Nikt nie przewidywał, że Robert Kubica tak szybko zakończy swój udział w Gran Prix Japonii. Niedługo po starcie – gdy bolidy jechały za samochodem bezpieczeństwa – zmuszony był wycofać się z rywalizacji. Utrata koła pozbawiła go nie tylko szansy na zajęcie miejsca na podium, ale i możliwości zdobycia cennych punktów w klasyfikacji ogólnej kierowców.
Nie wiadomo, dlaczego koło postanowiło pojechać inną drogą niż bolid Kubicy. – Nie ma oficjalnego komunikatu ze strony zespołu Renault – mówi Michał Stolfa, dziennikarz Polsatu Sport, który był gościem "Poranka".
Można zarazem mówić o szczęściu w nieszczęściu. – Gdyby koło bolidu Kubicy odpadło przy dużej prędkości, a nie podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa, stanowiłoby zagrożenie zarówno dla pozostałych kierowców, jak i publiczności – podkreśla Michał Stolfa. Kubica zatem nie powinien narzekać. W Japonii koło zgubił również Nico Rosberg z Mercedesa, jednak jemu awaria przytrafiła się przy dużej prędkości, gdy bronił się przed wściekle atakującym kolegą z teamu Michaelem Schumacherem. Auto Rosberga wypadło z toru i rozbiło się o bandę. Kierowca na szczęście nie odniósł obrażeń.
Zawodnicy Red Bulla zagarnęli dwa najważniejsze miejsca na podium. Na pierwszej pozycji uplasował się Sebastian Vettel, a na drugim Mark Webber. Trzecie miejsce przypadło Fernando Alonso z Ferrari, który zapewne nie znalazłby się na podium, gdyby nie awaria bolidu Kubicy.
Do zakończenia sezonu pozostały trzy wyścigi. Najbliższy już 24 października w Korei.
ap