Kiedy Polską rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej - powstająca Platforma Obywatelska szukała dla siebie miejsca po prawej stronie sceny politycznej. Dzisiaj może się do wydawać nieprawdopodobne, ale wielu wyborcom w 2005 roku Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska były postrzegane jako partie niemal bliźniacze. PO w wielu punktach była zgodna w swojej ocenie III RP z braćmi Kaczyńskimi i opowiadała się za silnym przywiązaniem do wartości chrześcijańskich i narodowych.
Kółko Hołowni, krzyżyk Budki. Felieton Miłosza Manasterskiego
W "Deklaracji Ideowej Platformy Obywatelskiej" z 21 grudnia 2001 r. czytamy: "Fundamentem cywilizacji Zachodu jest Dekalog. Wierzymy wspólnie w trwałą wartość norm w nim zawartych (…) Państwo nie może pozwalać, by jedni - łamiąc zawarte w nim zasady - pozbawiali w ten sposób godności i praw innych albo deprawowali tych, którzy nie dojrzeli jeszcze do pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Dlatego zadaniem Państwa jest roztropne wspieranie rodziny i tradycyjnych norm obyczajowych, służących jej trwałości i rozwojowi. Dlatego prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne."
Ówczesny lider PO Donald Tusk jeszcze przed wyborami w 2005 r., żeby uchodzić za dobrego katolika organizował swój ślub kościelny. Po sieci do dziś krąży zdjęcie rodzinne państwa Tusków przy "domowym ołtarzyku".
Czytaj także:
Partia działająca w centrum może mieć wahania kursu, zwłaszcza kiedy próbuje odbudować swoją popularność wśród wyborców. Jednak w przypadku kursu PO od wielu lat trudno dopatrzeć się jakiejkolwiek korekty w prawą stronę. PO cały czas skręcała w lewo, a politycy z tzw. nurtu konserwatywnego tracili wpływ na działania partii. Nie powstała w partii żadna równowaga dla takich lewicowców w PO jak Jacek Jaśkowiak, Rafał Trzaskowski czy Agnieszka Pomaska. Za to klimat sprzyjał jeszcze śmielszym poczynaniom przygarniętych przez PO politycy koalicjantów - Pawła Rabieja, Barbary Nowackiej, Klaudii Jachiry, Małgorzaty Tracz czy Urszuli Zielińskiej. Warto przy okazji zauważyć, że tworząc Koalicję Obywatelską nie pozyskano do współpracy żadnej organizacji prawicowo-konserwatywnej. Za to wsparto doskonałymi miejscami na listach mocno lewicowe partie: Zielonych i Inicjatywę Polską.
Zima w mieście Trzaskowskiego. Felieton Miłosza Manasterskiego
Ciągle jednak PO usiłowała udawać, że jest partią środka. Potwierdzać to mieli coraz mniej liczni konserwatywni parlamentarzyści z PO jak Ireneusz Raś, Antoni Mężydło czy Paweł Zalewski. Moment ogłoszenia stanowiska PO ws. aborcji dla kilkudziesięciu parlamentarzystów tej partii to czas próby. Teraz pozostaje im albo zrezygnować z członkostwa w PO, która całkowicie wypadła się swojej deklaracji wartości z 2001 r., albo… uznać, że to deszcz pada. Tego właśnie oczekuje od nich Borys Budka, który ogłosił, że w sprawie aborcji nie będzie dyscypliny partyjnej i każdy może głosować wedle uznania, więc używając lewicowego języka - nadal "każdy może być sobą".
Czytaj także:
Rzecz w tym, że Borys Budka ogłosił tak naprawdę program Platformy Obywatelskiej na kolejne wybory. Tymczasem posłowie konserwatywni dalej wspierając PO i reprezentując ją muszą uznać, że są od dzisiaj członkami lewicowej formacji ze skrajnie proabrocyjną agendą. Program ogłoszony przez Kidawę-Błońską jest przecież niemal stuprocentową realizacją postulatów ekstremistek ze Strajku Kobiet.
W kluczowym dokumencie stanowiącym fundamenty programowe Platformy, tzw. deklaracji krakowskiej z 18 maja 2003 r. czytamy: "Będziemy bronić praw religii, rodziny i tradycyjnego obyczaju, bo tych wartości szczególnie potrzebuje współczesna Europa (…) U podnóża Wawelu, gdzie złożone są szczątki naszych królów i wieszczów - przysięgamy wszystkim Polakom, że od tych zasad nigdy nie odstąpimy". Dla Borysa Budki, Rafała Trzaskowskiego i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jak widać, ta przysięga nie miała żadnego znaczenia. Czy znajdą się członkowie PO jej wierni - przekonamy się w najbliższych dniach.
Miłosz Manasterski/paw