Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Paweł Klocek 06.11.2010

Arka nie ugościła Korony

Arka Gdynia pokonała u siebie 2:1 Koronę Kielce. Bramki dla podopiecznych Dariusza Pasieki strzelili: Tadas Labukas (12. minuta) oraz Paweł Zawistowski (70. minuta). Honorowe trafienie dla Korony zanotował Edi Andradina (44. minuta).
Korona Kielce - Arka GdyniaKorona Kielce - Arka Gdynia fot. PAP

Piłkarze Korony po raz drugi w ciągu tygodniu musieli przyjechać do Trójmiasta. W poprzedniej kolejce kielczanie wygrali w Gdańsku z Lechią 1:0, ale kolejnego wyjazdu nad Bałtyk ekipa trenera Marcina Sasala nie będzie mile wspominać. W Gdyni goście ponieśli bowiem pierwszą w tym sezonie wyjazdową porażkę, która oznacza także, że w ekstraklasie nie ma już drużyny bez przegranej na obcych boiskach.

W porównaniu do ostatniego meczu, do bramki gości wrócił Zbigniew Małkowski, ale z powodu kontuzji ponownie nie zagrali Andrzej Niedzielan, Hernani i Nikola Mijailović. Z kolei w Arce zabrakło pauzującego za kartki Mirko Ivanovskiego oraz przechodzącego rehabilitację po operacji twarzy Denisa Glaviny.

Zamiast Ivanovskiego w ataku wystąpił Joseph Mawaye i to właśnie Kameruńczyk był współautorem pierwszego gola dla Arki. W 12. minucie goście wykonywali rzut rożny, ale piłkę złapał Norbert Witkowski, który uruchomił kontrę gospodarzy. W jej finale Mawaye obsłużył świetnym prostopadłym podaniem Tadasa Labukasa, który nie zmarnował sytuacji sam na sam z Małkowskim.

Za chwilę mogło być 2:0 dla gospodarzy, jednak piłka po uderzeniu Emila Nolla z 20. metrów przeszła tuż obok słupka. Po stracie bramki kielczanie zepchnęli rywali do defensywy, jednak z ich przewagi nic nie wynikało. Nie dość, że piłkarze Korony nie potrafili wypracować sobie dogodnej sytuacji, to niewiele brakowało, aby gdynianie zdobyli kolejne bramki. Goście mogą mówić o ogromnym szczęściu, że nie stracili dalszych goli.

Seria doskonałych okazji dla żółto-niebieskich rozpoczęła się w 37. minucie. Najpierw golkiper Korony z trudem wybił na róg uderzenie Pawła Zawistowskiego, a po dośrodkowaniu z kornera Maciej Szmatiuk trafił w słupek. Na tym nie koniec. Za chwilę po akcji Miroslava Bożoka i Mawaye niewiele brakowało, aby piłkę do własnej bramki skierował Jacek Markiewicz. Później szansy nie wykorzystali także Filip Burkhardt i ponownie Zawistowski.

Te zmarnowane sytuacje zemściły się w 44. minucie. Maciej Korzym umiejętnie zastawił piłkę przed obrońcami gospodarzy i odegrał ją do Ediego Andradiny, a Brazylijczyk pięknym uderzeniem z lewej nogi z 20. metrów doprowadził do remisu. W ostatnim meczu z Lechią Korzym zdobył zwycięską bramkę, a w konfrontacji z Arką zaliczył asystę. Był to zresztą pierwszy celny strzał Korony w tym spotkaniu.

Drugą połowę rozpoczęli od mocnego akcentu gospodarze. W 46. minucie Mawaye znowu popisał się świetnym podaniem do Labukasa, ale tym razem uderzenie Litwina efektownie obronił Małkowski. Później gdynianie ponieśli dwie kadrowe straty - z powodu kontuzji boisko musieli opuścić Marciano Bruma i Burkhardt. Nie przeszkodziło to jednak piłkarzom Arki wyjść na prowadzenie.

W 70. minucie całą serię błędów popełniła kielecka defensywą, którą ostatecznie wykorzystał Zawistowski. Goście rzucili się do odrabiania strat, ale najbliższy pokonania Witkowskiego był w 83. minucie jego kolega z drużyny, Wojciech Wilczyński, który po zagraniu głową prawie przelobował własnego golkipera.

Z dystansu uderzał jeszcze Andradina, jednak te próby nie zakończyły się powodzeniem. Z kolei w Arce dogodnych okazji do podwyższenia wyniki nie wykorzystali w końcówce Marcin Budziński i Mawaye.

Powiedzieli po meczu:

Trener Korony Kielce Marcin Sasal: Nie było to wielkie widowisko w naszym wykonaniu. Sami jesteśmy sobie winni, że ponieśliśmy w Gdyni pierwszą wyjazdową porażkę. W tym meczu wystarczyło grać prostymi środkami i agresywnie, w dodatku sami sprokurowaliśmy wiele sytuacji pod naszą bramkę. Na wiosnę, kiedy oba zespoły broniły się przed spadkiem, pokonaliśmy Arkę w Gdyni 2:1, ale do tego spotkania przystąpiliśmy z innej pozycji i chyba zabrakło nam determinacji. Teraz przegraliśmy zbyt łatwo i zostaliśmy sprowadzenie na ziemię. Nie jesteśmy widocznie jeszcze zbyt dojrzałą drużyną, bo wygrana w tym spotkania dałaby nam pozycję lidera.

Trener Arki Gdynia Dariusz Pasieka: Jestem bardzo zadowolony z tego, co zaprezentowaliśmy w konfrontacji z Koroną. To było dobre spotkanie w naszym wykonaniu, w którym zawodnicy walczyli z wielką determinację, charakterem i wymaganą agresją. Nie będę ukrywał, że świetna passa rywali w meczach wyjazdowych robiła na nas wrażenia. Trochę obawialiśmy się tej potyczki, niemniej nie dopuściliśmy do większego zagrożenia pod naszą bramką. Już do przerwy powinniśmy wyżej prowadzić, jednak w końcówce sami straciliśmy gola. Ta bramka do szatni nie zdeprymowała nas, bo tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Tadas Labukas mógł podwyższyć wynik. Nasza nieustępliwość została jednak nagrodzona później.

Arka Gdynia - Korona Kielce 2:1 (1:1)

Bramki: 1:0 Tadas Labukas (12), 1:1 Edi Andradina (44), 2:1 Paweł Zawistowski (70).

Żółta kartka - Arka Gdynia: Norbert Witkowski. Korona Kielce: Pavol Stano.

Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Marciano Bruma (51. Wojciech Wilczyński), Maciej Szmatiuk, Ante Rozić, Emil Noll - Tadas Labukas, Michał Płotka, Filip Burkhardt (66. Marcin Budziński), Paweł Zawistowski, Miroslav Bozok (87. Paweł Czoska) - Joseph Desire Mawaye.

Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański, Pavol Stano, Piotr Malarczyk, Jacek Markiewicz - Paweł Sobolewski (81. Lukas Janic), Vlastimir Jovanović (71. Tomasz Nowak), Aleksandar Vuković, Edi Andradina, Maciej Korzym - Maciej Tataj.

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Widzów 3 200.

pk