Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Marcin Nowak 31.03.2012

Podbeskidzie wyczerpało limit szczęścia

Podbeskidzie Bielsko-Biała przegra na własnym boisku z ŁKS-em Łódź 0:1 (0:1) w meczu 24. kolejki piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - ŁKS ŁódźPodbeskidzie Bielsko-Biała - ŁKS ŁódźPAP/Andrzej Grygiel

W fatalnych warunkach - ulewa, chłód i silny wiatr - przyszło toczyć pojedynek ligowy Podbeskidziu i ŁKS. Boisko przypominało pole ryżowe, a ślizgający się po nim zawodnicy mieli kłopoty z opanowaniem piłki. Łodzianie, dla których każdy punkt jest na wagę pozostania w ekstraklasie, sprawiali korzystniejsze wrażenie. W pierwszej połowie Grzegorz Bonin, Marek Saganowski i Mateusz Stąporski kilkakrotnie zagrozili bramce gospodarzy.
ŁKS objął prowadzenie tuż przed przerwą. W 43. minucie Saganowski podał piłkę wbiegającemu w pole karne Wojciechowi Łobodzińskiemu, który strzałem z kilku metrów pod poprzeczkę nie dał szans bielskiemu bramkarzowi Richardowi Zajacowi.
Podbeskidzie starało się grać z kontry, ale piłka grzęzła w kałużach, dlatego nie wypracowało żadnej klarownej sytuacji. Szczęścia szukało więc w stałych fragmentach. Najbliższy strzelenia gola był Sylwester Patejuk, ale jego uderzenie w 41. minucie z rzutu wolnego minimalnie minęło bramkę.
W drugiej połowie gospodarze zaatakowali śmielej - nieco ożywienia wprowadził Piotr Malinowski, który zmienił Lirana Cohena - ale ich akcje rozbijali łódzcy obrońcy. Bielscy napastnicy nie radzili sobie w polu karnym, a strzały z większych odległości można policzyć na palcach jednej ręki.
Pod koniec meczu do głosu ponownie doszli goście. W 75. minucie ŁKS miał doskonałą szansę podwyższyć wynik. Bonin wbiegł w "szesnastkę" i płasko podał wzdłuż linii bramkowej. Wchodzący wślizgiem Marek Gancarczyk minimalnie minął się z piłką.
Po słabym pojedynku ŁKS całkowicie zasłużenie wywiózł z Bielska-Białej trzy punkty.

Po meczu powiedzieli:
Andrzej Pyrdoł (trener ŁKS Łódź): To był bardzo ważny mecz dla ŁKS. Wiedzieliśmy w jakiej jesteśmy sytuacji, zwłaszcza po wygranej Lechii w Bełchatowie. Aby się załapać na pociąg "ekstraklasa", musieliśmy wygrać. Warunki - pogoda i kałuże - na pewno nie pomagały w grze. Często mówi się, że w ŁKS są nazwiska, ale nie ma wyników. Dzisiaj one się dowartościowały. Wykazaliśmy troszkę wyższą kulturę gry i udało się strzelić bramkę.
Robert Kasperczyk (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): Jesteśmy smutni, żeby nie powiedzieć wkurzeni. Warunki do gry były fatalne. Na dobrą sprawę kto mocniej kopnął z defensywy do przodu z pominięciem linii środkowej, i kto wygrał taką piłkę, mógł skonstruować jakąś akcję. Bramka padła po długim zagraniu, wygranej główce Saganowskiego oraz błędnym ustawieniu naszej lewej strony. W drugiej połowie próbowaliśmy atakować, ale sił ubywało, a boisko stawało się coraz trudniejsze.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - ŁKS Łódź 0:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Wojciech Łobodziński (43).
Żółta kartka - Podbeskidzie Bielsko-Biała: Adrian Sikora.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 3 200.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Richard Zajac - Krzysztof Król, Damian Byrtek, Juraj Dancik, Marek Sokołowski - Sylwester Patejuk, Dariusz Łatka, Matej Nather (69. Ivan Curic), Sebastian Ziajka (78. Adrian Sikora), Liran Cohen (46. Piotr Malinowski) - Robert Demjan.
ŁKS Łódź: Pavle Velimirovic - Artur Gieraga, Michał Łabędzki, Piotr Klepczarek II, Ronald Gercaliu - Grzegorz Bonin (78. Rafał Kujawa), Maciej Iwański, Wojciech Łobodziński (90+2. Paweł Sasin) - Marek Saganowski, Mateusz Stąporski (65. Seweryn Gancarczyk).


man