Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Byrska 22.09.2016

Ursus już dostarcza autobusy elektryczne, a planuje produkcję elektrycznych samochodów dostawczych

Lubelski Ursus stawia na „cichą logistykę miejską”, czyli wjazd ekologicznych pojazdów dostawczych do centrów miast, do kurortów, i na nocne dostawy. Czyli chce wykorzystać sytuacje i miejsca, gdzie hałas jest niepożądany, i gdzie ekologia musi być stawiana na pierwszym miejscu.
Posłuchaj
  • Chcemy być integratorem i rozwijać polską myśl technologiczną dotycząca elektromobilności. I żeby w Lublinie powstało centrum elektromobilności, gdzie różne technologie będą testowane – podkreśla gość Jedynki Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Właśnie podczas odbywającego się w Białymstoku III. Wschodniego Kongresu Gospodarczego nadeszła wiadomość, że spółka Ursus wygrała przetarg na dostawę autobusów elektrycznych dla Warszawy.

Sukces zaplanowany

Natomiast parę dni wcześniej firma także wygrała przetarg na dostawę autobusów, tym razem dla Torunia. 

– To dobry tydzień dla Ursusa. Przede wszystkim widać, ze strategia, którą założyliśmy kilka lat temu zaczęła przynosić efekty. A przewidzieliśmy, że rewolucja w transporcie, w komunikacji publicznej właśnie nadchodzi, i dlatego staraliśmy się wyjść jak najszybciej z tego rodzaju produktami. I jak widać po Warszawie i po Toruniu, radzimy sobie całkiem nieźle. Zwłaszcza, że wygrywamy z liderami. To jest dopiero początek tej rewolucji w Europie, i Warszawa to jest taka wisienka na torcie, ponieważ to stolica. I oczywiście cieszymy się, że nasze autobusy będą tu woziły pasażerów. Można nawet powiedzieć, że Ursus wrócił do Warszawy – podkreśla gość Jedynki Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.  

I dodaje, że decyzję o tym, żeby produkować  pojazdy elektryczne firma podjęła kilka lat temu. A dokładnie w 2012 roku.


Karol Zarajczyk Karol Zarajczyk

– Wtedy jako konsorcjum postanowiliśmy wystartować w przetargu na dostawę 40 trolejbusów dla Lublina. Udało nam się ten przetarg wygrać, i z powodzeniem od tych 4 lat trolejbusy Ursusa z autonomicznym napędem – ponieważ ten pojazd posiada własne baterie i w razie awarii trakcji czy wypadku na trasie może się wypiąć z trakcji i pokonać 10 kilometrów na bateriach –  jeżdżą po Lublinie. I to spowodowało, że nabraliśmy apetytu, utworzyliśmy spółkę celową Ursus BUS, wspólnie z drugim polskim producentem AMZ Kutno i wybudowaliśmy w Lublinie halę w pełni wyposażoną do produkcji autobusów. I w tej chwili nasz autorski projekt, elektryczny autobus 12-metrowy wygrał dwa najważniejsze przetargi – przypomina gość Jedynki.

Produkt flagowy: samochód dostawczy

Kilka dni temu firma prezentowała także inne modele prototypowe, napędzane silnikiem elektrycznym.

– To mały samochód dostawczy w kategorii L7e, do 600 kg, dopuszczony do ruchu drogowego, ale to dopiero zapowiedź tego, co chcemy zrobić. Ponieważ dążymy do przywrócenia tego, z czego słynęła Lubelska Fabryka Samochodów Ciężarowych, czyli do samochodu o ładowności do 3,5 tony, użytkowego, ale w pełni elektrycznego – wyjaśnia prezes Zarajczyk.

Jednak pojazdy elektryczne nie mają zbyt dużego zasięgu, trzeba je ładować po 200–300 kilometrach. I to może być przeszkodą w sprzedaży tych pojazdów.

– Nasz pierwszy autobus elektryczny 3 lata temu miał 12 m, i zabierał 60 pasażerów,  a jego zasięg wynosił 100 km. A nasz najnowszy produkt, 12-metrowa hybryda elektryczno-wodorowa, przejeżdża 400 kilometrów na jednym ładowaniu. Ta technologia bardzo szybko się rozwija. Tesla przejeżdżała tylko 300 km dwa lata temu, a model zaprezentowany kilka dni temu już 600 km – przypomina gość Jedynki.

Przyszłość Ursusa to ekologiczne pojazdy elektryczne

Zdaniem prezesa Zarajczyka wraz ze wzrostem rynku ta technologia będzie bardzo mocno przyspieszać i powodować, że te samochody będą miały dużo większe zasięgi.

– My chcemy się zająć w pierwszej kolejności tzw. cichą logistyką miejską. Chodzi tu  o wjazd ekologicznych pojazdów dostawczych do centrów miast, do kurortów, o nocne dostawy, czyli obszary gdzie hałas jest niepożądany, i gdzie ekologia musi być stawiana na pierwszym miejscu. W Krakowie, po Rynku, w nocy powinny jeździć ciche samochody dostawcze, a nie głośne samochody spalinowe, które nie tylko trują, ale jeszcze hałasują – tłumaczy.

Trzeba jednak zbudować w miarę stabilny popyt, i firma Ursus rozmawia m.in. z Pocztą Polską, aby tego rodzaju pojazdy dostawcze nabywała.

– Poczta Polska jest jednym z naszych partnerów, ale musimy rozpocząć dialog techniczny. Ponieważ jest bardzo duża szansa, aby skonstruować te pojazdy na miarę. Czyli nie naśladować koncernów zagranicznych, które prędzej czy później wprowadzą takie pojazdy, ale skonstruować te pojazdy na miarę polskich potrzeb – deklaruje Karol Zarajczyk.

Jeśli rządowy program zawiera plan produkcji milionów elektrycznych samochodów to oczywiście Ursus chce też kawałek tego tortu dla siebie.

– Żeby być producentem, żeby odbudować motoryzację polską – chcemy być takim integratorem i rozwijać polską myśl technologiczną dotycząca elektromobilności. Chcemy, żeby w Lublinie powstało centrum elektromobilności, gdzie różne technologie będą testowane. Jest już bardzo duży odbiorca tych technologii w postaci całej Ściany Wschodniej, są samorządy, firmy tu funkcjonujące i jest producent taki jak Ursus. I wszyscy mogą na tym zarobić. Ponieważ Ursus nie będzie produkował baterii czy silników – my będziemy integrować najnowsze, najlepsze technologie i chcemy to robić przede wszystkim z polskimi producentami – wyjaśnia prezes Ursusa.

Technologiczna szansa dla Polski

Jednak ile jest polskiej myśli technologicznej w tych silnikach, bateriach elektrycznych, innych urządzeniach czy rozwiązaniach stosowanych przy produkcji elektrycznych autobusów i samochodów dostawczych ?

– Całe nadwozie jest polskie, układy zarządzania energią są polskie, integratory ogniw, bo naszym celem jest właśnie zintegrowanie polskiej myśli technicznej. Oczywiście jest problemem, że od 2018 roku Niemcy i inne duże kraje Unii Europejskiej będą próbowały narzucić nam bardzo ostre standardy, co może wykluczyć polskich producentów – wylicza Karol Zarajczyk.

I podkreśla, że właśnie dlatego jest tu bardzo duża rola rządu polskiego, żeby zapobiec takim praktykom, jakie miały miejsce w przypadku motoryzacji spalinowej. Czyli windowania określonych reguł czy standardów, które de facto broniły pozycji takich firm jak Volkswagen czy Mercedes. Nie przez przypadek MAN czy Mercedes ogłosiły, że autobusy elektryczne zaczną produkować dopiero w 2018 roku.

– To się tak dziwnie łączy z tymi próbami wylobbowania w Strasburgu i w Brukseli standardów dotyczących różnych systemów autobusów elektrycznych. Musimy być bardzo czujni, i polski rząd musi być bardzo czujny, żebyśmy tego nie przegapili. Bo inaczej skończy się to tak, że Ursus i inni producenci w Polsce będą musieli korzystać z podzespołów zagranicznych – ocenia prezes Ursusa.

Państwowa infrastruktura ładowania

To też zapewne dotyczy stacji ładowania, a z tym jest jeszcze krucho. Trzeba stworzyć cały system, w którym pojazdy elektryczne będą mogły funkcjonować.

– Bardzo liczymy na tę nową spółkę, która ma być zawiązana pomiędzy koncernami energetycznymi, a która planuje m.in. produkować polski samochód osobowy. Ta spółka będzie właśnie tym podmiotem, który stworzy standardy ładowania. I Ursus jako producent będzie się dostosowywał do tego, co zaproponują te firmy energetyczne, bo to one będą budować infrastrukturę. Dlatego tak ważny jest dialog techniczny pomiędzy nami a liderem tego konsorcjum firm energetycznych i Ministerstwem Energii. Bo my będziemy korzystać z tych technologii zastosowanych przy budowie systemu infrastruktury ładowania – wyjaśnia Karol Zarajczyk.

Innowacje za fundusze europejskie

To, kiedy będzie można kupić pierwszy pojazd elektryczny, osobowy  wyprodukowany przez Ursus, nie zależy tylko od firmy, gdyż potrzebne jest wsparcie finansowe.

– Raczej chcemy produkować samochód dostawczy, bo naszą ambicją nie jest budowa samochodu osobowego, choć wszystko jest możliwe… Ale my bardzo wnikliwie obserwujemy politykę rządu, i wiemy że pojazd osobowy ma być produktem spółek energetycznych skarbu państwa. Dlatego konkurencja nie ma tu sensu. Ursus chce stworzyć pojazd dostawczy, w pełni elektryczny, do 3,5 tony, w nawiązaniu do produkowanych kiedyś przez lubelską FSC Żuków czy Lublinów. Ważne jest bowiem to, żeby na początku „nie wyrzynać się” konkurencyjnie, a raczej żeby każdy znalazł swoja niszę i nad nią pracował – komentuje gość radiowej Jedynki.

A to, kiedy taki pojazd pojawi się w sprzedaży zależy w dużej mierze od tego, czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wybierze wniosek Ursusa i czy firma dostanie wsparcie z nowej perspektywy 2014–2020 funduszy europejskich dla prac badawczo-rozwojowych czyli z Programu INNOMOTO / Program Operacyjny Inteligentny Rozwój.

– Jeśli ten wniosek zostanie zaakceptowany, to ruszamy natychmiast. Ponieważ Lublin ma odpowiednie zaplecze, i wiedzę, i know-how, stąd praca nad samym pojazdem może przebiegać bardzo szybko. Trzeba tylko to sfinansować. I tutaj liczymy na środki z NCBR na ten projekt – zaznacza Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. 

Robert Lidke, mb