Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Aneta Hołówek 18.08.2012

Widzew nie poczuł respektu przed mistrzem ze Śląska

Osłabiony brakiem podstawowych zawodników Śląsk Wrocław przegrał w meczu inaugurującym nowy sezon piłkarskiej Ekstraklasy z Widzewem Łódź.
Zawodnik Widzewa Łódź Princewill Okachi (P) walczy o piłkę z Rokiem Elsnerem (L) ze Śląska Wrocław podczas meczu T-Mobile EkstraklasyZawodnik Widzewa Łódź Princewill Okachi (P) walczy o piłkę z Rokiem Elsnerem (L) ze Śląska Wrocław podczas meczu T-Mobile Ekstraklasy PAP/Grzegorz Michałowski
Posłuchaj
  • Jedyną bramkę dla Śląska zdobył w 79. minucie Przemysław Kaźmierczak
Czytaj także

Mecz Widzewa z broniącym mistrzowskiego tytułu Śląskiem Wrocław zgromadził na stadionie przy al. Piłsudskiego niewielu kibiców. Na płocie odgradzającym trybuny od boiska nie było klubowych flag.

Na jednym z dwóch wywieszonych transparentów był natomiast napis: "Szanuj kibica swego, bo możesz nie mieć żadnego". W ten sposób obecni na meczu solidaryzowali się z tymi, którzy postanowili nie przychodzić na stadion w proteście przeciwko działaniom władz Widzewa, m.in. zakazom klubowym, nałożonym po zakończeniu poprzedniego sezonu.

/

W pierwszej połowie na boisku było równie sennie, jak na trybunach. Piłkarze obu drużyn prześcigali się w liczbie błędów, gra była prowadzona w wolnym tempie a składne akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Nieliczne sytuacje podbramkowe były głównie dziełem przypadku, a nie umiejętności piłkarskich.
Więcej emocji było w drugiej połowie. Dziesięć minut po zmianie stron goście stanęli przed szansą objęcia prowadzenia. Sylwester Patejuk znalazł się w sytuacji sam na sam z Maciejem Mielcarzem, jednak mając dużo miejsca i czasu kopnął piłkę lekko i prosto w bramkarza. Akcja skończyła się żółtą kartką dla Patejuka a chwilę później gola strzelili gospodarze. Katem Śląska okazał się debiutujący w Widzewie były gracz mistrzów Polski Sebastian Dudek, który po błędzie Tomasza Jodłowca zdecydował się na strzał z kilkunastu metrów. Uderzenie nie było silne, ale na tyle precyzyjne, by piłka po rękach Mariana Kelemena zatrzymała się w siatce.
Strata gola nie zmieniła nic w postawie mistrzów Polski, którzy grali bez sześciu zawodników ukaranych po poprzednim sezonie za wulgarne przyśpiewki na temat Legii Warszawa. Ich zmiennicy robili w sobotę wszystko, by w kolejnych meczach trener dał im już święty spokój i nie kazał wchodzić na boisko. Podopieczni Oresta Lenczyka dostojnie dreptali po boisku, starając się przekonać wszystkich, że nie tylko Liga Mistrzów, ale również rodzima ekstraklasa to dla nich za wysokie progi. Gospodarze zachęceni taką postawą rywala próbowali zdobyć kolejną bramkę i ten cel zrealizowali w 74. minucie. Tym razem Kelemena strzałem w krótki róg z prawej strony pola karnego pokonał Łukasz Broź.
Drugi gol na tyle wstrząsnął mistrzami Polski, że pięć minut później odpowiedzieli akcją, po której Przemysław Kaźmierczak główką ze środka pola karnego zdobył gola kontaktowego. Na więcej obrońców tytułu nie było już stać, a w końcówce bliżej strzelenia kolejnych bramek byli gospodarze.

Po meczu powiedzieli:
Trener Śląska Orest Lenczyk: "Przegraliśmy mecz, którego nie musieliśmy przegrać. Sytuacje, jakie obie drużyny stworzyły sobie w pierwszej połowie nie wskazywały na to, że czeka nas porażka. Po strzeleniu pierwszej bramki Widzew zaczął grać swobodniej, a po drugiej miał już duży komfort. My graliśmy schematycznie, tak, aby piłka była tylko pod polem karnym przeciwnika i narażaliśmy się na kontry. Wygrała drużyna, która w pewnych momentach wykazała, nie chcę powiedzieć, że więcej ambicji, ale na pewno miała więcej szczęścia.
Śląsk był faworytem tego spotkania, jednak skończyło się wynikiem 2:1 dla Widzewa, co należy uznać za niespodziankę. W mojej sytuacji byłoby jednak niezręcznie, gdybym narzekał na brak sześciu zawieszonych zawodników. Ci, którzy dzisiaj byli na boisku ostatnio też grali, a jeśli nie, to mieli okazję się pokazać. Gratuluję drużynie Widzewa zwycięstwa i przede wszystkim tych atutów, które pozwoliły strzelić im bramki. Powątpiewam w to, co mówią niektórzy kibice, że piłkarze mojej drużyny grają przeciwko mnie. Nie sądzę, żebym miał tak głupich zawodników, którzy graliby przeciwko trenerowi mając za sobą takie sukcesy jak mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski, czy Superpuchar Polski".
Trener Widzewa Radosław Mroczkowski: "Na pewno mamy dzisiaj trochę inne humory niż po ostatnim meczu, ale piłkarskie życie jest pełne niespodzianek. Z przebiegu meczu nasz zespół w pełni zasłużył na trzy punkty. Wyciągnęliśmy wnioski z ubiegłorocznej inauguracji z mistrzem Polski, gdy w ostatnich minutach straciliśmy gola i trzy punkty. Teraz nie daliśmy już sobie odebrać zwycięstwa. Myślę, że dzisiaj żadnego przypadku nie było. Jeżeli mamy końcowy wynik rozpatrywać w kategoriach szczęścia, to myśmy na to szczęście solidnie zapracowali. Cieszymy się z punktów i zwycięstwa, ale musimy pamiętać, że jest to młody zespół, któremu mogą się przytrafiać wpadki. Na stabilizację trzeba jeszcze poczekać".

Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 2:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Sebastian Dudek (56), 2:0 Łukasz Broź (74), 2:1 Przemysław Kaźmierczak (79-głową).
Żółta kartka - Widzew Łódź: Marcin Kaczmarek. Śląsk Wrocław: Marcin Kowalczyk, Sylwester Patejuk.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 3 000.

Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Łukasz Broź, Thomas Phibel, Hachem Abbes, Jakub Bartkowski - Alex Bruno (74. Mariusz Rybicki), Radosław Bartoszewicz, Sebastian Dudek (76. Adrian Pietrowski), Princewill Okachi, Marcin Kaczmarek - Mehdi Ben Dhifallah (68. Mariusz Stępiński).
Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Marcin Kowalczyk, Rafał Grodzicki (65. Waldemar Sobota), Marek Wasiluk (90+1. Amir Spahic) - Sylwester Patejuk (78. Piotr Ćwielong), Rok Elsner, Tomasz Jodłowiec, Przemysław Kaźmierczak, Mateusz Cetnarski - Johan Voskamp.

ah