Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Marcin Nowak 04.05.2011

Nie ma winnych zamieszek w Bydgoszczy

Po finałowym spotkaniu o Puchar Polski w piłce nożnej w Bydgoszczy kibice zdemolowali stadion Zawiszy. Opóźniona została również ceremonia wręczania trofeum piłkarzom Legii Warszawa, którzy po rzutach karnych pokonali poznańskiego Lecha.
Legia Warszawa - Lech Poznań. Zamieszki po finale Pucharu PolskiLegia Warszawa - Lech Poznań. Zamieszki po finale Pucharu Polskifot. PAP/Tytus Żmijewski
Galeria Posłuchaj
  • Podczas wczorajszego finału piłkarskiego Pucharu Polski między Legią Warszawa a Lechem Poznań doszło do wtargnięcia pseudokibiców na murawę oraz demolowania stadionu Zawiszy - relacja
  • Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski powiedział, że bardziej obawiał się przemarszu kibiców ulicami miasta, niż awantury na stadionie
  • Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski podkreśla, że naczelnik ze stołecznej komendy w piśmie zrelacjonował fakty, ale poszedł jednak o krok za daleko prosząc o sprzedanie biletu temu kibicowi
  • Za zamieszki w Bydgoszczy trudno winić policję - uważa generał Roman Polko
  • Wpuszczenie na stadion "Starucha" to pokaz bezsilności organizatorów meczu i służb
  • Zdaniem generała Polko w rozprawieniu się z pseudokibicami należy korzystać z już istniejących wzorców
Czytaj także

Komendant Główny Policji zażądał od szefa stołecznej policji wyjaśnień w sprawie okoliczności wpuszczenia na wczorajszy mecz w Bydgoszczy szefa pseudokibiców Legii Piotra S. o pseudonimie "Staruch".

Stołeczny naczelnik Wydziału do spraw Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców nadkomisarz Radosław Ściborek prosił w piśmie do PZPN o wpuszczenie "Starucha" na finał Pucharu Polski. Teraz został odsunięty od obowiązków do czasu wyjaśnienia kontroli, którą zlecił komendant.

"Starucha" na Puchar Polski zaprosiła policja

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski wyjaśnia, że pismo warszawskiego policjanta zostało wysłane po kontakcie z kibicami Legii. Wskazali oni, że "Staruch" jest objęty zakazem wstępu na mecze Ekstraklasy, a nie na wszystkie imprezy masowe i powinien zostać wpuszczony na bydgoski stadion. Sokołowski podkreśla, że naczelnik ze stołecznej komendy w piśmie zrelacjonował fakty, ale poszedł jednak o krok za daleko prosząc o sprzedanie biletu temu kibicowi.

Sokołowski zaznacza, że w tej chwili policja dopiero analizuje nagrania z przebiegu zajść na stadionie w Bydgoszczy i nie może powiedzieć, czy "Staruch" złamał wtedy jakieś przepisy. Na zdjęciach prasowych kibic ten po meczu trzymał w rękach trofeum zdobyte przez Legię Warszawa. Nie wiadomo jednak, czy wtargnął na płytę boiska i czy brał udział w zamieszkach.

W zeszłym miesiącu właśnie zachowanie Piotra S. wywołało zapowiedź ministerstwa sprawiedliwości kolejnego zaostrzenia przepisów wobec pseudokibiców. Staruch" po jednym z kwietniowych meczów uderzył w twarz zawodnika Legii - obrońcę Jakuba Rzeźniczaka. 

Dwa postępowania w sprawie burd w Bydgoszczy?

Policja chce, aby po wydarzeniach w Bydgoszczy wszcząć dwa postępowania: jedno wobec pseudokibiców, a drugie wobec organizatora imprezy, który nieodpowiednio przygotował zabezpieczenie meczu - mówi rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Sokołowski przypomina, że bydgoska policja wydała negatywną opinię na temat bezpieczeństwa na tym stadionie, a komendant wojewódzki policji wystosował wniosek do wojewody o wydanie zakazu odbycia tego meczu.

Rzecznik tłumaczy, że za bezpieczeństwo na stadionie odpowiada organizator imprezy. Według Sokołowskiego policja interweniowała w odpowiednim czasie, a dzięki sprowadzeniu armatki wodnej udało się oddzielić obie grupy pseudokibiców. Sokołowski tłumaczy, że na stadionie nie zatrzymano żadnego podejrzanego, bo policja nie chciała eskalować agresji tłumu. Teraz funkcjonariusze będą badać nagrania z kamer i ustalać tożsamość osób, które złamały prawo.

Organizatorzy nie mają sobie nic do zarzucenia

Władze Bydgoszczy i organizatorzy wczorajszego finału Pucharu Polski w piłce nożnej nie mają sobie nic do zarzucenia w kwestii przygotowań i zabezpieczenia imprezy sportowej.

Prezydent Bydgoszczy powiedział na konferencji prasowej, że wczorajsze wydarzenia na stadionie Zawiszy nie miały prawa mieć miejsca. Rafał Bruski powiedział, że bardziej obawiał się przemarszu kibiców ulicami miasta, niż awantury na stadionie. Jego zdaniem winny jest ogólnopolski system prawny. Jego zdaniem, bez zmiany prawodawstwa żaden organizator masowej imprezy sportowej nie jest w stanie uchronić się przed burdami na stadionach.

Jeszcze dziś policja przedstawi ministrowi spraw wewnętrznych raport z wydarzeń w Bydgoszczy.

PZPN broni się przed odpowiedzialnością

Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Grzegorz Lato również uważa, że zamieszki po wtorkowym finale Pucharu Polski pokazały "słabość polskiego prawa". W Bydgoszczy Legia Warszawa rzutami karnymi pokonała Lecha Poznań 5:4 i po raz 14. zdobyła trofeum.
- Wszyscy starają się zrobić kozła ofiarnego z PZPN, bo był organizatorem spotkania - powiedział.

- Tymczasem my nie mamy żadnego narzędzia do walki z pseudokibicami, mają je policja, prokuratura i sądy. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. O godz. 21.02 lub minutę później na piśmie poprosiliśmy policję o interwencję. Funkcjonariusze pojawili się na stadionie, ale to była tylko demonstracja siły, bowiem nic nie robili. Nie wiem, może się bali kibiców? - dodał prezes PZPN Grzegorz Lato.

Wydarzenia w Bydgoszczy były piłkarz reprezentacji Polski nazwał "skandalem". - Cała sytuacja pokazuje słabość polskiego prawa. W Anglii pani premier Margaret Thatcher potrafiła rozprawić się ze stadionowymi bandytami, a u nas słyszymy, że najlepiej zamykać obiekty - zaznaczył.

Lato zapowiedział, że PZPN zapłaci za wszystkie straty poniesione w wyniku zamieszek przez WKS Zawisza, a później będzie ściągać należności od klubów z Warszawy i Poznania.

Z kolei sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina powiedział, że od przyszłego roku finał Pucharu Polski co roku będzie rozgrywany na stadionie w Warszawie. Jego zdaniem, podobna sytuacja nie powtórzy się na stadionach, które będą gospodarzami EURO 2012. Dlatego spotkanie odbędzie się na jednym z takich stadionów

Były dowódca GROM ma pomysł na pseudokibiców

PZPN nie może mieć pretensji do policji za sytuację która miała miejsce na stadionie w Bydgoszczy - uważa były dowódca GROM, generał Roman Polko.

Jedną z osób, która wtargnęła na boisko był znany w Warszawie kibic o pseudonimie "Staruch". Mężczyzna w marcu został objęty zakazem stadionowym za uderzenie piłkarza Legii, Jakuba Rzeźniczaka. To pokaz bezsilności organizatorów meczu i służb - przyznał w tym wypadku generał Polko.

Zdaniem byłego dowódcy GROM w rozprawieniu się z pseudokibicami należy korzystać z już istniejących wzorców. Takich, które sprawdziły się na przykład w Wielkiej Brytanii.

Zamieszki po finale Pucharu Polski:

man, IAR, PAP, polskieradio.pl