest reprezentacja znacznej części społeczeństwa. Sondaże są bezlitosne, bo większość Polaków chce zmian. Była oburzona na to, co działo się w Sądzie Najwyższym, a kompromitacja z sędzią Iwulskim "dobiła" zwolenników obecnego układu w sądzie. Pewna część ludzi będzie tego bronić, nawet nie ze względu na sytuację w sądzie tylko na to, że jest to sposób ataku na obecną władzę. Na tym polega demokracja, że jakaś grupa ludzi ma prawo nie lubić tej władzy i ma prawo protestować. Nie sądzę jednak, by te protesty mogły się rozszerzyć - mówił gość Debaty Poranka.

Agaton Koziński zauważył, że frekwencja wśród protestujących jest niższa niż w początkowej fazie wprowadzania reformy sądownictwa. - Opozycja popełniła strategiczny błąd, bo zbyt szybko weszła "na wysokie C" i utrzymanie go przez całą kadencję, w sensie mobilizacji zwolenników i wyprowadzania ich na ulice, było właściwie niemożliwe. Gdy sytuacja była mniej złożona, pod względem ustrojowym, w listopadzie i grudniu 2015 roku, to napięcie na ulicach było większe. Grupy były liczniejsze niż teraz przy protestach, które rzeczywiście mają rację bytu. Ustawy są zgodne z konstytucją dopóki nie wypowie się w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny, ale to, co się stało z Sądem Najwyższym, budzi mnóstwo wątpliwości. Zdroworozsądkowo czytając konstytucję widać, że została ona złamana. Są ustrojowe przesłanki do tego, żeby protestować. Tylko kondycja ludzi jest ograniczona i oni najzwyczajniej nie dają rady, tracą zainteresowanie i obojętnieją. Widzą, że opozycja, którą wspierają, sama potyka się o własne nogi i regularnie kiwa się sama ze sobą, strzelając sobie gole samobójcze. Tracą do tego cierpliwość - podkreślił publicysta.

Zdaniem Jaremy Piekutowskiego, obecne demonstracje nie przyniosą spodziewanego efektu protestującym. - Mimo że jestem zdecydowanym przeciwnikiem reform sądownictwa, bo uważam, że są szkodliwe dla państwa, to mam szczerą nadzieję, że te protesty się zakończą. Z czysto psychologicznego punktu widzenia one służą grupie protestujących, przekonanej, że taka właśnie strategia "delegitymizacyjna" jest właściwa i że to, co robią jest przyzwoite. Jest to jednak działanie nieskuteczne. Po obu stronach tego konfliktu jest grupa rekonstruktorów PRL-u. To tak, jakby część osób z tamtych pokoleń przyzwyczaiła się do tego, że z jednej strony są milicjanci, a z drugiej Solidarność i protestujący. Jakby nie potrafili żyć bez tego rodzaju podziału, odtwarzając tę wojnę obecnie. Szkoda, że robią to w ramach funkcjonowania państwa, które jest już zupełnie inne i do którego tego typu działań w żaden sposób nie można "przykleić". Efekt jest zupełnie inny niż w tamtych czasach, gdyż protesty nie przyciągają mas. Polacy nie są w tym momencie zwolennikami eskalowania wojny plemiennej w Polsce - mówił gość Polskiego radia 24.

Publicyści rozmawiali także o nowelizacji Kodeksu wyborczego, wyborach do Europarlamentu i reparacjach wojennych od Niemiec.

Debatę prowadził Stanisław Janecki.

Więcej w zapisie audycji.

PAP/IAR/PR24/DK

____________________ 

Data emisji: 27.07.2018

Godzina emisji: 08:06