Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Klocek 20.06.2011

Wojciechowski: Nie widzę Wisły w Lidze Mistrzów

W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" właściciel Polonii powiedział, że widzi w Wiśle Kraków zawodników na miarę Ligii Mistrzów.
Józef WojciechowskiJózef Wojciechowski fot. Polonia Warszawa/Marcin Masalski

Ciągłe powtarzanie, że Adrian Mierzejewski nie jest na sprzedaż, było świadomym podbijaniem ceny, czy naprawdę nie zamierzał go pan puszczać do Turcji?

Józef Wojciechowski: Nie chciałem go sprzedawać, choć czasem zastanawiałem się, czy dobrze robię. Tym bardziej że wielu polskich trenerów doradzało mi, bym sprzedał go już wtedy, gdy pojawiła się oferta za 3 mln euro. Jak widać, moje twarde stanowisko było dużo lepsze niż wielu ekspertów piłkarskich. Ale prawda jest taka, że cały czas do końca nie jestem przekonany, czy ta transakcja była dobrym ruchem. Czułbym się równie dobrze, albo nawet i lepiej, gdyby Adrian został i negocjowałbym jego odejście za rok. Tylko nikt nie dałby mi gwarancji, że przez ten rok nadal będzie zdrowy.

To co teraz z Polonią? Wzmocniliście się sześcioma zawodnikami, za których łącznie zapłaciliście 4 mln zł. Ile byłby pan w stanie wydać, jeśli za rok udałoby się zdobyć mistrzostwo Polski i powalczyć o Ligę Mistrzów?

Cały czas budujemy drużynę na Ligę Mistrzów. Odszedł zaciąg piłkarzy, który nie był sprowadzany przez Jacka Zielińskiego, w grudniu odejdą kolejni. Planujemy jeszcze kilka transferów, ale one nie mogą być przeprowadzane dopiero w czerwcu za rok. Nie może być tak, że rewolucję kadrową robimy dopiero po zdobyciu mistrzostwa. Rozmawiałem niedawno z Bogusławem Cupiałem. Powiedział mi, że tak naprawdę powinien wymienić 80 procent swojej drużyny.

Tymczasem Wisła cały czas schodzi z kosztów, nie przedłużając umów z zawodnikami, a ściągając piłkarzy z kartami na ręku. Podobno jej budżet na transfery wynosi tylko 5 mln zł.

Dziwię się Wiśle. Zdobyła mistrzostwo, bo inne zespoły były słabe. Tu nawet nie chodzi o budżet, a o jakość transferów. Ja dziś nie widzę w Wiśle zawodników, którzy są w stanie awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z taką kadrą mają na to zerowe szanse.

Żałuje pan miliona euro, które rok temu wyłożył na zakup Sobiecha?

Gdybym wiedział, że Sobiech ma tak ukształtowany charakter, to bym go nie kupował. Dopiero teraz Ciszewski (wiceprezes Polonii – przyp. red.) powiedział mi, że działacze Ruchu już wtedy ostrzegali, że będziemy mieli z tym zawodnikiem niezłe przygody. Trudny chłopak, ale taka dziś jest młodzież.

Chłopak ma twardy charakter. Nie imponuje panu, że ma odwagę powalczyć o swoje?

Gdyby upierał się w jakiejś słusznej sprawie, to by mi to imponowało, powiedziałbym: „daleko chłopcze zajdziesz". Ale on jest głupio uparty, daje się wodzić za nos menedżerowi, przez co robi sobie tylko krzywdę. Przeciwstawienie się całemu zespołowi, trenerowi i właścicielowi pokazuje, że ani nie jest lojalny, ani ambitny. Czy to jest mądre? Nie sądzę. Przecież ten nowy system motywacyjny jest tylko po to, by wszyscy piłkarze, także ci, którzy nie byli w minionym sezonie w stanie się umotywować, w następnym grali na sto procent. Żeby wiedzieli, że jeśli przegrają, to odbiorą pieniądze nie tylko kolegom, ale i sobie.

Takie sobie zawodnicy wynegocjowali i pan się na nie zgodził, podpisując z nimi kontrakty.

No tak, ja się zgodziłem, oni się zgodzili, ale po roku proponuję im inne. Sobiech ma oczywiście teraz prawo tych zmiany nie zaakceptować. Ale moim zdaniem jest to dla niego niekorzystne. Skoro jako jedyny z zespołu nie zgodził się na nowe warunki, to znaczy, że nie jest częścią tej drużyny.

Warto rezygnować z najlepszego strzelca zespołu?

Warto. Właśnie dla dobra zespołu. Bo on nie może funkcjonować na innych zasadach niż reszta drużyny. To by popsuło atmosferę. Rezygnujemy z niego, bo nie chce z wszystkimi ciągnąć wózka w kierunku mistrzostwa i wziąć odpowiedzialność finansową za wynik. On nie jest uprawniony do tego, by zarabiać miesięcznie 100 tys. zł i nie ponosić żadnej odpowiedzialności. U mnie w firmie żaden prezes nie zarabia takich pieniędzy, a spoczywa na nich potężna odpowiedzialność. Menedżer Sobiecha wie, że za milion euro może go sprzedać.

Po co wam czterech prawych obrońców: Mynar, Todorovski, Baszczyński i Tosik?

Trzech z nich będzie rywalizowało o miejsce na prawej stronie, bo Baszczyński ma występować jako stoper. Sadloka widzimy z kolei na lewej obronie, na tej pozycji Smuda chce go wystawiać w reprezentacji. Jodłowiec będzie pewnie grał w parze z Trałką jako defensywny pomocnik, bo nie przedłużamy umowy z Andreu. Czyli na środku obrony będą Baszczyński z Kokoszką, którego wykupiłem już go z Empoli.

Warto było zapłacić za Kokoszkę 350 tys. euro?

Nie dałbym tyle. Przy tej sprawie po raz kolejny przekonałem się, że menedżerowie to ludzie bardzo niewiarygodni. Przyjechał do nas jego agent Marcin Kubacki. Zapytałem, czy ta kwota jest jeszcze do negocjacji, bo 350 tys. euro to jednak bardzo dużo. A Kubacki na to, że nie ma szans. Nie do końca mu wierzyłem i okazało się, że miałem rację. Wystarczyło, że po drodze z Turcji wylądowałem we Włoszech, spotkałem się na lotnisku z władzami Empoli i już po 10 minutach rozmowy zeszli z 350 na 200 tys. euro. Gdybym uwierzył menedżerowi, to Kokoszka nie byłby naszym zawodnikiem. Po tej sytuacji oznajmiłem piłkarzom, że w moim klubie nie będziemy rozmawiali z panem Kubackim (jest również menedżerem Tosika i Toedorczyka – przyp. red.).

Któryś z obecnych transferów to pana autorski pomysł?

Żaden. Mamy w klubie ludzi, którzy się na tym znają. Niech działają. Po ostatnim meczu w sezonie przyszedł do mnie Zieliński z transferową listą życzeń. Wszyscy, których kupiliśmy, byli na niej wypisani. Kadrę uzupełnią jeszcze Nigeryjczycy, poleceni przez Piniego Zahaviego. Jeśli nie oni, to podpiszemy kontrakt z Hiszpanem Jose Verdu Nicolasem.


pk, Przegląd Sportowy