Pasjonaci fotografowania samolotów, czyli tzw. spotterzy kojarzeni są przede wszystkim ze zdjęciami wykonywanymi zza ogrodzenia lotniska. Na ich fotografiach możemy obejrzeć maszyny w momencie startu i lądowania. Z czasem jednak to przestaje wystarczać. Stąd coraz większą popularnością cieszy się w Polsce spotting w wydaniu ekstremalnym, polegający robieniu zdjęć samolotom na wysokości przelotowej. Przydaje się do tego specjalistyczny sprzęt.
- Korzystam z urządzenia, które się nazywa SkyWatcher. Jest to 10 calowy teleskop systemu Newtona, który zbiera 1300 razy więcej światła niż ludzkie oko – opowiadał w Czwórce spotters Stanisław Radzicki.
>>Zobaczcie, jakie samoloty zrewolucjonizowały lotnictwo w XX wieku<<
Zestaw, oprócz aparatu, uzupełnia soczewka Barlowa, która wydłuża ogniskową teleskopu. Z takim wyposażeniem można robić zdjęcia nie tylko lecącym samolotom, ale też międzynarodowej stacji kosmicznej. - Ona lata na wysokości 400 kilometrów nad Ziemią. Niektórym kolegom udało się ją sfotografować w momencie, kiedy cumował do niej prom – opowiadał w Czwórce Radzicki.
Więcej na temat ekstremalnego spottingu dowiesz się słuchając nagrania audycji.
bch