Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Anna Wiśniewska 29.11.2017

ASF: wirus rozprzestrzenia się. Duży kłopot dla hodowców

Afrykański pomór świń przedostał się już na lewą stronę Wisły. To bardzo zaniepokoiło rolników, bo zaraz bliżej znajdują się duże fermy hodowli trzody chlewnej.
Posłuchaj
  • O walce z ASF mówił w "Agro-Faktach" radiowej Jedynki: Mirosław Borowski z Krajowej Rady Izb Rolniczych (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Jedna z hipotez, która wyjaśnia, jak wirus dostał się na drugą stronę rzeki, mówi o przewiezieniu odłowionych dzików na prawym brzegu Wisły i wypuszczeniu ich na lewym brzegu w Puszczy Kampinoskiej.

- Ktoś przewiózł dziki albo żywność zakażoną wirusem ASF i gdzieś na parkingu leśnym pozostawił niedojedzoną kanapkę. A dzikie zwierzęta żywią się takimi rzeczami. To jedna z hipotez – zastrzega Mirosław Borowski z Krajowej Rady Izb Rolniczych. – Jeżeli mięso pozyskane od chorych zwierząt nie poddane jest obróbce wysokotermicznej, to wirus żyje bardzo długo w takim mięsie – dodaje.

Choć, jak zaznacza rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia, wirus ten nie jest szkodliwy dla ludzi.

Prośba o pomoc w zwalczaniu ASF

Organizacje rolnicze, w tym Krajowa Rada Izb Rolniczych, zwróciły się do rządu i prezydenta z prośbą o pomoc w zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń.

- Już wielokrotnie występowaliśmy o to, żeby włączyć większe siły do walki z ASF. Wojsko już przeczesuje lasy w poszukiwaniu padłych dzików. Jeżeli te zwierzęta padają i są w miarę szybko usuwane, to już ten czynnik chorobotwórczy jest w zamknięciu. Natomiast głównym wektorem tutaj jest dzik, który nie jest zwierzęciem hodowlanym, człowiek nie ma więc bezpośredniego dostępu do niego, żeby go obserwować, nie jest więc w stanie zabezpieczyć go przed tą chorobą – zwraca uwagę ekspert.

Hodowcy bezradni

Największym problemem jest więc to, że nawet przy najbardziej restrykcyjnym podejściu hodowców do bioasekuracji, wcześniej czy później wirus przeniknie do gospodarstwa i spowoduje chorobę, dodaje rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.

- Jeśli wirus tam się dostanie, to trzeba wybić całe stado, zutylizować. A w gospodarstwach ościennych jest zakaz obrotu, to są duże produkcje – wyjaśnia Mirosław Borowski.

Obecnie populacja dzików na prawym brzegi Wisły jest ograniczana do 1/10 zwierzęcia na kilometr kwadratowy, a na lewym do 5/10. Zdaniem rolników konieczne są jeszcze bardziej radykalne rozwiązania.

Aleksandra Tycner, awi